Leśną drogą do kościoła w Suchowoli jest nieco ponad 4 km. W dzieciństwie Alek Popiełuszko – późniejszy ksiądz Jerzy – codziennie przemierzał tę drogę pieszo. Z rodzinnego domu wyniósł poważne podejście do wiary.
"Idziemy" nr 42/2009
Leśną drogą do kościoła w Suchowoli jest nieco ponad 4 km. W dzieciństwie Alek Popiełuszko – późniejszy ksiądz Jerzy – codziennie przemierzał tę drogę pieszo. Z rodzinnego domu wyniósł poważne podejście do wiary.
W niedzielne popołudnie maleńka wioska wygląda jak opuszczona. W rozciągniętych przy asfaltowej drodze gospodarstwach, nie widać żywego ducha. Szukając rodzinnego domu księdza Jerzego, docieramy do połowy wsi. Jak na umówione spotkanie wychodzi ku nam mama księdza Jerzego. W zawiązanej na głowie chustce, podpierając się lekko laseczką. Z kluczem w ręku, zmierza do małej kapliczki, która stoi, po drugiej stronie drogi, za drewnianym płotem.
– Codziennie tu przychodzę – mówi pani Marianna Popiełuszko. Małe pomieszczenie wielkości może 15 mkw. urządzone jest jak domowy pokój i kącik modlitwy zarazem. Po bokach stoją dwie ławki. A na końcu dwa stoliki nakryte białymi obrusami: z figurką Jezusa Miłosiernego i Matki Bożej Fatimskiej. Pośrodku krzyż opleciony różańcem. Obok figur dwie duże fotografie księdza Jerzego. Na mniejszej on promienny, radosny z głową pochyloną, w kwiatach. Na drugiej, ubrany w ornat, zamyślony, zapatrzony gdzieś w dal.
– Przedtem wisiały w domu – mówi pani Marianna. Od 17 lat ta kapliczka jest specjalnym miejscem zadumy i modlitwy. Tu w maju odmawia Litanię Loretańską, w czerwcu do Serca Pana Jezusa, w październiku Różaniec. Pogodna, rześka, pełna poczucia humoru. Zupełnie nie wygląda na spracowaną kobietę, która w przyszłym roku obchodzić będzie 90. urodziny. – Taka była przez całe życie – mówią o niej w rodzinie.
Na dźwięk słów „ksiądz Jerzy” twarz pani Marianny zmienia się jednak w ułamku sekundy. Zamyśla się, gasną jej oczy. To ciągle otwarta rana. Jest tak jak kiedyś powiedziała: „Bo śmierć syna jest jak kamień na całe życie”. Ożywia się, kiedy może mówić o modlitwie – o tym, czym żyje na codzień. Czym żyła w rodzinnym domu w Grodzisku i potem w Suchowoli, gdy przychodziły na świat kolejne dzieci.
– W moim rodzinnym domu w Grodzisku odmawialiśmy też nabożeństwo lipcowe. A czy wy dzisiaj wiecie, co to jest? – pyta. Litanię do Krwi Chrystusa odmawiała też w lipcu w Okopach. To ona jednoczyła rodzinę na wspólnej modlitwie. Na stole stał krzyż i świece. Teresa, Józef, Alek i Stanisław razem z rodzicami klękali i odmawiali w środy nowennę do Matki Bożej Nieustającej Pomocy, w piątki Litanię do Serca Pana Jezusa, w soboty Litanię do Matki Bożej Loretańskiej. Każdy dzień pani Popiełuszkowa zaczynała od śpiewania godzinek. W Wielkim Poście śpiewało się „Drogę Krzyżową”. Wszyscy z wioski przychodzili do jednego domu w środy, piątki, soboty i niedziele. Każdego dnia gościli w innym.
– Dzisiaj nie ma kto przychodzić – mówi pani Popiełuszkowa. Z 25 gospodarstw w Okopach zostało 20. W wielu domach sami starsi ludzie. W niektórych tylko jedna osoba. Młodzi powyjeżdżali. Do kapliczki na modlitwę przyjdzie jedna, dwie osoby. Raz w roku, wiosną miejscowy proboszcz odprawia tu Mszę św. A po niej idzie święcić na dobry zbiór pola tych, którzy jeszcze gospodarzą w Okopach.
Pani Popiełuszko pomaga w gospodarstwie prowadzonym przez syna Stanisława w czym jeszcze może. Życie nie szczęści jej krzyży. Niedawno zmarła mieszkająca w tym samym domu synowa. W chwili śmierci miała tyle lat ile ks. Jerzy. Osierociła 3 córki. Wcześniej nagle zmarł 18-letni wnuczek.
O swoim synu podczas naszej rozmowy pani Marianna ani razu nie powie: „Jerzy albo Jurek”. Tylko zawsze „ksiądz Jerzy”. Tak, jak i wszyscy w rodzinie, także dwaj bracia i siostra. Najbliższa rodzina przekonana jest o jego świętości. – Modlimy się za wstawiennictwem księdza Jerzego. Czujemy, że doświadczany pomocy – mówi Alfreda Popiełuszko. – Mój mąż Józef, starszy brat księdza Jerzego, 9 lat temu dowiedział się, że narośl na jego języku to złośliwy nowotwór. Modliliśmy się. Nie był operowany. Żyje, choć narośl trochę przeszkadza. Podobnie siostra księdza Jerzego Teresa, u której wykryto raka. Mama też doświadczyła cudu. Jeszcze za życia księdza Jerzego miała wodną narośl na kolanie. Po śmierci syna modliła się przy grobie i wyzdrowiała – opowiada Alfreda Popiełuszko. – We wszystkich sprawach modlę się do księdza Jerzego. Chora córka dzięki Bogu wyzdrowiała i pracuje. Teraz druga chora. Ile Bóg pozwoli tyle będzie życia – mówi Teresa Boguszewska, starsza siostra księdza Jerzego.
Do Okopów z rzadka dzisiaj zaglądają pielgrzymi. – Kiedyś przychodziła tu piesza pielgrzymka z Warszawy, od grobu księdza Jerzego – mówi Alfreda Popiełuszko, bratowa księdza Jerzego. Szli potem dalej aż do Matki Bożej Ostrobramskiej w Wilnie. – Raz dołączyliśmy z mężem Józefem, bratem księdza Jerzego – wspomina. – Teraz przyjeżdżają pielgrzymi, ale nie często – mówi. W 10. rocznicę śmierci księdza Jerzego, obok kapliczki, „Solidarność” regionu białostockiego umieściła pamiątkową tablicę – wyryte na głazie słowa ks. Jerzego: „Nie wolno milczeć”.
W RODZINNEJ PARAFII
Pielgrzymi częściej niż do Okopów docierają do rodzinnej parafii księdza Jerzego w Suchowoli. – Średnio co trzeci dzień jest pielgrzymka autokarowa. Przyjeżdżają grupy z całej Polski, Częstochowy, Poznania, Wrocławia, Gdańska, Kielc, Warszawy. Ostatnio jednego dnia przyjechało 12 autokarów, prawie 700 osób – mówi ks. Witold Skrouba, miejscowy proboszcz. W kościele pod wezwaniem św. Apostołów Piotra i Pawła znajduje się chrzcielnica, która jest świadkiem chrztu księdza Jerzego. Na placu przed świątynią pomnik księdza Jerzego i symboliczny grób. Jest także Izba Pamięci męczennika. Większość rzeczy z okresu dziecięcego, młodości, czasów kapłaństwa i okresu po morderstwie, ofiarowała rodzina ks. Jerzego. – Ciągle jeszcze ludzie przychodzą, chcą przekazać coś nowego zdjęcia, pamiątki – mówi ks. Skrouba.
Izbę, podobnie jak i symboliczny grób księdza Jerzego, utworzył w 1984 r. pracujący w tutejszej parafii ks. Stanisław Suchowolec. Obydwaj kapłani przyjaźnili się ze sobą. Ksiądz Suchowolec zaraz po święceniach w 1983 r. skierowany został do parafii w Suchowoli. Starszy od niego o 11 lat ksiądz Jerzy był dla niego wzorem. Pod koniec lata 1984 r., ks. Popiełuszko w czasie Mszy św. sprawowanej przez ks. Suchowolca wygłosił patriotyczne kazanie. Miał potem powiedzieć do swojej matki: „Mamo, nie martw się. Jeśli – nie daj Boże – mnie się coś stanie, to przecież Staszek mnie zastąpi".
Obydwaj księża umówili się, że 11 listopada, w święto narodowe, wspólnie odprawią Mszę św. w Suchowoli. Taką na wzór Mszy św. za Ojczyznę, jakie odbywały się w Warszawie. Nie zdążyli. 30 października wyłowiono ciało zamordowanego księdza Jerzego z Wisły we Włocławku. Ta śmierć była silnym wstrząsem dla ks. Suchowolca. Od listopada 1984 r. wprowadził w każdą drugą niedzielę miesiąca Mszę św. za ojczyznę i w intencji beatyfikacji księdza Jerzego. Rodzicami księdza Jerzego opiekował się jak rodzony syn. Na Msze św. do Suchowoli przyjeżdżali ludzie z całego regionu białostockiego.
Od tego czasu ks. Suchowolec stał się obiektem działań SB, w ramach Sprawy Operacyjnej opatrzonej kryptonimem "Suchowola". Nękano go telefonami i listami z pogróżkami o rychłej śmierci. Raz został pobity przez „nieznanych sprawców”. Przygotowywano zamachy, uszkadzając na przykład hamulce w samochodzie. W 1986 zaczął pracę jako wikary w parafii Niepokalanego Serca Maryi w Białymstoku. Tam także odprawiał Msze św. za Ojczyznę, działał na rzecz „Solidarności”. W styczniu 1989 r. zginął w swoim mieszkaniu w „nieszczęśliwym wypadku”, na skutek zaczadzenia. Miał 31 lat. Według orzeczenia prokuratorów z lubelskiego IPN, wydanego w 2006 r., został zamordowany wskutek działania Służby Bezpieczeństwa.
W parafii w Suchowoli żywa jest pamięć o księdzu Jerzym. – Od nas wyruszały pielgrzymki do grobu księdza Jerzego przy kościele św. Stanisława Kostki w Warszawie. Kilkakrotnie jednodniowe autokarowe i kilkudniowe rowerowe – mówi proboszcz miejscowej parafii. Trzy szkoły obrały sobie księdza Jerzego za patrona. W obchodzonych w czerwcu Dniach Suchowoli organizowany jest Cross-Bieg do Okopów. Co roku w rocznicę zamordowania księdza Jerzego w parafii wystawiany jest spektakl słowno-muzyczny. Odprawiana jest Msza św., odbywa się też modlitwa różańcowa, po której przy symbolicznym grobie ustawiane są znicze – w ilości odpowiadającej liczbie lat upływających od śmierci księdza Jerzego.
19 dnia każdego miesiąca w kościele w Suchowoli Mszę św. w intencji księdza Jerzego zamawia Marianna Popiełuszko. – Może jakieś niedociągnięcia były ks. Jerzego – mówi i chce to wypełnić modlitwą i Eucharystią. Tak już od 25 lat – opowiada Alfreda Popiełuszko, bratowa ks. Jerzego. – Mama postanowiła, że dopóki żyje, będzie tak modlić się za syna. Aż do czasu wyniesienia na ołtarze.
opr. aś/aś