Dzieci w sieci

Pedofilia to nie wyizolowane przypadki, lecz poważny problem społeczny!

W ostatnim czasie jednym z najbardziej gorących tematów w mediach w Polsce i na świecie stała się sprawa pedofilii. Głośno jest o niej choćby za sprawą rozpoczętego w Belgii procesu Marca Dutrouxa czy afery wokół dyrygenta chłopięcego chóru Polskie Słowiki Wojciecha K.

W trzecim dniu procesu Marc Dutroux zeznał, że bardzo zależało mu na ośmioletnich dziewczynkach - Julii i Melissie - i właśnie w trosce o nie zamknął je w piwnicy, żeby przypadkiem nie wykorzystali ich seksualnie inni pedofile. Zwłoki obu zagłodzonych na śmierć ośmiolatek znaleziono we wspomnianej piwnicy, a badania wykazały, że przed zgonem były wielokrotnie gwałcone. Sabinę Dardenne, która miała wówczas dwanaście lat, wspomina, że Dutroux wyciągał ją z klatki tylko po to, by ją gwałcić.

„Przyjaciele dzieci"

To nie przypadek, że belgijski pedofil-morderca kreuje siebie na przyjaciela dzieci. To stały motyw pedofilskiej propagandy: chcemy dobra dla dzieci, dlatego domagamy się dla nich prawa do współżycia z dorosłymi. Powtarzają to w kółko najbardziej znani promotorzy pedofilii, tacy jak m.in. Richard Farson - autor pracy „Prawa człowieka dla dzieci", Hubertus von Schoenebeck - założyciel stowarzyszenia „Przyjaźń z dziećmi" i twórca „Niemieckiego Manifestu Dziecięcego" czy Tom O'Carroll - przewodniczący międzynarodowej organizacji PIE (Pedophile Information Exchange).

Włoscy pedofile przeprowadzili ostatnio akcję internetową, w której apelowali, by przyznać prawa do stosunków seksualnych dzieciom przed dwunastym rokiem życia. Sukcesem lobby pedofilskiego można nazwać zmianę prawa w Danii. Obniżono tam mianowicie granicę wieku, od której seks nie jest już zakazany, do dwunastu lat. W tym samym czasie w Danii -po bardzo ostrych protestach ruchu obrońców zwierząt - zakazano pornografii o charakterze zoofilskim. Widać wykorzystywanie seksualne zwierząt wywołuje w tym kraju więcej oburzenia niż wykorzystywanie dzieci.

Afera Dutroux pokazuje, że w Belgii więcej przyjaciół mają „przyjaciele dzieci" niż same dzieci. Prokurator Jean-Marc Connerotte, który wpadł na trop siatki pedofilów, został zdymisjonowany, a jego następca ograniczył zasięg śledztwa. Zlekceważył zeznania Reginy Louf, którą w latach osiemdziesiątych jako dziecięcą prostytutkę zmuszano do udziału w orgiach, w których brali udział znani politycy i bankierzy. Była ona także świadkiem okrutnego zamordowania i spalenia na stosie innej dziewczynki - dwunastoletniej Christine van Hees.

Śledztwo w sprawie tego makabrycznego mordu ciągnęło się przez dwanaście lat i nie przyniosło rezultatów. Co ciekawe, sędzia, który prowadził tę sprawę, jako prawnik reprezentował żonę Jean-Michela Nihoula -wówczas podejrzanego o udział w tej zbrodni, a dziś zasiadającego na ławie oskarżonych razem z Markiem Dutrouxem. Sama Regina Louf zapamiętała z orgii poprzedzającej zbrodnię zarówno Nihoula, jak i Dutrouxa. Mimo to prokuratura odrzuciła hipotezę o istnieniu siatki pedofilskiej, obejmującej wysoko postawione osobistości.

Około trzydziestu świadków, którzy mieli na ten temat inne zdanie, zginęło w niewyjaśnionych okolicznościach. Jak wynika z sondaży, większość Belgów uważa jednak, że siatka taka istniała, a śledztwo celowo było prowadzone nieudolnie, by ukryć prawdziwych mocodawców zbrodni. Utwierdza ich w tym przekonaniu fakt, że prokuratura nie pofatygowała się nawet, by zbadać pięć tysięcy włosów znalezionych w piwnicy Dutrouxa.

Przerwać zmowę milczenia

W wielu państwach rośnie jednak społeczny opór wobec pedofilii. Od czterech lat prasa w Wielkiej Brytanii publikuje nazwiska i fotografie pedofilów. Wprowadzona w Stanach Zjednoczonych ustawa pozwala na informowanie sąsiadów o mieszkających w ich okolicy lub wprowadzających się właśnie pedofilach. We Francji i Portugalii policja rozbiła wielkie gangi pedofilskie. Większość obywateli Szwajcarii opowiedziała się w referendum za dożywotnią izolacją pedofilów-recydywistów. Podobne rozwiązanie rozważają politycy niemieccy - na razie czekają na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, który ma orzec, czy dożywocie dla pedofilów będzie zgodne z ustawą zasadniczą.

Podobną drogę - zaostrzenia istniejących obecnie przepisów karnych - wybrali politycy w Polsce. Prawo i Sprawiedliwość proponuje, by wykorzystywanie seksualne dzieci uznać za zbrodnię i podnieść dwukrotnie dolną granicę kary za ten czyn. PiS chce także, by pedofile-recydywiści mogli być skazywani na karę dożywocia. Poza tym pedofile powinni mieć zakaz pracy z dziećmi (np. jako nauczyciele, wychowawcy czy instruktorzy), przestępstwa przez nich popełnione nie ulegałyby zatarciu, a treść wyroków w ich sprawach podawana byłaby do wiadomości publicznej. Część z tych postulatów popierają także politycy SLD, np. Katarzyna Piekarska, która proponuje również przymusowe leczenie pedofilów. Za zdecydowanym zaostrzeniem kar za tego rodzaju przestępstwa opowiedział się również senator Zbigniew Religa.

Jeśliby doszło do takich zmian, to stanowić będą one kontrast w porównaniu z obecną sytuacją. W tej chwili bowiem kodeks karny przewiduje za pedofilię karę więzienia do 10 lat. Średnia długość orzekanej kary wynosi jednak od 2 do 3 lat, a w połowie przypadków kary są warunkowo zawieszane. Osoba skazana warunkowo powinna przebywać pod nadzorem kuratora, ale w praktyce nadzór taki jest fikcją, gdyż kurator, który ma ponad stu podopiecznych, nie jest w stanie rzetelnie kontrolować powierzonego mu przestępcy.

Zdecydowana większość pedofilów po wyjściu z więzienia powraca do swego procederu. Wynika to m.in. z tego, że więzienia nie pełnią funkcji resocjalizacyjnej. Obecnie leczy się zaledwie 20 spośród 1500 wszystkich pedofilów przebywających w polskich zakładach karnych.

Na dodatek wiele wskazuje na to, że gangi pedofilów mają w Polsce -podobnie jak w Belgii - możnych protektorów. Śledztwo w sprawie pedofilskiej siatki, zdemaskowanej w 2002 roku przez dziennikarzy „Wprost" i Polsatu, utknęło w martwym punkcie. Zamiast grubych ryb zgarnięto tylko płotki. Byli ministrowie sprawiedliwości - Lech Kaczyński i Stanisław Iwanicki są zgodni, że wokół tego procederu panuje zmowa milczenia, a na policję i prokuraturę wywierana jest presja wpływowych środowisk.

Pedofilskie raporty

Działania prawne, choć konieczne, wydają się jednak niewystarczające, by przeciwdziałać zjawisku pedofilii. Potrzebne są zmiany społeczne i kulturowe. Lobby pedofilskie czerpie bowiem legitymizację z osiągnięć tzw. rewolucji seksualnej. Powołuje się przy tym na głośne raporty Alfreda Kinseya, które stały się naukową podbudową wspomnianej „rewolucji". Dziś już wiadomo, że Kinsey prowadził swoje badania w sposób nie mający nic wspólnego z obiektywnymi kryteriami naukowymi, dążąc do udowodnienia założonej z góry tezy, że nie istnieje coś takiego jak perwersja seksualna. Nic więc dziwnego, że za w pełni uprawnioną normę - na równi z heteroseksualizmem - uznał on także homoseksualizm czy pedofilię.

Interesujące jest, skąd Kinsey wziął dane. Otóż - jak sam napisał -oparł swe badania na wywiadach z osobami dorosłymi, które miały kontakty seksualne z dziećmi i na tej podstawie rozpoznawały oraz interpretowały zachowania swoich małoletnich partnerów. Tak więc, głównymi autorytetami w dziedzinie dziecięcej seksualności okazali się pedofile gwałcący dzieci poniżej czwartego roku życia.

Co ciekawe Kinsey zlekceważył zupełnie relacje 80 procent molestowanych seksualnie dzieci, które miały zaburzenia emocjonalne po kontaktach płciowych z osobami dorosłymi i mówiły o swoim strachu związanym z tym doświadczeniem. Uznał mianowicie, że reakcje te są wynikiem pruderyjnych ograniczeń konserwatywnego społeczeństwa, w którym dzieci zostały wychowane.

Oburzamy się, gdy słyszymy, jak np. aresztowany ostatnio w Szczecinie 27-latek, używający pseudonimu „Diabeł", zgwałcił czteromiesięcznego chłopca. Ale w sumie nie zrobił on nic innego niż to, co zalecał i uznawał za normę największy guru rewolucji seksualnej - Alfred Kinsey. Jeśli więc chcemy uderzyć w pedofilię, musimy strącić z piedestału największy „naukowy" autorytet tego środowiska. Zdemaskowanie Kinseya jako szarlatana uderza jednak w podstawy całej rewolucji seksualnej - nie tylko w pedofilów, lecz również w lobby pornograficzne czy homoseksualne, dla których Amerykanin nadal pozostaje pozytywnym bohaterem. Dlatego przebicie się do świadomości publicznej z przekazem o rzeczywistym charakterze badań Kinseya będzie trudne, ale nie niemożliwe. W imię prawdy i dla dobra dzieci.

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama