Ewangelia stereo i w kolorze

Czy w mediach publicznych jest miejsce dla Ewangelii?

Świat się zmienia, chociaż co do tego czy tak naprawdę zmieniają się ludzie, zdania są podzielone. Nadal trwa jednak walka o to, by nie zmieniali się na gorsze. Szeroko pojęta branża medialna skupiona na rozrywce, nie zawsze stara się promować wartości, które niesie w sobie Ewangelia, za to kształtuje typ odbiorcy, który coraz rzadziej sięga chociażby po książkę. Jak więc docierać do ludzi ze Słowem Bożym — to pytanie stawiają sobie wszystkie katolickie media i znajdują... różne odpowiedzi.

Pytanie o udział Kościoła w życiu społecznym jest tak stare jak sam Kościół. Na przestrzeni wieków Kościół wpływał na rzeczywistość, ale też i rzeczywistość wpływała na Kościół. Również i dzisiaj trwa nieustanna debata nad rolą Kościoła w państwie, społeczeństwie, narodzie. Aby taki dialog prowadzić, potrzebne są media.

Czy w publicznych mediach brakuje Ewangelii? Zdaniem Kościoła tak. Tematyka kościelna oczywiście pojawia się w serwisach informacyjnych, ale rzadko skupia się na istocie pracy duchowieństwa, czyli ewangelizacji. Tym muszą się zająć media katolickie. Jaka jest ich kondycja?

Rynek i twarda konkurencja w znacznej części dotyczą również mediów katolickich, zwłaszcza tych elektronicznych. Wśród tych ostatnich Ewangelii raczej nie brakuje na falach radiowych, ale medium o największej „sile rażenia” — telewizja, okazuje się dla nauki Kościoła polem raczej opornym.

Religia limitowana

Telewizja publiczna z racji swojej misyjności jest zobowiązana udostępniać czas antenowy również dla audycji religijnych, co zresztą czyni, żeby wspomnieć chociażby program „Ziarno”. Miejsce na audycje religijne znajduje się również w programach regionalnej TV3. W serwisach informacyjnych nie brakuje również relacji z pracy Jana Pawła II, a pielgrzymki relacjonowane są w sposób jak najbardziej profesjonalny i obszerny. Jest to jednak wydarzenie tyleż medialne, co (z punktu widzenia nadawcy oczywiście) komercyjne.

Pozostali nadawcy, czyli stacje prywatne, audycje religijne nadają, ale rzadko przekraczają one 1 procent czasu antenowego. Dużo to czy mało? Raczej mało, a dowieść tego można choćby na papieskim przykładzie. Postać Jana Pawła II jest szeroko prezentowana na łamach mediów, żeby nie powiedzieć, że śledzą one każdy jego krok.

Mało jest dlatego, że praktycznie nie jest prezentowana papieska nauka, a raczej trudno uwierzyć w to, że papież chciałby występować w mediach jedynie dla samej popularności.

Koncesja franciszkanów

Próbą odwrócenia tego ładu medialnego miała być Telewizja Plus, która choć nie określała się jak katolicka, to jednak miała być robiona przez katolików w zgodzie z katolickimi wartościami. Z badań OBOP-u przeprowadzonych na zamówienie nowo powstającej stacji wynikało, że niemal co trzeci telewidz nie jest usatysfakcjonowany obecną ofertą telewizyjną epatującą przemocą i seksualnością. Te same badania potwierdziły, że jest zapotrzebowanie na program bezpieczny, spokojny, chroniący dzieci. Nie byłoby też to żadne novum, bo podobne kanały od lat funkcjonują z powodzeniem na rynku zachodnim, jak chociażby amerykański Family Channel.

Tymi racjami kierowali się oo. franciszkanie, właściciele spółki Telewizja Familijna, utworzonej w roku 1997. Spółka pierwsze doświadczenia w branży zbierała produkując programy dla Telewizji Niepokalanów, którą stale nękały kłopoty finansowe, bo telewizji nie da się zrobić bez dużych pieniędzy. Franciszkanie, właściciele jednej z czterech prywatnych koncesji na naziemne nadawanie telewizji w naszym kraju zaczęli więc szukać partnerów do uruchomienia nowej stacji nazwanej w końcu TV Puls. W 2000 roku do spółki przystąpiło 5 wielkich spółek: Prokom Investments i cztery z udziałem Skarbu Państwa, PKN Orlen, KGHM Metale, Polskie Sieci Energetyczne i PZU Życie. Pierwsze cztery wniosły do spółki po 26 milionów (po 9,61 procent udziałów), a PZU Życie 13 milionów złotych (4,8 procent udziałów). Pozostałe udziały (56,77 procent) pozostały w rękach właścicieli koncesji, czyli Prowincji Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych.

Polityczny ogon

Ten fakt wywołał prawdziwą medialną burze. Przeciwko angażowaniu w prawicową stację telewizyjną funduszy ze spółek Skarbu Państwa protestowała głównie ówczesna lewicowa opozycja. To pierwszy, choć nie jedyny problem nowo powstałej stacji.

