Katolickie Bałkany - ślady Jana Pawła II

W wiekach średnich wszystkie ludy bałkańskie były chrześcijańskie. Potem nastały trudne czasy jarzma tureckiego. Dziś wiara katolicka odnawia się dzięki Medjugorie, Matce Teresie i Janowi Pawłowi II…

Katolickie Bałkany - ślady Jana Pawła II

W wiekach średnich, zanim na te tereny wkroczyli Turcy, wszystkie ludy bałkańskie były chrześcijańskie, w czym niemała zasługa świętych Cyryla i Metodego, do których obecnie odwołują się zarówno katolicy, jak i prawosławni. Pielgrzymujący dziś po Bałkanach są przekonani, że do odnowienia wiary katolickiej w niedawnych czasach wielkich konfliktów narodowościowych przyczyniło się to, co wydarzyło się w Medjugorie, oraz dwoje wielkich świętych — Matka Teresa z Kalkuty i papież Jan Paweł II.

„Barka” w Bitoli

Macedonia jest jednym z niewielu krajów Europy, gdzie Jan Paweł II nie był ani razu, a jednak pamięta się tam o nim, o czym miałam okazję przekonać się w Bitoli. To jedna z dwóch parafii katolickich w tym kraju, z konkatedrą Najświętszego Serca Jezusowego przy głównej ulicy zabytkowego miasta, trzynawowym niewielkim kościołem, do którego przylegają inne budynki. Trafiamy na Mszę św., w której uczestniczy kilka osób, a więc — aby nie przeszkadzać w modlitwie — tylko rzut oka na wnętrze. W lewej nawie pod figurą Matki Bożej ustawione są dwa portrety: Matki Teresy i Jana Pawła II, a przy nich stoją zapalone świeczki. Czy jest ku temu jakaś szczególna okazja?

Chcąc uzyskać odpowiedź na to pytanie, wracam tam jeszcze przed zakończeniem zwiedzania miasta. Kolejna wzruszająca niespodzianka: słyszę „Barkę”, oczywiście w języku macedońskim, ale jak tu nie włączyć się do wspólnego śpiewania... Mam teraz okazję przyjrzeć się bliżej uczestnikom Mszy św.: trzy siostry zakonne, hinduski duchowny i trzy osoby świeckie. Później okazuje się, że ksiądz sprawujący Najświętszą Ofiarę to ordynariusz w Skopje — bp Kiro Stojanov, goszczący biskupa z Indii Bosco Butcora. I już wiadomo, dlaczego wizerunki tych dwóch — chyba najbardziej znaczących dla współczesnego chrześcijaństwa — postaci pojawiły się na ołtarzu. Usiłujemy trochę rozmawiać o Kościele katolickim w Macedonii, który — jak mówi ten pierwszy od 105 lat biskup pochodzenia macedońskiego — choć niewielki, bo liczący niecałe 30 tys. wiernych (w tym niemal połowę stanowią grekokatolicy), jest niezwykle prężny. Gdy wspominam o Janie Pawle II, bp Stojanov wyraźnie się ożywia i wyraża żal, że Papież nie zdążył odwiedzić Macedonii (zaproszenie otrzymał w 2003 r.). Mój rozmówca śpieszy się, bo wraz z hinduskim biskupem wraca do Skopje, które my odwiedziliśmy dwa dni wcześniej.

Stolica Macedonii odbudowana po tragicznym trzęsieniu ziemi w 1963 r. — w którym zginęło ponad tysiąc osób, a zniszczeniu uległo 75 proc. zabudowy — robi wrażenie. Na zachowanym fragmencie budynku Poczty Głównej i dworca znajduje się zegar, którego wskazówki zatrzymały się w chwili pierwszego wstrząsu na godz. 5.17. Nasz przewodnik podkreśla, że to dwaj polscy architekci — Adolf Ciborowski i Stanisław Jankowski wygrali konkurs zorganizowany przez ONZ na opracowanie koncepcji odbudowy Skopje. Docieramy do miejsca, w którym urodziła się Agnes Gonxha Bojaxhiu, czyli Matka Teresa. W miejscu kościoła, w którym została ochrzczona, zwiedzamy Dom Pamięci Matki Teresy, otwarty w styczniu 2009 r. w związku z 100. rocznicą jej urodzin. Ciekawa architektura z elementami XIX-wiecznego domu osmańskiego, w którym urodziła się przyszła święta, oraz ornamentyką indyjską, która towarzyszyła jej przez całe dorosłe życie. Oglądamy różne przedmioty z nią związane, m.in. sari i różaniec, dokumenty z dyplomem noblowskim z 1979 r., zdjęcia. Na górze znajduje się kaplica z wizerunkiem świętej, można więc pomodlić się i zadumać nad niezwykłością tej postaci.

W ojczyźnie Matki Teresy

Ten kraj to dla nas wielkie zaskoczenie: zamiast widocznej biedy, którą spodziewaliśmy się zobaczyć w Albanii — szerokie autostrady, po których jeżdżą głównie mercedesy, i dziesiątki nowych kolorowych osiedli. Ale widzimy jeszcze więcej bunkrów, pozostałości po mrocznych czasach komunizmu i izolacji od świata. „A teraz pełna otwartość”, jak przekonuje nasz młody przewodnik, który studiował w Polsce.

W różnych miejscach Albanii pamięta się o wielkiej rodaczce, począwszy od stolicy, gdzie jej imię nosi uniwersytet, który mamy okazję zobaczyć, są także lotnisko i szpital im. Matki Teresy z Kalkuty. Jej figura wita wchodzących do nowoczesnego kościoła św. Pawła przy bocznej uliczce od placu Skanderbega. Podziwiamy też witraże świątyni przedstawiające Matkę Teresę z Janem Pawłem II.

Nasz Papież pielgrzymował do Albanii 25 kwietnia 1993 r., już rok po pierwszych wolnych wyborach, jakby chciał podkreślić, że kraj zmierza we właściwym kierunku. Poza Tiraną odwiedził wtedy Szkodrę na północy kraju, gdzie w katedrze konsekrował 4 albańskich biskupów (pierwszych od 50 lat), którzy wiele lat spędzili w komunistycznych więzieniach. Gdy wjeżdżamy do tego miasta, przewodnik zwraca uwagę na nowe sanktuarium Matki Bożej Dobrej Rady, pod którego budowę Jan Paweł II wmurował kamień węgielny. Nie ma wiele czasu na zwiedzanie, a właściwie jest tylko spacer główną ulicą, której patronuje Matka Teresa. To chyba podczas papieskiej pielgrzymki ostatni raz odwiedziła swą ojczyznę.

Różnie ocenia się liczbę katolików w Albanii — 6, może 10 proc., a niektórzy mówią o kilkunastu procentach. Ważne, że przetrwali oni czasy, w których oznaki każdej wiary były traktowane jak przestępstwo. Może ten wspólny los sprawił, że nie ma w tym kraju jakichś szczególnych waśni religijnych, chociaż muzułmanie mają znaczną liczebną przewagę.

Religię traktuje się tu jako bardzo prywatną sprawę, a przewodnik podkreśla, że nikt nikogo nie pyta o wyznanie, nawet dla celów statystycznych. Na pewno jest to jakaś pozostałość po mrocznych czasach Envera Hodży, kiedy to Albanię ustanowiono krajem ateistycznym, zakazano publicznego sprawowania kultu religijnego i okrutnie prześladowano tych, którzy nie wyrzucili wiary ze swego serca. Opłakany stan znajdującego się w Tiranie mauzoleum tego dyktatora — zwłaszcza w porównaniu z murami uniwersyteckiego gmachu, któremu patronuje jego niepozorna rodaczka — to jakby namacalny dowód zwycięstwa miłości nad nienawiścią.

Pielgrzymuję tam w modlitwie

Tak pisał Jan Paweł II w jednym z listów do przyjaciół z Krakowa o miejscu objawień Matki Bożej w Medjugorie, a do Mirjany, jednej z wizjonerek, miał powiedzieć podczas audiencji w 1997 r., że gdyby nie był papieżem, dawno by tam pojechał. A Bośnię i Hercegowinę odwiedził dwukrotnie, właśnie w 1997 i 2003 r., i pozostał we wdzięcznej pamięci nie tylko nielicznych katolików, ale też muzułmanów, którzy planowali nawet postawienie mu pomnika najpierw w Sarajewie, a później w Banja Luce. Do chwili obecnej — choć 25 czerwca miną 33 lata od pierwszych objawień — nie ma w ich sprawie oficjalnego stanowiska Kościoła. Trudno, żeby było inaczej, skoro ten wewnętrzny przekaz Matki Bożej trwa nadal.

Cieszymy się więc, kiedy przewodniczce, pani Reginie, udaje się dołączyć naszą grupę do innych pielgrzymów spotykających się z Vicką, najstarszą z „widzących”, choć odbędzie się to kosztem Drogi Krzyżowej na górę Križevac.

Mamy już za sobą wspinaczkę na kamienistą Górę Objawień — Podbrdo, odmawiany po drodze Różaniec, modlitwę na szczycie przy figurze Królowej Pokoju, zwiedzanie rozległego terenu sanktuarium i modlitwę we franciszkańskim kościele św. Jakuba. Jeszcze tego dnia po południu, a jest to niedziela, idziemy na wielki plac przed polowym ołtarzem, gdzie zgromadził się różnojęzyczny tłum, aby po odmówieniu Różańca uczestniczyć we Mszy św. Nasi księża odprawiali ją wśród 60 celebransów, ale bywało ich tu prawdopodobnie nawet 600, jak mówił później ks. Zbyszek, który przeglądał dokumentację. Najbardziej zadziwiające jest jednak miejsce za ołtarzem, gdzie w kilkudziesięciu konfesjonałach księża spowiadają chyba we wszystkich językach, a wszędzie są ogromne kolejki, poza konfesjonałem, w którym spowiada się... po polsku (najwyraźniej my przybywamy tu w stanie łaski uświęcającej). Nie bez powodu miejsce to nazywane jest konfesjonałem świata.

Następnego dnia rano jedziemy parę kilometrów poza centrum, gdzie znajduje się kilka budynków, a w nich duże sale, w których gromadzą się pielgrzymi pogrupowani według języków. W naszej grupie — Niemcy, Czesi, Japończycy, ale najwięcej jest Polaków z różnych stron kraju. Gdy jednak później opuszczamy to miejsce, i tak gubimy się wśród tysięcy Włochów, których najwięcej spośród wszystkich nacji przybywa do Medjugorie. Niecierpliwe, wypełnione modlitwą oczekiwanie. Wśród trójki tłumaczy jest wysoka Polka o długich blond włosach, której tożsamość skojarzę dopiero po powrocie do Polski i przeczytaniu historii Anny Golędzinowskiej w jej książce: „Ocalona z piekła. Wyznania byłej modelki”. W tłumaczonych na język niemiecki, czeski i polski słowach Vicki, która doznaje tak niezwykłej łaski Nieba, nie ma nic szczególnego. Główne przesłanie to modlitwa (nie tylko słowami, ale sercem, zwłaszcza różańcowa w intencji Kościoła, kapłanów, młodzieży, która jest też skuteczną bronią wobec wszechogarniającego zła i szatana), post i pokuta (w środy i piątki, wyrzeczenie się tego, co sprawia największą przyjemność, zwłaszcza grzechu), pokój (o który należy się modlić, ale zaczynając od swojego serca). Vicka przekazuje również zatroskanie Matki Bożej o młodzież, prośbę, aby Mszę św. postawić na pierwszym miejscu w życiu i odpowiednio się do niej przygotowywać. Mówi też: „Codziennie wieczorem, kiedy przychodzi Matka Boża, polecam jej chorych, aby mogli nieść swój krzyż”. Sama też została dotknięta cierpieniem, ale jest niezwykle pogodna, uśmiech nie schodzi z jej twarzy. Tak jakby wypełniała ją jakaś wewnętrzna radość, która promieniuje na innych, i to robi największe wrażenie.

Istota przekazu Maryjnego orędzia tak naprawdę dociera do świadomości dopiero w Mostarze, który zwiedzamy tego samego dnia. „Jestem Królową Pokoju” — powtarzała w Medjugorje Matka Boża na początku objawień, co w kontekście późniejszych wydarzeń na Bałkanach nabrało szczególnego znaczenia. Na filmie oglądanym w miejscowym muzeum powracają obrazy bombardowań i zniszczeń z okrutnej wojny toczonej tu w latach 90. ubiegłego wieku.

Chorwacja zawdzięcza mu niepodległość

Tak o Janie Pawle II mówi nasza przewodniczka w Szybeniku, tłumacząc nazwę placu jego imienia. To trochę zaskakujące stwierdzenie, bo wydawało się, że tak jednoznacznie o Papieżu Polaku mogą mówić tylko jego rodacy. Podpytuję ją więc i dowiaduję się, że tak jest oceniane zaangażowanie Stolicy Apostolskiej w dyplomatyczną obronę niepodległości Chorwacji w 1991 r. i uznanie władz w Zagrzebiu (Watykan uczynił to jako drugi kraj po Niemczech). Chorwaci wdzięczni są też za trzy papieskie pielgrzymki do ich kraju, czego dowody znajdujemy w różnych miastach, gdzie upamiętniają je liczne tablice.

Wiadomo, że katolicyzm był zawsze silnym elementem tożsamości narodowej Chorwatów i tak pozostało do dziś. Na pytanie np., jaki procent w Bośni i Hercegowinie stanowią katolicy, usłyszałam odpowiedź, że Chorwatów jest ok. 17 proc., jakby to było całkowicie równoznaczne. Kościół hierarchiczny zawsze wspierał niepodległościowe aspiracje tego narodu, choć nie zawsze pochwalał metody, jakimi próbowano wywalczyć wolność, zwłaszcza w okresie II wojny. Stąd jednym z bohaterów narodowych jest kard. Alojzy Stepinac (skazany na 16 lat, 5 lat spędził w komunistycznym więzieniu), którego Jan Paweł II beatyfikował podczas swojej drugiej pielgrzymki. Dokonał tego w położonym niedaleko Zagrzebia sanktuarium Marija Bistrica z figurą Czarnej Madonny, które stanowi ostatni punkt naszego pielgrzymowania po Bałkanach.

Najważniejsze dla Chorwatów miejsce kultu Maryjnego jest jakby wyludnione, może dlatego, że to przedpołudniowe godziny zwykłego dnia pracy. Po Mszy św. możemy więc swobodnie zwiedzać rozległy, trzeba przyznać — bardzo zadbany, teren sanktuarium. Uwagę przykuwają stacje Drogi Krzyżowej na pobliskim wzgórzu, a na placu, na którym znajduje się ołtarz polowy, stoi prawie trzymetrowy pomnik z brązu przedstawiający postać Jana Pawła II, odsłonięty w 83. rocznicę urodzin Papieża (tuż przed trzecią pielgrzymką do tego kraju).

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama