Wnuk babci Anny żyje!

Relacja z rekolekcji Odnowy w Duchu Świętym "Jezus Żyje" na Górze Św. Anny 2004

Co mogą mieć wspólnego rekolekcje zakładające osobiste doświadczenie tego, że Jezus żyje z bajkowymi mitami opowiadającymi o nieistniejących bożkach? Nic? A jednak - mają wspólny początek: chaos. I tego już nie można zmienić, zważywszy na skalę przedsięwzięcia, więc w imieniu głównych organizatorów wypada przeprosić tych, którzy z powodu pewnego chaosu w jakikolwiek sposób ucierpieli.

Kiedy ponad trzystuosobowy tłum zawitał w progi „Domu Pielgrzyma” znajdującego się przy klasztorze franciszkanów na Górze św. Anny, zarówno pracujący do późnych godzin nocnych i ostatnich sił sekretariat, jak i próbujący opanować sytuację, odpowiedzialny za rekolekcje, Stefan Mitas, jeszcze raz przekonali się o prawdziwości Bożej obietnicy, że z trudem będziemy zdobywali wszystko, co potrzebne do życia (por. Rdz 3,17) - czy to dobra materialne, czy duchowe.

I tak rozpoczęły się błogosławione w owoce rekolekcje letnie „Jezus żyje!”, które trwały od 9-15 lipca. Organizatorami tych rekolekcji były katolickie ruchy i stowarzyszenia diecezji gliwickiej, m.in. grupy Odnowy w Duchu Świętym, Ruch Światło-Życie, wspólnota „Mamre”.

2. Prawie zakonny porządek dnia

Od rana do wieczora zapełniony każdy dzień - jak w zakonie. I nic dziwnego, skoro rekolekcje odbywają się dzięki gościnności franciszkanów.

O siódmej rano spotykają się organizatorzy i posługujący na rekolekcjach - pół godziny uwielbienia Pana, słuchania Jego głosu, wstawiania się za uczestnikami rekolekcji. Modlitwa osobista dla uczestników - 7.30. Kwadrans po ósmej, nakarmieni duchowo schodzimy do stołówki, by nakarmić żołądki. Ranne wspólne uwielbienie (odpowiedzialna — Kasia Twardoch ze wspólnoty akademickiej „Betania”) zwracało nas wprost do Jezusa i otwierało na Ducha Św. Potem nauczania na poszczególnych poziomach i spotkania w grupach (o tym niżej). Już po południu wspólna Eucharystia, potem obiad i po nim znów nauczania i spotkania w małych grupach, dla każdego poziomu osobno. Po 18-tej kolacja, a po niej wspólne spotkanie modlitewne, podczas którego do nieba wznosi się śpiew chwały dla wspaniałego, żywego i działającego Boga. A późnym wieczorem, do 23-ej cicha adoracja Jezusa w Najświętszym Sakramencie.

Ale to nie wszystko - to tylko oficjalny program, w którym trudno zapisać działanie Ducha Świętego. Były jeszcze rozmowy indywidualne, długie nocne modlitwy, i co jeszcze - tylko sam Bóg wie.

Prawdę mówiąc już pierwszego wieczoru chciałam zwiać. Co ja tu robię? - myślałam. Ale potem przyszło mi na myśl, że skoro się już tu znalazłam, to znaczy, że Pan ma wobec mnie jakiś plan i nie należy mu w tym przeszkadzać. Sądziłam, że jestem dość blisko z Bogiem i czuję Jego obecność w moim życiu. Myliłam się i to bardzo. Pamiętam, że to było sobotnie wieczorne spotkanie modlitewne. Po raz pierwszy modliłam się na głos, a nie w sercu. I wtedy stało się coś dziwnego. Poczułam dziwne ciepło koło serca, poczułam dziwną błogość, spokój w sercu. Zakręciło mi się w głowie i usiadłam. Głowa zrobiła mi się ciężka i zachciało mi się płakać. Nie wiem czemu, ale ... Nie powstrzymywałam łez, pozwoliłam im swobodnie płynąć. Czułam, że to mnie oczyści. I oczyściło. Czułam spokój, radość i płonące serce. Wiedziałam, że to Jezus zamieszkał w moim sercu. I tak jest do dziś. Czuję spokój i miłość wypełniającą moje serce. Już wiem, że Jezus Żyje w moim sercu. Chwała Panu!
Marta

3. Jezus w różnych miejscach w tym samym czasie

„Pożyteczne jest dla was moje odejście” (J 16,7)- te słowa Jezusa okazały się prawdziwe i w tym miejscu. Ten sam Jezus działał w tym samym czasie w różnych miejscach i sprawiał, że na Jego słowo pałały (por. Łk 24,32) serca uczestników rekolekcji bez względu na to, czy dopiero Go poznawali, czy też słuchali Jego głosu już dłuższy czas. Było to możliwe dzięki temu, że organizatorzy podzielili rekolekcyjne nauczania na kilka poziomów.

Tym, którzy nie przeżyli lub przeżyli dawno temu „chrzest w Duchu Świętym” zaproponowano „Seminarium Odnowy Życia w Duchu Świętym”. Dla tych, którzy Seminarium przeżyli i chcieli dalej wzrastać zaproponowano poziom: „Ku dojrzałości chrześcijańskiej”. Na poziom: „Wspólnota” skierowali się ci, którzy chcieli poznać zasady budowania i funkcjonowania wspólnot chrześcijańskich. Osobny poziom został przewidziany dla małżeństw po Seminarium Odnowy - to wspaniały wynalazek letnich rekolekcji „Jezus żyje”, który umożliwił całym rodzinom uczestniczenie w tych rekolekcjach.

Być może ktoś z czytelników zapyta: „A co z dziećmi? Za rok chcielibyśmy pojechać całą rodziną na takie rekolekcje”... Odpowiadam: nie przeszkodzono i dzieciom uczestniczyć w rekolekcjach (por. Łk 18,16). Dla maluchów zorganizowano przedszkole (ach, jak to oficjalnie brzmi - zorganizowano; zupełnie nieadekwatnie do tego, jak wiele serca przedszkolanki włożyły w pilnowanie najmłodszych pociech!). A dla dzieci w wieku 7-17 lat stworzono osobny poziom rekolekcji, podzielony na trzy podgrupy wiekowe.

 

Wszystko przed wyjazdem i nawet na samym początku było na nie... szatan bardzo starał się, by moja osoba nie mogła tam pojechać, nie udało mu się. On jednak walczył dalej... starania przeszły na to, żeby wyjechać wcześniej do domu z różnych względów- złe samopoczucie, odizolowanie, poczucie samotności i tego, że wszystko co tam się dzieje jest bez sensu. Ja jednak się uparłam, pomyślałam sobie: "nie poddam się tak łatwo, zostanę pomimo tych wszystkich trudności do końca i wtedy wyciągnę odpowiednie wnioski". Byłam strasznie zamknięta, zasmucona, odizolowana od innych (chociaż miałam przekonanie, że to inni się odsuwają ode mnie) - zero optymizmu, radości... itp. Stan ten uległ olbrzymiej zmianie podczas zesłania darów Ducha Świętego... działo się wtedy bardzo wiele... zwykłymi słowami nie da się tego opisać. W skrócie jednak mówiąc: Pan obdarzył mnie wielka radością, taką z głębi serca, wlał do niego pokój, pokazał, że to On jest Panem wszystkiego, wystarczy tylko dać Mu się prowadzić, zaufać i nie bać się. Jestem bardzo wdzięczna, że mogłam doświadczyć obecności i bliskości Pana w tak niewiarygodny sposób jakim są charyzmaty radości i zaśnięcia w Panu... wierzę, że właśnie wtedy następowało oczyszczenie mojego wnętrza, tych wszystkich sfer, które były chore. Efekty były widoczne natychmiast, zauważyłam świat z innej perspektywy, nabrał innych kolorów i realiów. Ale to nie wszystko - do tej pory dzieje się w moim życiu ciągła przemiana, to nie jest tak, że po powrocie wraca się do starego trybu życia. Często sama siebie szokuję stwierdzeniami, podejściem do pewnych spraw, na które nigdy wcześniej bym się nie odważyła... prosiłam Pana zwłaszcza o odwagę i siłę. Chwała Mu za to, że tak hojnie mnie obdarował!!!
Ewa

4. Czy to rekolekcje, czy nauka tańca?

Wnuk babci Anny żyje!

Po rekolekcjach zgodnie stwierdzono, że opieka nad dziećmi była nie tylko wystarczająca do tego, aby rodzice mogli przeżyć rekolekcje, ale także same dzieci mogły doświadczyć, że Jezus jest kimś naprawdę bliskim.

Niżej podpisany, jako odpowiedzialny za najstarszą grupę dzieci... przepraszam, młodzieży w wieku 7-17 lat mógł się z nimi spotykać i uczyć ich modlitwy osobistej, a później prowadzić spotkania w grupach, które w oparciu o materiały Ruchu Światło-Życie, osobiste doświadczenie prowadzącego i pomoc Ducha Świętego zaowocowały tym, że większość młodzieży zdecydowała się nawiązać lub odnowić osobistą relację z Jezusem przez zaproszenie Go do swojego serca.

Młodsi uczestnicy mieli osobne zajęcia, dostosowane (a właściwie dostosowywane na bieżąco) do ich wieku i możliwości, a prowadzone przez Martę Kluge, Agatę Żukiel, Gosię Sikorę (animatorki związane z Ruchem Światło-Życie), Mariusza Karpińskiego ze wspólnoty „Emmanuel-Gliwice” oraz ks. Grzegorza Ciułę.

Wszyscy razem spotykali się tylko podczas modlitwy uwielbienia i popołudniowych zajęć taneczno- ruchowych prowadzonych przez kilkuosobowy zespół „King's Kids” (związany z Młodzieżą z Misją). Te zajęcia oglądałem z zachwytem, uwielbiając Pana za tych ludzi z Kościoła Zielonoświątkowego, którzy w tak piękny i prosty sposób uczyli dzieci i młodzież radości z tańczenia dla Boga, z uwielbiania Go pieśniami, gestami, a w końcu i modlitwą słowną- kiedy wszyscy zgromadzeni w kółku dziękowali Bogu: „za słońce”, „za braciszka”, „za mamusię i tatusia”, „za miłość Boga” i „za to, że mogę tutaj być”. Dla przyszłych mężczyzn prowadzone były również zajęcia sportowe!

Pociechy w ciągu tych kilku dni nauczyły się kilku tańców do chrześcijańskich pieśni, zadziwiając tym swoich rodziców, przed którymi wystąpili wzbudzając burzę oklasków.

Doświadczenie tańca, którym można uwielbiać Boga było dane nie tylko młodszej części rekolekcjonistów, ale wszystkim- dzięki wspólnocie „Emmanuel” z Katowic, która tak jak poprzedniego roku pokazała i zachęcała do tego sposobu modlitwy.

 


Czerwiec.
I znów ta "sekta" organizuje jakieś rekolekcje. Czy oni myślą, że ktoś tam pojedzie? A ja to już na pewno NIE! Bo czy warto tracić czas i pieniądze na takie coś? Przecież oni żyją w innym świecie. Nadają na innych falach. Życie jest tu na ziemi, a nie gdzieś w obłokach. Początek lipca.
Trudno, jadę. Co mi tam szkodzi? I tak mi nic nie zrobią, mnie nie rusza. Jestem na to zbyt silna, trzeźwo patrzę na świat i chodzę po ziemi. Mnie nie da się przekabacić, ja nie z takich...
Rekolekcje. Pierwsze uwielbienie.
Co tutaj się dzieje? Gdzie te chóry anielskie śpiewają? Jejku, to tutaj, to ci ludzie koło mnie stojący tak śpiewają dla Pana. Jaka boska atmosfera. Totalny odlot. Tego się nie da opisać, to po prostu trzeba przeżyć. Opisać to, to tak jakby ślepemu od urodzenia mówić o kolorach. Po rekolekcjach.
Działo się tam wiele dobrego. Pan przychodził i hojnie obdarzał swoimi darami. Leczył i uzdrawiał. Dawał radość i pokój serca. Przyjedźcie za rok! To sami się przekonacie, że nie tylko warto, ale inaczej już nie da się żyć :-)
Bogunia

5. Wiem, ale czy doświadczam?

Dla tych, którzy dopiero chcieli poznać Jezusa i dla tych, którzy dużo o Nim wiedzieli, ale nie zawsze szło to w parze z osobistym doświadczeniem, oraz dla tych, którzy chcieli poznać moc Ducha Świętego, poprowadzono „Seminarium Odnowy Życia w Duchu Świętym”. Odpowiedzialni: Norbert Grundaj, Weronika Korba i ks. Antoni Swadźba (proboszcz z Kalet-Miotka) znakomicie przygotowali uczestników - najpierw do świadomego wyznania Jezusa Panem i Zbawicielem, a później do przeżycia „chrztu w Duchu Świętym”. Ten moment w pamięci i sercach uczestników zapadnie na długo- wielu z nich złożyło później świadectwa tego, co Bóg uczynił dla nich w tym czasie. Wiele osób po raz pierwszy w dobrowolnym akcie woli oddało swe życie Jezusowi Chrystusowi i przyjęło Go jako swego Pana i Zbawiciela!

I wszystkie wcześniejsze zmagania duchowe, chęć rezygnacji z rekolekcji, także podejrzenia o zbytnią emocjonalność podczas wspólnych spotkań modlitewnych, odchodziły, kiedy przychodził Duch święty wzbudzając spontaniczną radość i pragnienie chwalenia żywego Boga!

Jan Pająk i o. Rafał Kogut (franciszkanin z pustelni), odpowiedzialni za poziom: Ku dojrzałości chrześcijańskiej, w sposób dojrzały zachęcali do wzrostu tych, którzy decydują się w życiu codziennym na poważne traktowanie Boga, słuchanie Go i wzrastanie w relacji z Nim. To już nie chrześcijańskie mleko (por. 1Kor 3,2), ale pokarm stały: jak kochać Boga i bliźniego, modlitwa, wiara, Boże prowadzenie, walka duchowa- to tylko niektóre z zaproponowanych tematów nauczań.

Oczywiście wszystkie nauczania stanowiły tylko jeden z elementów rekolekcji - po nich następowała praca w grupach, która miała na celu dzielenie się w małych grupach tym, co uczestników najbardziej poruszyło podczas słuchania nauczania i tym, czego doświadczają w codziennym życiu i podczas rekolekcji. Uszanujmy ten czas i nie bądźmy ciekawi, czym dzielili się uczestnicy; bądźmy tylko pewni, że w tym czasie Duch Święty działał bardzo mocno.

A tego, czego nie dokonał podczas nauczań i spotkań w grupach, dokonywał w czasie, kiedy na drzwiach sali św. Franciszka ktoś wieszał informację o modlitwie wstawienniczej; wtedy to za drzwiami zespoły modlących się polecały Panu tych, którzy zdecydowali się prosić o taką modlitwę. A Pan wysłuchiwał tych modlitw.

Mój proces uzdrawiania przez Pana Jezusa rozpoczął się wiele lat temu. Zaczęło się od tego, że jak większa część populacji zajmowałam się okultyzmem. Robiłam to tak długo, dopóki nie zaczęły się problemy natury egzystencjalnej. A wtedy natrafiłam na osobę, która skierowała mnie na rekolekcje odbywające się na Wzgórzu Miłosierdzia w Stryszawie. Tam okazało się, że nie mogę wytrzymać na Mszy Świętej i potrzebna mi jest modlitwa o uwolnienie. W trakcie Mszy wyszłam i przeżywałam prawdziwe tortury fizyczne i duchowe (wydawało mi się, że przez większą część nocy). Nazajutrz, a była to niedziela, dowiedziałam się że ma się odbyć Msza Św. o godz. 10-tej, jednak nadal nie wykazywałam nią żadnego zainteresowania. Ale kiedy spacerowałam oddalając się od kościoła, usłyszałam wewnętrzny głos, który nakazywał mi wrócić. Chociaż była już 1010, zdecydowałam się wejść do kościoła. Przed wejściem czekał na mnie ksiądz, uradowany że wreszcie się zjawiłam. W trakcie Mszy po raz pierwszy poczułam wielką miłość Ducha Świętego do mnie. Zostałam uwolniona i uzdrowiona z nerwicy żołądka.
Od tego czasu, chociaż minęło już wiele lat, Pan Bóg oczyszcza mnie nieustannie, abym mogła wzrastać w świętości. Mimo moich wcześniejszych grzechów, Pan obdarzył mnie swoimi łaskami, udzielając wielu charyzmatów, co wydarzyło się niedawno na Górze św. Anny. Weszłam na nową drogę i mam nadzieję kontynuować ją aż do śmierci.
Magda

 

6. Randka - dobrze, że nie w ciemno

Poziom stworzony dla małżeństw zgromadził prawie 30 par, które chciały wraz z Bogiem odnawiać relacje między sobą. Spotkania prowadzone były przez małżeństwo związane z Ruchem Nowego Życia — Mariolę i Tadeusza Szkałubów. Codziennie rano małżeństwa słuchały godzinnej konferencji (porozumiewanie się, planowanie, rozwiązywanie konfliktów, aktywne słuchanie- to tematy poruszone w czasie rekolekcji). Po konferencji małżeństwa zbierały się w grupach, gdzie rozmawiano o osobistych doświadczeniach związanych z byciem ze sobą.

Najważniejszy jednak był czas poobiedni — czas wspólnej randki. Wtedy to widać było pary małżeńskie spacerujące wokół Domu Pielgrzyma i pogrążone w poważnych rozmowach dotyczących ich związku. Ten czas, którego tak brakuje przy codziennym zabieganiu, był bardzo błogosławiony- wiele małżeństw po rekolekcjach wróciło z większym zrozumieniem siebie nawzajem oraz z głębokim przekonaniem, kim są dla siebie nawzajem i w oczach Bożych.

Bóg powołał ludzi do tego, aby poznawali Go we wspólnocie, nie tylko małżeńskiej. Ponieważ ideałem wspólnoty jest wspólnota Trójcy Świętej, dlatego poziom „Zasady budowania wspólnoty” rozpoczął się od wprowadzenia teologicznego, aby później od teologii przejść do praktyki, przy wykorzystaniu doświadczeń zarówno współczesnych wspólnot, jak i tych pierwotnych. Konferencje Grażyny Sobieszkody z ICPE Polska, Maćka Górnickiego i Stefana Mitasa ze wspólnoty „Emmanuel-Gliwice” oraz Mariusza Mycielskiego ze wspólnoty „Świerklaniec” wyjaśniały uczestnikom, na czym polega wspólnota według Bożej wizji, oparta na biblijnych zasadach, otwarta na słuchanie Boga i rozeznawanie Jego głosu. Mówcy zwrócili uwagę na budowanie relacji we wspólnocie i wspólnotową modlitwę, a także rolę darów duchowych (m.in. proroctwa) we wspólnocie. S. Regina ze zgromadzenia „Wspólnota Boskiej Miłości” (The Divine Love Community) zwróciła uwagę na robienie miejsca Bogu (tak, aby On sam mógł działać z mocą) i na rolę uwielbienia.

 

7. Kościół charyzmatyczny, hierarchiczny, ekumeniczny i powszechny

Nie wypada w tym miejscu nie podziękować kapłanom. Wspaniała postawa ojca Rafała Koguta, ks. Antoniego Swadźby i ks. Grzegorza Ciuły - gotowych w każdej chwili do rozmowy indywidualnej, modlitwy wstawienniczej, czy też tak potrzebnego w tym czasie sprawowania Sakramentu Pojednania. Każdy z nich z zamiaru Bożego inny, wspaniale uzupełniali się w głoszeniu Słowa Bożego podczas codziennych Eucharystii. Chwała Panu również za ks. Artura Sepioło, odpowiedzialnego za rekolekcje, który co prawda dotarł na Górę św. Anny dopiero w dzień modlitwy o wylanie Ducha Świętego, ale za to jego słowa o Duchu Św. znakomicie przygotowały serca tych, którzy chcieli o Niego prosić. Dziękujemy również „szefowi” franciszkanów, ojcu Jozafatowi, który opowiedział nam o bazylice i wskazał na św. Annę - babcię Jezusa (stąd tytuł tego artykułu).

Dzięki temu, że mogliśmy gościć Rostisława i Lesię - ukraińskie greckokatolickie małżeństwo z Drohobycza - rekolekcje nabrały wymiaru międzynarodowego. Doświadczenie powszechności Kościoła zostało wzmocnione także i tym, że dwie siostry ze zgromadzenia „Wspólnota Boskiej Miłości”- wspomniana już wyżej s. Regina z Anglii i s. Mira z Węgier - zdecydowały się przyjechać na rekolekcje i służyć swoim doświadczeniem oraz tymi darami, którymi pobłogosławił im- a przez nie uczestnikom rekolekcji - Duch Święty. Na Górze św. Anny mieliśmy więc: dzieci, młodzież, dorosłych, świeckich i duchownych, zakonnice, chrześcijan z Kościoła Zielonoświatkowego i katolików obrządku greckokatolickiego.

Szczególnym gościem był ksiądz biskup Gerard Kusz, który tak jak poprzedniego roku odpowiedział na zaproszenie organizatorów i przyjechał sprawować niedzielną Eucharystię. Ksiądz biskup w czasie homilii nawiązał do słów wypowiedzianych w czasie poprzednich rekolekcji „Jezus Żyje”, ale tym razem porównał uczestników tych charyzmatycznych rekolekcji nie do rodzynek w cieście (te można przecież wydłubać!), a do drożdży, które powinny dać wzrost całemu ciastu - Kościołowi. Dziękujemy za te słowa, i niech tak się stanie - amen!

Jesteśmy też wdzięczni obsłudze kuchni i domu, siostrze Paulinie z recepcji i bratu Janowi, dyrektorowi domu pielgrzyma, który w dowód poparcia dla tego dzieła darował wcale niemałą kwotę.

 

Sławomir Zatwardnicki

Wnuk babci Anny żyje!

opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama