O comiesięcznych nocnych pielgrzymkach pokutnych z Konina do Lichenia
Po całonocnej wędrówce z porannej mgły wyłania się bazylika w Licheniu. To cel naszej pielgrzymki. Nikt z nas ani przez chwilę nie zmrużył oka, a mimo to radośnie idziemy dalej, do naszej Matki.
Pierwsza sobota lipca. Późnym wieczorem nad Konin nadciągają z dwóch stron burze. Zapowiada się nieprzyjemna noc. Tymczasem chwilę przed północą, kiedy wychodzimy po Mszy św. z kościoła pw. św. Maksymiliana, okazuje się, że jest przyjemnie, wiatr prawie ucichł i po burzach nie ma śladu. Jak się później dowiadujemy, tylko jedna z 291 comiesięcznych nocnych pielgrzymek pokutnych z Konina do Lichenia nie wyruszyła na szlak z powodu wichury. Ale wtedy pątnicy przez całą noc modlili się w kościele.
źródło: photogenica.pl
Ulicami Konina idziemy w milczeniu, w cichości ducha odmawiając Tajemnice Światła Różańca. Staramy się nie zakłócać nocnej ciszy, bo o tej godzinie wiele osób już przecież śpi. Na ulicach panuje zresztą niewielki ruch. Jedynie wystawy sklepowe biją blaskiem świateł. Nie zwracamy na nie jednak uwagi. Wchodzimy jakby w inny świat...
Pojedynczy przechodnie mijają nas raczej obojętnie. Jedynie lekko podchmieleni młodzi mężczyźni przyglądają się nam z zaparkowanego samochodu z wyraźną drwiną. W pewnym momencie jeden z nich krzyczy przez okno: „Trzech mogę zabrać!”. Ale widząc, że pielgrzymi zupełnie się nim nie przejmują, kończy żartować, schyla głowę i chowa się w głębi wozu.
Po dobrej godzinie mijamy ostatnie zabudowania miasta. Idąc ulicą, przy której stoją jeszcze pojedyncze domy, nagle wchodzimy w zupełną ciemność. Wrażenie jest niesamowite! Zaczął się podmiejski las. Nie ma tutaj żadnych świateł. Niewiele osób wyciąga latarki, podążamy więc dalej otuleni mrokiem. Pielgrzymów jest sporo, ale nie sposób ich policzyć. Pytamy idącego na końcu mężczyznę w kamizelce z napisem „Służba drogowa”, czy wie, ile osób zmierza do Lichenia. Bogdan — tak się przedstawia — potrafi na oko ocenić ich liczbę, bo pielgrzymuje już od wielu lat. — Dzisiaj idzie jakieś 600 osób — stwierdza. Zresztą chętnie wdaje się w rozmowę o pielgrzymce. — Niektórzy się z nas śmieją, że zamiast sobotni wieczór spędzać gdzieś na grillu czy na imprezie, my pielgrzymujemy. A my po prostu kochamy Matkę Bożą — wyznaje. Sam przyjeżdża tutaj z Jesionki k. Żyrardowa, a razem z nim kolejne nowe osoby. Kiedy zauważamy, że wśród pielgrzymów jest wielu mężczyzn, z uśmiechem wyjaśnia, że podobno kiedy jest wielu mężczyzn, to się niebo cieszy. Idący obok Zbyszek z parafii w Lądzie dopowiada, że zdarza się, iż pielgrzymują osoby na wózkach inwalidzkich, a nawet rodzice z małymi dziećmi.
Po chwili wędrówki w lesie jest czas na pierwszy krótki postój. Niektórzy siadają i wyciągają z plecaków kanapki. Duchowym opiekunem pielgrzymki jest ks. Janusz Ogrodowczyk, na co dzień proboszcz parafii pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Kole. Zaraz ruszamy w dalszą drogę. Najpierw, już głośno, razem odmawiamy kolejne tajemnice Różańca, poprzedzone rozważaniami ks. Janusza. Kiedy nam później o tym opowiada, przyznaje, że trudno mówi się, idąc w ciemności. — Warto jednak podejmować ten wysiłek. Buduję się bowiem wiarą i pobożnością tych pielgrzymów. A idą tu ludzie różnych stanów i z różnych środowisk, zarówno ludzie prości, jaki i lekarze czy profesorowie — stwierdza ks. Janusz związany z tą nocną pielgrzymką od przeszło 10 lat.
Minąwszy ok. godziny drugiej wioskę Rudzice, idąc łąkami w blasku księżyca, śpiewamy pielgrzymkowe piosenki. Chwilę przed trzecią stajemy na moment w kolejnej wsi — Anielewie, aby odmówić Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Wśród pielgrzymów dostrzegamy parę młodych ludzi trzymających się za ręce. Są małżeństwem od niespełna roku. — Przez tych kilka miesięcy od ślubu chcieliśmy wybrać się na tę pielgrzymkę, ale ciągle nam się nie udawało. Tym razem postanowiliśmy, że pójdziemy niezależnie od wszystkiego i nie przestraszyły nas wieczorne burze przechodzące nad Kołem, gdzie mieszkamy — wyjaśnia Piotr. Z kolei jego żona Bożena wyznaje, że idą do Lichenia, prosząc o zgodę w rodzinie, zdrowie i potomstwo dla siebie. — Bardzo mi odpowiada to nocne pielgrzymowanie, a szłam już kilkadziesiąt razy. Nocą można się bardziej skupić na modlitwie i przemyśleć wiele spraw, a do tego latem nie dokucza skwar — dodaje.
Podczas dłuższego postoju przed Grąblinem zaczyna robić się chłodniej. To znak, że nadchodzi świt. Kiedy przechodzimy przez las grąbliński, gdzie objawiła się Matka Boża Licheńska, jest już jasno. Przed nami idzie grupa czterech kobiet, które, jak się okazuje, przyjechały tutaj razem z Buku. Każda z własną intencją. Zachęciła je do tego 70-letnia pani Czesława, idąca już po raz 148. — Każdy miesiąc od 13 lat dzielę na pół. Zaraz po pielgrzymce dziękuję Bogu, że mogłam szczęśliwie przejść tę drogę, a potem proszę, abym mogła znowu wyruszyć do Lichenia w pierwszą sobotę. A intencji mam wiele — opowiada. Po raz pierwszy uczestniczyła w nocnej pielgrzymce pokutnej do Lichenia po śmierci męża, próbując w ten sposób wypełnić pustkę, jaka nastała w jej życiu. Zresztą Licheń to jej rodzinne strony i to tutaj postanowiła szukać wsparcia. — Duchowe wyciszenie, jakiego tu doświadczam, pozwala mi łatwiej na co dzień żyć — podkreśla.
Wraz z rozpoczynającym się nowym dniem, zaczynamy śpiewać Godzinki. Prowadzi je, razem z ks. Januszem, Anna Derling z Konina. Co miesiąc, od kilkunastu lat, zajmuje się ona m.in. sprawami organizacyjnymi pielgrzymki. Zresztą, tak jak wielu jej stałych uczestników, nie wyobraża już sobie, żeby na nią nie pójść. Jednak oprócz nich czasami przyjeżdżają na pielgrzymkę pokutną także osoby z różnych zakątków Polski, a nawet grupy z Niemiec czy Ukrainy. Niektóre parafie organizują też autokary dowożące pielgrzymów do Konina. Bywa, że liczba pątników wzrasta do blisko 2 tys. We wrześniu i październiku jest tutaj szczególnie dużo studentów, a na przykład w czerwcu zdarzają się grupy uczniów z katechetami.
W końcu, w porannej mgle, naszym oczom ukazuje się licheńska bazylika. Ks. Janusz intonuje w tym momencie pieśń O, Maryjo, witam Cię, którą wszyscy radośnie podchwytują. Idąc już przez Licheń, aby nie zakłócać spokoju niedzielnego poranka, każdy znów w ciszy odmawia Różaniec. Mijający nas na rowerze starszy pan, zatrzymuje się, zdejmuje czapkę i z szacunkiem kłania się w naszą stronę. Przed samą bazyliką ks. Janusz Ogrodowczyk mówi nam, że to całonocne zmęczenie i brak snu możemy ofiarować Bogu jako cząstkowe wynagrodzenie za grzechy i słabości, ofiarować w jakiejś konkretnej intencji, bądź też złożyć jako dziękczynienie za otrzymane od Niego łaski.
Do celu naszej wędrówki docieramy ok. godz. 5.30. Niektórzy z pielgrzymów siadają w ławkach, czekając na Mszę św. Inni na kolanach pokonują odległość między bramą bazyliki a głównym ołtarzem. Przed nami jeszcze chwila wzruszenia, kiedy na rozpoczęcie Mszy św. odsłonięty zostanie cudowny wizerunek Matki Bożej Licheńskiej.
Matka Boża Licheńska
Początki licheńskiego sanktuarium sięgają 1852 r. Wtedy to otaczany kultem przez miejscową ludność wizerunek Maryi z lasu w pobliskim Grąblinie został przeniesiony do kościoła parafialnego w Licheniu.
Maryja, czczona obecnie jako Matka Boża Licheńska i Bolesna Królowa Polski, objawiła się najpierw kowalowi z Izabelina, leżącego nieopodal Lichenia, umierającemu na pobojowisku z powodu ran odniesionych podczas tzw. bitwy narodów stoczonej pod Lipskiem w 1813 r. Ona też, po cudownym uzdrowieniu, poleciła mu szukać Jej wizerunku i odpowiednio go uczcić. Odnalazł go dopiero w 1836 r. w kopii obrazu Matki Bożej z Rokitna, który następnie umieścił w kapliczce na drzewie w grąblińskim lesie. Otaczana tam szczególnym kultem Maryja objawiła się raz jeszcze w 1850 r. pasterzowi Mikołajowi Sikatce, wzywając Polaków do zmiany sposobu życia i wyrzeczenia się grzechu.
Zgromadzenie Księży Marianów Niepokalanego Poczęcia NMP objęło licheńską parafię w 1949 r. Ocalały po II wojnie światowej cudowny obraz został w 1967 r. koronowany przez kard. Stefana Wyszyńskiego koronami poświęconymi przez papieża Pawła VI. W 2006 r. słynący łaskami wizerunek został przeniesiony do nowo wybudowanej świątyni pw. Najświętszej Maryi Panny, która rok wcześniej otrzymała od Stolicy Apostolskiej godność bazyliki mniejszej. Pięcionawowa licheńska bazylika o łącznej powierzchni 23 tys. mkw. jest obecnie największą świątynią w Polsce, ósmą w Europie i dwunastą na świecie. Posiada 365 okien i 52 drzwi, co stanowi nawiązanie do liczby dni i tygodni w roku, a wchodzi się do niej po 33 schodach, symbolizujących ziemskie lata życia Jezusa.
— Chodzę do Lichenia od 10 lat, zazwyczaj 6—7 razy w roku, przede wszystkim zimą. Mrozy mi nie przeszkadzają, mimo że w tym roku w lutym było -20 stopni. Za to latem, kiedy idzie się w nocy, nie męczą człowieka upały, jak podczas łódzkiej pielgrzymki na Jasną Górę, w której także uczestniczę. W tym roku szczególnie modlę się w czasie drogi za moją zmarłą w marcu żonę. Po raz pierwszy wziąłem też ze sobą wnuki: 12-letniego Kamila i 9-letnią Karinę. Postawiłem im jednak trzy warunki: sami musicie chcieć iść, musicie mieć zgodę rodziców i musi być ładna pogoda. No i idziemy!
— Do Lichenia zaczęliśmy chodzić nocą w drugiej połowie lat 80. Nie pamiętam dokładnie roku, ale początkowo było nas czworo. Znajomy paulin, śp. o. Tymoteusz, prosił o modlitwę za pewną osobę, zachęcając do ofiarowania też jakiegoś wyrzeczenia w tej intencji. Postanowiliśmy więc złożyć Bogu szczególną ofiarę nocnej modlitwy w drodze. Najpierw szliśmy z Koła do Lichenia — to jakieś 32 km — w pierwsze soboty miesiąca. O modlitwę wynagradzającą Jej Niepokalanemu Sercu tego właśnie dnia przez pięć kolejnych miesięcy prosiła bowiem Maryja w Fatimie. Ale ponieważ odmawiam także m.in. Nowennę do Miłosierdzia Bożego, tych pierwszych sobót zrobiło się dziewięć, a potem chodziliśmy po prostu dalej. Po jakichś dwóch latach połączyliśmy się z pielgrzymką idącą w ciągu dnia z Konina do Lichenia. W efekcie tego wyruszamy już teraz z Konina, ale dalej wędrujemy nocą. Każdy z pielgrzymów niesie ze sobą jakieś swoje sprawy i problemy. Ja modlę się szczególnie o to, żebym potrafił pełnić wolę Bożą, o pokój w ludzkich sercach i na świecie oraz o zdrowie duszy i ciała.
Na terenie sanktuarium znajdują się liczne pomniki i kapliczki poświęcone wybitnym Polakom (m.in. pomnik Jana Pawła II) czy uczestnikom nierzadko dramatycznych wydarzeń z historii Polski (m.in. powstańcom styczniowym czy sybirakom). Pielgrzymi często też wchodzą na licheńską Golgotę — 25-metrową kamienną górę zwieńczoną krzyżem, na której odprawiają Drogę Krzyżową. Na Golgocie znajdują się również groty-kaplice, np. poświęcona zabitym dzieciom nienarodzonym, czy nawiązujące m.in. do wydarzeń opisanych w Ewangelii. Od 2010 r. na terenie sanktuarium działa też Muzeum im. ks. Józefa Jarzębowskiego, w którym prezentowane są przede wszystkim eksponaty związane z historią Polski i polskiej emigracji z całego świata. Obowiązkowym miejscem, które trzeba nawiedzić, będąc w Licheniu, jest oddalony od niego o 2 km grąbliński las — miejsce objawień Matki Bożej. Rozmieszczone są w nim stacje Drogi Krzyżowej, mają tam również swój dom (pierwszy w Polsce) siostry anuncjatki, przybyłe w 2009 r. z Francji. Po wcześniejszym umówieniu się można tam odprawić indywidualne rekolekcje, natomiast tamtejszy kościół pw. Matki Bożej Dziesięciu Cnót Ewangelicznych jest na co dzień otwarty dla pielgrzymów.
Szczegółowe informacje na temat licheńskiego sanktuarium można znaleźć na: www.lichen.pl. Sanktuarium oferuje również pielgrzymom bazę noclegowo-gastronomiczną w Domach Pielgrzyma „Arka” oraz „Betania”, dysponujących ponad 1300 miejscami. Kontakt: www.arka.lichen.pl; e-mail: arka@lichen.pl; tel. 63 270 81 62.
— Idę do Lichenia, bo przeżyłem coś, co odmieniło całe moje życie. To było prawie trzy lata temu... Tak w ogóle pochodzę z Łodzi. Tam, z domu dziecka, adoptowali mnie i siostrę moi obecni rodzice. Kiedy dorastałem, bliżej mi było do kolegów z osiedla niż do Boga i Kościoła. Wracając jednak pewnego razu z imprezy pod wpływem środków odurzających, zostałem potrącony przez ciężarówkę. Przez 25 dni byłem w śpiączce farmakologicznej, z której cudem wyszedłem. Potem przeżyłem kolejne tygodnie w szpitalu i długą rehabilitację. Przez ten czas koledzy ani razu mnie nie odwiedzili. Więc „odstawiłem” na bok ich i używki. Doszło do mnie, że warto kierować się w życiu innymi wartościami niż dobra materialne. Zacząłem też na nowo poznawać Boga. O nocnej pielgrzymce dowiedziałem się, wracając z Lichenia z Oazy dla chorych, gdzie znajomi byli wolontariuszami. Opowiedziały mi o niej dziewczyny, które wówczas jechały ze mną busem. Dziś idę po raz drugi i ufam, że nie ostatni. Moim marzeniem jest pójść pieszo na Jasną Górę, ale na razie praca mi na to nie pozwala.
Aby wziąć udział w pielgrzymce pokutnej do Lichenia...
...trzeba po prostu przybyć w pierwszą sobotę miesiąca (najbliższa przypada 4 sierpnia) do kościoła pw. św. Maksymiliana Kolbego w Koninie (ul. św. Maksymiliana 2). O godz. 22.15 rozpoczyna się tam Różaniec, a o godz. 23.00 Msza św., po której o północy pielgrzymka wyrusza do Lichenia. Trasa liczy ok. 16 km, po godz. 5.00 pątnicy docierają do celu. O godz. 6.00 w bazylice, przed cudownym obrazem Matki Bożej Licheńskiej, sprawowana jest Msza św. kończąca pielgrzymkę. Osoby wracające w niedzielę rano do Konina mogą skorzystać z podstawionych autobusów lub autobusu PKS. Szczegóły podawane są w trakcie pielgrzymki. W drogę warto zabrać ze sobą latarkę, kurtkę przeciwdeszczową i prowiant oraz strój dostosowany do pory roku (pielgrzymka jest całoroczna).
opr. ab/ab