„Rodzinka” albo „Środowisko Wujka” to dzisiaj kilka pokoleń, ponad 150 osób w różnym wieku. Każdy z nich, poza kilkulatkami, przyznaje, że wiele zawdzięcza „Wujkowi”.
„Rodzinka” albo „Środowisko Wujka” to dzisiaj kilka pokoleń, ponad 150 osób w różnym wieku. Każdy z nich, poza kilkulatkami, przyznaje, że wiele zawdzięcza „Wujkowi”.
Gdy dzisiaj mówi się o rodzinie, mamy na myśli głównie kobietę, mężczyznę oraz dzieci. Ale terminu rodzina zwykło się także używać w odniesieniu do siostrzeńców, stryjenek, teściów, szwagrów, do wszystkich bliższych i dalszych kuzynów. A ponieważ współczesne rodziny kurczą się, bo mamy coraz mniej dzieci, nasze potomstwo mówi „ciociu”, „wujku” także do przyjaciół domu. Często nie zdajemy sobie nawet sprawy, jak duży może być wpływ dorosłych krewnych czy znajomych na wychowanie naszych dzieci. Najlepszym przykładem pozytywnego oddziaływania starszego, mądrego, doświadczonego człowieka na postawy, a nawet wybór drogi życiowej przez młodzież jest relacja, jaka łączyła Karola Wojtyłę, „Wujka”, bo tak Go nazywali, z młodzieżą z krakowskiego duszpasterstwa akademickiego. „Rodzinka” albo „Środowisko Wujka” to dzisiaj kilka pokoleń, ponad 150 osób w różnym wieku. Każdy z nich, poza kilkulatkami, przyznaje, że wiele zawdzięcza „Wujkowi”.
Środowisko skupione wokół „Wujka” to osoby, głównie młode, które w latach 1952–1978 postrzegały Karola Wojtyłę jako duchowego przywódcę. Trudno jednoznacznie podać liczbę osób należących do Środowiska, ponieważ – jak mówią sami przedstawiciele tej społeczności – do tego grona zaliczyć można także ich dzieci i wnuki. Ksiądz Wojtyła odbył ze Środowiskiem ponad sto podróży w góry i na kajaki. „Wujek” był, jak mówili, „do tańca i do różańca”. Skupiona wokół niego młodzież nie tylko uczestniczyła w wyprawach, ale regularnie uczęszczała na msze św. z Jego udziałem, rekolekcje oraz na imprezy okolicznościowe – imieniny, bale karnawałowe itp. Dzięki niemu młodzi integrowali się, mówili o sobie Rodzinka. „Wujek” udzielał im sakramentu małżeństwa, chrzcił dzieci.
Krakowianin, Stanisław Rybicki junior, był pierwszym dzieckiem chrzczonym przez biskupa Karola Wojtyłę. Ten „Wujek” – jak mówił mi przed laty – tym różnił się od innych wujków, którzy przewijali się przez dom jego rodziców, że rozmawiając z nim i bratem, traktował chłopców bardzo poważnie. – A miał w sobie coś takiego, że wszystko, co mówił, trafiało do dwunastolatka. Teraz mogę powiedzieć, że wówczas był to dla nas punkt odniesienia, chociaż nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy – wspominał w 2003 r. Stanisław Rybicki junior.
Prof. Teresa Malecka, pracownik naukowy Akademii Muzycznej w Krakowie, poznała „Wujka”, gdy miała 14 lat. Pierwszy raz na wycieczkę z jego grupą wybrała się w sierpniu 1960 r. w Bieszczady. Była najmłodszym uczestnikiem wyprawy. – Atmosfera była wspaniała. Osoba Wujka, który był już biskupem, stwarzała poczucie bezpieczeństwa. Zawsze można było liczyć na słowa otuchy z jego strony – w sytuacjach trudnych, w osobistych sprawach – opowiada prof. Malecka. Inni uczestnicy wypraw dodają, że „Wujek” był zawsze otwarty na wszystkie ich problemy, „o wszystkim chciał wiedzieć i robił wrażenie jakby nie było spraw nieważnych”.
O Janie Pawle II mówi się m.in., że jest „mistrzem przyjaźni”. Wiele razy dał tego dowód. O swoich przyjaciołach – w różnym wieku – pamiętał nawet będąc papieżem. Pisał do nich listy, kartki, kiedy tylko mógł zapraszał ich do siebie. Osoby z tzw. Środowiska podkreślają, że „pierwszy, ważny moment tej lekcji przyjaźni”, jaką pozostawił im Karol Wojtyła – Jan Paweł II to: „nie należy żałować czasu na przyjaźń”. On tego czasu za dużo nie miał, a jednak rozdawał go z wielką hojnością.
W nauczaniu Jana Pawła II często można spotkać refleksję, iż głęboka przyjaźń między ludźmi, wzmocniona w dodatku przyjaźnią z Bogiem, stanowi dla obu stron ogromną szansę pełnego rozwoju osobowego. „Umożliwia duchowe otwarcie na drugiego człowieka i jego wewnętrzne bogactwo. Uzdalnia do współpracy, pomaga w poznaniu siebie i sprzyja dojrzewaniu osobowemu” – pisze papież Polak. I dalej, że „przyjaciele, pragnąc nawzajem dla siebie dobra, mobilizują się do wysiłku, do pełniejszego >bycia<”. A także, że „przyjaźń zawsze rodzi otwartość na radości, cierpienia, lęki i nadzieje drugiego człowieka”. I że na taką przyjaźń, niezależnie od wieku, wszyscy czekamy i tego oczekujemy od swoich przyjaciół.
Przykład przyjaźni Jana Pawła II, wcześniej Karola Wojtyły z krakowską młodzieżą wskazuje, że młodzi ludzie chcą i potrafią czerpać z mądrości i doświadczenia osób starszych. Należy im tylko umożliwić spotkanie z nimi. Pobieżna sonda przeprowadzona przeze mnie wśród przyjaciół wykazała, że w czasie ostatniego Bożego Narodzenia nastolatki niechętnie odchodziły od świątecznego stołu, z uwagą słuchając dyskusji rodziców, krewnych oraz przyjaciół domu. Zniechęceni byli tylko ci, których pomijano w tych rozmowach, nie pozwalając wypowiadać własnego zdania czy przytaczać pewnych zdarzeń ze swojego życia.
O tym, że młodzież chce się wygadać, poradzić, skorzystać z doświadczenia dorosłych, świadczy sukces pewnej inicjatywy, która narodziła się przy parafii św. Zygmunta w Szydłowcu. W 2013 r. powstała tam „strefa JPII”. Słowo „strefa” wzięło się stąd, że wówczas na młodzieżowym topie w tym regionie był klub „Strefa G2” w Radomiu. – Chcieliśmy pokazać inną strefę, w której młodzież będzie się gromadzić, rozwijać i spędzać ze sobą czas, promując wartości bliskie Janowi Pawłowi II – mówi Przemysław Duda, inicjator przedsięwzięcia.
„Strefę JPII” powołano do życia w dniu, w którym do szydłowieckiej fary zostały wprowadzone relikwie bł. Jana Pawła II. Rok później, dla usprawnienia i sformalizowania działalności, została zarejestrowana fundacja. Młodzi nie mieli najmniejszych wątpliwości, by patronem ich działań stał się Jan Paweł II. – Dla mnie papież Polak był ogromnym autorytetem i wzorem przyjaciela młodych, ale też ojcem i drogowskazem. Nie bał się czasami ich zrugać, mówić, że źle coś robią, ale zawsze pokazywał, którędy powinni kroczyć – mówi Przemek Duda. W fundacji na stałe działa kilkanaście osób. Dużo więcej angażuje się w poszczególne akcje, których w ciągu roku jest niemało. – Nasze trzy sztandarowe to: Szlachetna Paczka, zbiórka żywności „Kosz pełen dobra” i „Zaczarowany tornister”, podczas której przygotowujemy wyprawki szkolne – wylicza Marek Staniek, wiceprezes fundacji.
Spotkania w strefie to nie tylko planowanie akcji pomocowych dla innych. Młodzi wspierają się też wzajemnie i wspólnie rozwiązują problemy. – Od początku założyłem sobie, że to ma być drugi dom. Tu gospodarzem jest Jan Paweł II, a my jesteśmy jedną wielką strefową rodziną – mówi prezes Duda.
W samym środku budynku, w którym działa fundacja, bije – jak mówią młodzi, „serce strefy”. To pokój „Wujka”. Tak – wzorem dawnych studentów Karola Wojtyły – nazywają Jana Pawła II członkowie fundacji. Stoi tam stolik, a na nim dzieła zebrane Jana Pawła II – dar od bp. Henryka Tomasika. – Do tego pokoju wchodzimy, by się wyciszyć, ale także pogadać z „Wujkiem”, powiedzieć mu, co nam leży na serduchach i go posłuchać – wyjaśnia Przemysław Duda.
Podstawą przyjaźni jest najczęściej koleżeństwo wynikające ze wspólnego przebywania i działania. Dzielenie zainteresowań, umiejętności, niebezpieczeństw i trudów może stać się początkiem przyjaźni wtedy, gdy dwie lub więcej osób odkryją w sobie podobną intuicję, podobny rodzaj wrażliwości na świat, gdy wspólnie dostrzegają wagę pewnych problemów, gdy wyznają tę samą prawdę czy też mają tę samą wizję świata. Wiele wskazuje, że młodzi z szydłowieckiej „strefy JPII” zostaną przyjaciółmi również kiedy dorosną. A swoje doświadczenia z tak dobrze przeżytej młodości przekażą następnym pokoleniom.
opr. ac/ac