Pod hasłem: Stop przemocy!

Nowelizacja ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie - potencjalne pułapki: dzieci zaś staną się własnością państwa zamiast dziećmi swoich rodziców

Wszyscy są zgodni co do tego, że w Polsce istnieje przemoc domowa. Różnią się jednak poglądami, jak jej zaradzić.

Na początku lutego tego roku, po przeszło 10 miesiącach prac nad projektem, Sejmowa Komisja Polityki Społecznej i Rodziny przyjęła nowelizację ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Na początku marca odbędzie się w Sejmie jej drugie i trzecie czytanie. Później ustawa trafi do Senatu, skąd, po około miesiącu, wróci do Sejmu. W kwietniu możemy się więc spodziewać zakończenia jej procesu legislacyjnego. Najdalej w maju pozostanie tylko złożenie pod nią prezydenckiego podpisu. Pod ustawą, jak możemy się spodziewać, w jej obecnym kształcie. Przyjrzyjmy się więc, co nas czeka.

Żona zostaje w domu

Projekt nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie wprowadza wiele nowych rozwiązań. Dzięki wnioskom ze strony służb zajmujących się przypadkami poważnej przemocy w rodzinie zaproponowano izolację jej sprawców. Przepis, który wprowadza projekt ustawy, daje możliwość zastosowania przez prokuratora środka zapobiegawczego, jakim jest nakaz opuszczenia lokalu, jeżeli zachodzi obawa ponownego popełnienia przestępstwa z użyciem przemocy. W praktyce takie sytuacje mają miejsce najczęściej z udziałem pijących mężczyzn. − Do tej pory to pobita żona uciekała z mieszkania. Wprowadzono takie rozwiązanie, ponieważ uznano, że aby powstrzymać znęcanie się nad rodziną, trzeba odseparować sprawcę. To, moim zdaniem, dobre rozwiązanie — stwierdza w rozmowie z „Przewodnikiem” poseł Adam Śnieżek z PiS, członek sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny.

Wśród innych zmian zaproponowanych w projekcie nowelizacji ustawy znajdują się również te dotyczące rozwoju profilaktyki zapobiegania przemocy. Gminy oraz samorządy wojewódzkie będą miały obowiązek opracowywania i realizacji programów przeciwdziałania przemocy. Przewiduje się, iż nadzór i kontrolę nad zadaniami samorządów w tym obszarze będzie sprawował wojewoda, m.in. powołując wojewódzkiego koordynatora. — Musimy mieć świadomość, że pociągnie to za sobą powstanie całej administracji. Praktyka pokaże, na ile są to stanowiska potrzebne — zauważa Adam Śnieżek. — Niestety, w ustawie nie ma nic na temat powstrzymywania przemocy w mediach, która jest jednym z głównych czynników złego oddziaływania na młodzież — dodaje poseł PiS.

Sąsiedzkie donosy

Należy pamiętać, że podstawową ideą wprowadzonej nowelizacji ustawy jest większa pomoc ofiarom przemocy w rodzinie. Kiedy jednak przyjrzymy się kilku kolejnym propozycjom zawartym w projekcie, nasz optymizm dotyczący czekających nas zmian prawnych w tym zakresie zapewne zmaleje. Projekt przewiduje np. utworzenie w gminach siedmioosobowych zespołów interdyscyplinarnych, które miałyby rozpatrywać zgłoszone przypadki przemocy w rodzinie. W ich skład mają wejść m.in.: pracownik socjalny, policjant, lekarz, kurator sądowy i pedagog. − Te zespoły mają zapisany w ustawie szereg uprawnień, przede wszystkim do zbierania „wrażliwych” danych o rodzinie dotyczących np. stanu zdrowia czy nałogów i to bez zgody sądu — mówi poseł Śnieżek. Informacje te będą zbierane na podstawie zgłoszeń składanych chociażby przez sąsiadów, którzy zauważą kłótnię w rodzinie, nawet wbrew woli zainteresowanych. Prawnicy kwestionują tę propozycję, uznając ją za naruszającą prawo do prywatności i za niezgodną z Konstytucją RP.

Czym jest klaps?

Jedną z ważniejszych propozycji projektu jest przepis, na podstawie którego pracownik socjalny będzie mógł natychmiast zabrać dziecko z domu, w którym w wyniku przemocy zagrożone jest jego życie lub zdrowie. Odebrania dziecka będzie mógł dokonać przy udziale pracownika służby zdrowia lub policjanta, a w ciągu 24 godzin zobowiązany jest zawiadomić o tym sąd rodzinny. − Moim zdaniem pracownicy socjalni w Polsce nie są przygotowywani do podejmowania tak istotnych decyzji — stwierdza poseł Śnieżek. − To jest rozwiązanie zbyt daleko idące. Upatruję tutaj niebezpieczeństwa, zwłaszcza w sytuacji rozpadającej się rodziny, kiedy to małżonkowie będą przy pomocy pracownika socjalnego „wyrywali” sobie dziecko — mówi parlamentarzysta, dodając, iż obawia się, że może także dochodzić do sytuacji zabierania dzieci z powodu biedy w rodzinie.

Kolejne proponowane rozwiązanie to wyraźny, dobitny zakaz „stosowania kar cielesnych, zadawania cierpień psychicznych i innych form poniżania dziecka”. − Istnieje obawa, że zwykły klaps zostanie potraktowany jako stosowanie kary cielesnej i mogą się zdarzać zgłoszenia takich sytuacji. Co więcej, można się spodziewać, że tak jak w krajach zachodnich, same dzieci, zwłaszcza zbuntowane nastolatki, będą donosić na swoich rodziców — opowiada poseł Śnieżek.

Zakneblować katolików

Czy więc także w Polsce rodzice zakazujący dzieciom np. kontaktu z rówieśnikami, którzy ich zdaniem mają na nie zły wpływ, uznani zastaną za winnych psychicznego znęcania się nad nimi? − Jeśli „narzucanie poglądów”, „krytykowanie zachowań seksualnych” albo „ograniczanie kontaktów” ma być przemocą, to każda rodzina katolicka jest patologiczna i nie ma prawa wychowywać własnych dzieci. Podobnie zresztą, jak każda rodzina niekatolicka, która poza żywieniem i dachem nad głową, chce zapewnić dziecku wychowanie, uczyć je różnicy między dobrem a złem, tak jak od wieków dzieje się we wszystkich kulturach — tłumaczy w rozmowie z „Przewodnikiem” Joanna Najfeld, publicystka i feministka pro-life. − Ta ustawa to bezprecedensowy zamach na prawa dzieci i rodziców — podkreśla, dodając, że praktycznie obala ona koncept praw rodzicielskich, czyniąc dzieci własnością państwa, do dowolnej dyspozycji urzędników. — Przypomina to sowieckie metody totalitarnej kontroli i inwigilacji rodzin. Jeśli ustawa wejdzie w życie, będzie szczególnie groźna dla konserwatystów aktywnych w przestrzeni publicznej, skutecznie ich kneblując — uważa Najfeld. Przekonuje, że „lewicowi ekstremiści” nie będą musieli „terroryzować katolików” procesami przeciw wolności słowa. − Konserwatyści sami będą bali się publicznie wyznawać poglądy na seksualność, bo krytykowanie pewnych zachowań to według ministerstwa dowód na maltretowanie własnych dzieci — ostrzega publicystka.

Cóż więc pozostaje w tej sytuacji nam, katolikom? Kiedy nasi przedstawiciele przygotowują szkodliwe projekty ustaw, powinniśmy protestować. − Protesty społeczne są bardzo ważne, ponieważ oddziałują na rząd i parlamentarzystów — przekonuje poseł Śnieżek. Pod ich wpływem zarówno Sejm, jak i Senat mogą jeszcze wprowadzić korzystne zmiany do projektu ustawy. Jest więc jeszcze cień szansy...

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama