Pokój w rodzinie jest tym, czym układ odpornościowy dla organizmu - chroni przed śmiertelnymi zagrożeniami z zewnątrz. I podobnie jak on wymaga wzmacniania i odbudowywania
Pokój w rodzinie jest tym, czym układ odpornościowy dla organizmu – chroni przed śmiertelnymi zagrożeniami z zewnątrz. I podobnie jak on wymaga wzmacniania i odbudowywania. O pokój i miłość w naszym życiu, w rodzinach należy wciąż zabiegać, a przy tym nie zniechęcać się ewentualnymi porażkami.
Wspominając św. Jana Pawła II, ks. kard. Stanisław Dziwisz przyznał, że Papież mimo różnych przeciwności, mimo napiętego kalendarza codziennych zajęć zawsze budował wokół siebie atmosferę pokoju. Prymas Tysiąclecia czynił podobnie. Mając świadomość ciążącej na nim odpowiedzialności za Kościół w Polsce i swoistego osamotnienia w walce o jego prawa, był przykładem człowieka wielkiego pokoju wśród szalejącej nawałnicy komunistycznego zniewolenia. Nawet jeden z aresztujących go funkcjonariuszy przyznał, że duże wrażenie zrobił na nim pokój, którym emanował Prymas podczas zatrzymania i uwięzienia. Odwołuję się do tych dwóch ważnych dla mnie postaci, gdyż są współczesnym przykładem tych, o których Jezus powiedział: „Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi” (Mt 5, 9).
Znane przysłowie mówi: „Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”. Dla mnie rodzina jest spokojnym portem, do którego chcę wracać; miejscem i środowiskiem, za którym się tęskni podczas przymusowej rozłąki, gdzie wspólnie stawia się czoła wszelkim przeciwnościom życia. W rodzinie wszelkie problemy możemy nieść razem, wspierając się i modląc. Ostatnio mój syn był w szpitalu. Gdy po tygodniowym leczeniu opuścił jedną klinikę, aby nazajutrz udać się do kolejnej, moja żona dostrzegła na jego twarzy smutek. Nie bał się lekarzy ani czekających go zabiegów, lecz chciał być już w domu, bo tu czuł się dobrze i bezpiecznie. Kilka dni po wyjściu syna ze szpitala moja żona trafiła na oddział porodowy. Gdy została wypisana, westchnęła z ulgą: „Nic tak nie cieszy jak to, że się wraca do domu”. Dom – mimo mnóstwa spraw, czasem hałasu – jest dla mnie miejscem, za którym tęsknię; miejscem pokoju.
Gdy zastanawiałem się nad tym, co może zakłócać pokój w rodzinie, doszedłem do wniosku, że są to dwie grupy czynników. Do pierwszej grupy zaliczyłbym to, co jest zależne od nas samych, np. egoizm, zbytnie skupianie się na sobie, pyszałkowatą miłość własną czy lenistwo. Ktoś mógłby powiedzieć, że to pospolite przywary, a nawet błahostki. Tymczasem pozostawione same sobie, niekontrolowane przez nas przenikają jak toksyny do krwiobiegu zdrowych tkanek wspólnoty małżeńskiej, rodzinnej, podtruwając je i czyniąc wspólne życie nieznośnym. Czasem trzeba ugryźć się w język, by nie krzyknąć, nie skrzywdzić słowem, które jak miecz potrafi mocno zranić. Drugą grupę czynników zakłócających pokój w rodzinie stanowią moim zdaniem te nie do końca zależne od nas, np. problemy w pracy, choroby, przykre czy stresujące wydarzenia. Powodują one napięcia, absorbują nasze myśli i uczucia. Są jednak nieodłączną częścią naszego życia, krzyżem, który niesiemy.
Św. Josemaría Escrivá pomimo przeciwności i problemów nigdy nie tracił wewnętrznego pokoju i dobrego humoru. Nie odcinał się od innych, nie koncentrował tylko na sobie. Nie zamykał się jak ślimak w swojej skorupie. Nawet gdy problemy były poważne i przygniatały go jak ciężkie kamienie, sprawiając, że nie mógł zasnąć z ich powodu, prosił Boga: „Panie, daj mi zasnąć, gdyż jutro muszę dużo pracować dla Ciebie”. Ufna modlitwa zawsze pomagała.
Uważam, że sakrament pokuty i modlitwa są tym, co bez względu na okoliczności pomaga w budowaniu pokoju i miłości w sercu, a tym samym w rodzinie. Widzę to przede wszystkim po sobie, ale również po moich dzieciach, które są dosyć temperamentne i nieraz dochodzi między nimi do kłótni. Kiedyś jedno z nich (świeżo po przystąpieniu do sakramentu pojednania) krzyknęło do pozostałych, że i tak nie będzie się z nimi kłócić, bo jest po spowiedzi i przyjęciu Komunii świętej. Wspólna modlitwa, różaniec odmawiany bez pośpiechu, a także dobry humor są dla naszej rodziny nieocenioną pomocą w budowaniu pokoju i jedności.
Jak już wspomniałem, pokój w rodzinie należy nieustannie budować i dbać o niego. Bez naszych starań nie przetrwa. Trzeba pamiętać, że zależy on od wielu czynników: uśmiechu, wspólnego świętowania, pomagania sobie poprzez modlitwę indywidualną i rodzinną aż po ciężką pracę nad sobą, swoim charakterem i swoimi przywarami. Dlatego nie żałujmy czasu poświęconego najbliższym, uśmiechajmy się do siebie, starajmy się nie podnosić głosu, zatrzymajmy się czasem w biegu, a z pewnością w naszej rodzinie będzie gościł pokój. Warto na koniec odpowiedzieć sobie na kilka pytań: czy potrafię słuchać moich bliskich? częściej się uśmiecham czy narzekam? czy zbyt łatwo i zbyt często nie podnoszę głosu? czy moi bliscy mają pewność, że są dla mnie ważni? czy częściej słyszę: dlaczego na mnie krzyczysz, czy: jak dobrze, że już jesteś w domu?
opr. aś/aś