Twoja pomoc jednej osobie, może zmienić cały jej świat. Ktoś może zdobyć pracę, założyć rodzinę, wychować szczęśliwe dzieci. Twoja pomoc procentuje.
Twoja pomoc jednej osobie, może zmienić cały jej świat. Ktoś może zdobyć pracę, założyć rodzinę, wychować szczęśliwe dzieci. Twoja pomoc procentuje. Ktoś może zostać naukowcem. Przyczyniasz się do kolejnych odkryć. Ktoś może zostać księdzem. Włączasz się czynnie do pomocy tysiącom dzieci i młodzieży.
Wszyscy w dzieciństwie mieliśmy marzenia. Opowiadaliśmy o wyśnionych zawodach: „Będę aktorką, adwokatem, strażakiem, lekarzem, operatorem dźwigu, kosmetyczką”. Pamiętasz kim Ty chciałeś zostać? Młodość czasami weryfikuje te marzenia. W Afryce wiele dzieci zamiast do szkoły, musi iść do pracy. Szybko dorastają i mierzą się z problemami ponad siły. Często marzenia o zdobyciu wykształcenia są deptane na samym początku ich życia. Sytuacja rodzinna i materialna uniemożliwiają zdobycie wymarzonego zawodu. Dlatego salezjanie tak duży nacisk kładą na wykształcenie młodego pokolenia. Chcą dać młodym ludziom możliwość spokojnego życia.
Wiele dzieci marzy o konkretnych zawodach: krawiectwo, stolarstwo, fryzjerstwo. Czasami kontynuują naukę na uniwersytetach. Samuel mieszka w Chingoli. Popołudniami przychodzi na placówkę misyjną. Uczy się i bawi. W zeszycie ma zapisany słownik polsko-angielski. Pierwszych lekcji udzielały mu wolontariuszki. Samuel chce zostać księdzem.
Podobne marzenia miał Rodgers z Kazembe. W wieku 5 lat odszedł jego tata. Mama pracowała ciężko, żeby zapewnić dzieciom jedzenie, nie mówiąc o edukacji. Pomogli dobrzy ludzie z Polski. Rodgers wrócił do szkoły po trzech latach przerwy i skończył szkołę średnią dzięki darczyńcom z Polski, którzy finansowali jego edukację i pobyt w seminarium.
– Doceniam zaangażowanie i wkład salezjanów oraz życzliwych ludzi, którzy mi pomogli. Bez nich nie mógłbym nawet myśleć o powołaniu, nie miałbym możliwości edukacji. Dziękuję Wam bardzo. Niech Pan błogosławi Was i Wasze misje – mówi Rodgers.
Niedaleko góry Kilimandżaro, która oblegana jest przez żądnych przygód turystów, znajduje się Moshi. Salezjanie prowadzą tu nowicjat, miejsce dla kandydatów do Zgromadzenia Salezjańskiego. Młodzi mężczyźni uczą się tutaj teologii, języków obcych, modlą się, pracują. Przede wszystkim poznają charyzmat salezjański i pomagają miejscowym dzieciom i młodzieży. Towarzyszenie młodym jest fundamentem formacji i pracy salezjanina. Kluczem jest asystencja, czyli wspierająca obecność, bycie jednocześnie przyjacielem i wychowawcą.
– Najtrudniejsza była praca z dziećmi ulicy. Wtedy zdałem sobie sprawę, że prawdziwe są słowa ks. Bosko: „Chłopcy nie są źli z natury, to okoliczności i otoczenie wpływa na ich dobre lub złe zachowanie”. Znalazłem w nich wiele pozytywnych cech i zachowań. Byli bardzo otwarci na uczenie się nowych rzeczy. Dla mnie, oderwanego od książek i wiedzy teoretycznej, każda chwila spędzona z nimi była okazją do wzrastania. Mogę powiedzieć, że wiele się od nich nauczyłem, mam nadzieję, że oni też skorzystali – pisał z Moshi kleryk Gabriel Mwenya.
Dla salezjanina towarzyszenie dzieciom i młodzieży jest podstawą powołania i codziennego stylu życia. Odkrywanie talentów młodych ludzi, rozmowa, zabawa, gra w piłkę, nauka. Trzeba być blisko nich, aby dobrze pomagać. Młodzi seminarzyści też zmagają się z problemami. Zazwyczaj pochodzą z biednych rodzin i sami potrzebują wsparcia. Niektórzy z nich musieli najpierw zatroszczyć się o przyszłość rodzeństwa, a dopiero w drugiej kolejności o swoją. Ważniejsza była praca niż nauka. To dla nich prowadzone są programy wsparcia, np. Adopcja na Odległość.
Młodzi salezjanie z Moshi również otrzymują pomoc z Polski. Są wdzięczni i chcą ją wykorzystać, aby być dobrym i oddanym salezjaninem. Oni najlepiej znają swoją rodzimą kulturę, historię krajów afrykańskich. Ci, którzy pochodzili z biednych rodzin, wychowani w wioskach lub slumsach, doskonale rozumieją cierpienie i rany, jakie noszą w sobie kolejne pokolenia dzieci skazanych na ubóstwo. Dlatego tak bardzo chcą pomagać i zapewnić swoim podopiecznym rozwój. Tak napisał Macarius, który w minionych latach otrzymał pomoc z Polski:
– Dzięki wam mogłem zaangażować się w różne działania wśród młodzieży. Aktualnie wiele wysiłku wkładam w pracę z dziećmi ulicy, pomagam im w ponownym odkryciu sensu życia. Spotykamy się w niedziele, mamy wtedy czas na wspólne zabawy, naukę i poznawanie ich problemów. W moim apostolacie wśród dzieci ulicy szczególną rolę terapeutyczną odgrywają zabawy ruchowe. Czynne uprawienie sportu odciąga młodych od dawnego życia: agresji, alkoholu, narkotyków. Systematyczne treningi sprawiają, że chłopcy stale mają jakieś zajęcie, czują się fizycznie dużo lepiej, niż wtedy, gdy wąchają klej, benzynę i inne środki, które bardzo ich osłabiają. Dzięki pomocy niektórzy odzyskują równowagę życiową, znajdują pracę, mają pieniądze na jedzenie i skromne ubranie.
Młodzi salezjanie z Moshi, którzy chcą rozwijać swoją pomoc poprzez sport i aktywność, proszą o sprzęt sportowy, gry, książki, przybory papiernicze, laptop i rzutnik, aparat fotograficzny i pomoc w sfinansowaniu transportu do wiosek. Aby wesprzeć projekt, wejdź na stronę: misjesalezjanie.pl/kampanie/twoja-pomoc/ lub swm.pl/dzialania/projekty-misyjne/.
Święty Jan Bosko całe swoje życie poświęcił młodym. Jednak on też w dzieciństwie zmagał się z problemami. Wychowany w biedzie i skromnych warunkach, osierocony przez ojca, narażony na wrogi stosunek brata, który chciał, żeby Janek pracował na polu. Młody Janek też marzył o tym, żeby zostać kapłanem. Nie była to łatwa droga. Nieprzychylność brata, brak pieniędzy na opłaty za szkołę stawiały pod znakiem zapytania jego przyszłość. Na szczęście pomogła mama i życzliwi ludzie. Pomoc materialna, udzielanie lekcji, wsparcie duchowe, wynajęcie pokoju w zamian za pomoc. Janek mógł uczyć się, a potem został księdzem. Gdyby nie pomoc od nieznajomych ludzi, Jan nie zostałby księdzem, nie pracowałby z młodzieżą, nie założyłby Zgromadzenia Salezjańskiego i Córek Maryi Wspomożycielki Wiernych. Możliwe, że nie zostałby świętym. Czy ktoś, kto udzielał wsparcia temu młodemu człowiekowi, spodziewał się, że przyczynia się do takiego dzieła?
Pomóżmy młodym salezjanom z Moshi spełnić ich własne marzenia o przyszłości i służyć innym. W październiku z okazji Tygodnia Misyjnego Salezjański Wolontariat Misyjny Młodzi Światu i Salezjański Ośrodek Misyjny prowadzą akcję „Twoja pomoc – moja przyszłość”. Wspieraj działalność kleryków w Tanzanii. Pomagając im, pomagamy ich podopiecznym.
A Ty? Kim chciałeś zostać, gdy byłeś mały?
Magdalena Piórek
opr. ac/ac