— Biznesplan Telewizji Puls zakładał emisje obligacji, do wykupienia których zobowiązało się pięciu inwestorów, w tym Prokom Investments, który obligacje przyjął, jednak za nie do tej pory nie zapłacił. Obligacje te zresztą TV Puls miała odkupić po wypracowaniu zysków. Pozostali akcjonariusze zobowiązali zarząd spółki do wyegzekwowania należnych środków i w ten sposób do sądu trafił wniosek o ogłoszenie upadłości Prokomu — wyjaśnia Robert Szaniawski z działu prasowego TV Plus.

Łączna kwota zadłużenia Prokomu wobec Telewizji Familijnej przekracza dziś 29 milionów złotych, co potwierdził zresztą Sąd Gospodarczy w Warszawie.

Brak tych pieniędzy w kasie spółki skutkował między innymi zawieszeniem programu informacyjnego „Wydarzenia”. Program w tak krótkim okresie zdobył uznanie i stałe grono odbiorców, bo był niewątpliwą alternatywą dla patrzącego, co najmniej pobłażliwym okiem, na poczynania koalicji rządzącej, działu informacji TVP.

Ład medialny

Każda telewizja, oprócz publicznej, która czerpie wpływy jeszcze z abonamentu, żyje z reklam. A reklamodawców interesuje liczba odbiorców, do których dotrze ich reklama, czyli tak zwana oglądalność.

— Obecnie sięga zaledwie 1,2 procent, gdy weźmiemy pod uwagę wszystkich obywateli naszego kraju powyżej 4 roku życia. Wskaźnik ten zależy jednak w dużym stopniu od zasięgu nadajników naziemnych stacji, a zasięg TV Puls obejmuje zaledwie 15 procent naszego społeczeństwa — mówi Robert Szaniawski.

Zwiększenie zasięgu nadajników leży w gestii Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, która rozdziela koncesje. A ta będąc w większości politycznym dzieckiem lewicy, nadmiarem przychylności wobec TV Plus nie grzeszy.

— Włodzimierz Czarzasty, szef Rady, twierdzi wprost, że nie ma co marnować częstotliwości na telewizję, która nie ma na rynku żadnych szans. Tym samym, odwraca kota ogonem, bo Rada blokując przydział nowych częstotliwości ewidentnie te szanse zmniejsza — mówi Robert Szaniawski.

Telewizja Plus działa od marca ubiegłego roku, a na zdobycie stałej większej widowni zawsze potrzebne jest kilka lat.

Wylać dziecko z kąpielą

Biznesplan TV Plus zakłada po roku działalności pozyskanie inwestora strategicznego, bez którego tak drogiego przedsięwzięcia, jak telewizja, nie da się rozwinąć. Zarząd TV Plus takie rozmowy prowadzi, ale wraz ze zmianą ekipy rządzącej, tradycyjnie już zmieniły się zarządy spółek Skarbu Państwa, a obecne niekoniecznie muszą być zainteresowane rozwojem prawicowej telewizji.

— Trudna sytuacja TV Plus wynika dziś z zaniechania normalnych działań właścicielskich. Zdziwienie budzi fakt, że spółki podległe Ministerstwu Skarbu swą biernością faktycznie utrudniają wejście inwestora strategicznego do Telewizji, a tym samym działają na niekorzyść zainwestowanych przez siebie pieniędzy. Grozi to ich utratą — mówił niedawno bp Marian Błażej Kruszyłowicz, przewodniczący rady programowej TV Plus.

Dumni z religijności

Zacznie lepiej myśl chrześcijańska poradziła sobie na falach radiowych. I choć każdy Polak od razu skojarzy to z Radiem Maryja, to jednak nie była to pierwsza katolicka rozgłośnia w kraju. Było nią założone w 1991 roku Radio FIAT, które od przeszło 10 lat nie wykonuje żadnych wolt programowych, ani nie zmienia poglądów na bardziej liberalne. Radio utrzymuje kuria i ofiarodawcy, a na antenie nie ma żadnych reklam. Rada programowa pod przewodnictwem abp. Stanisława Nowaka, założyciela i opiekuna radia, nie widzi takiej potrzeby.

— Nie ma reklam i nie ma komercyjnej niewoli. Jesteśmy radiem ewangelizującym i taka jest nasza najważniejsza rola — mówi ks. Ryszard Umański, dyrektor radia. Oczywiście są informacje, programy społeczne czy dla młodzieży. Na falach radia codziennie jest emitowana Msza św., modlitwy, nabożeństwa, ale także muzyka.

Ksiądz Ryszard nie ukrywa zresztą, że wśród odbiorców radia przeważają ludzie starsi.

— My po prostu jesteśmy z tego dumni i w żaden sposób nie zamierzamy tego zmieniać, ani zabiegać o młodego odbiorcę, tak jak to robi na przykład Radio Plus. Jesteśmy radiem, które nie wstydzi się ani swojej religijności, ani polskiej tradycji — podsumowuje ks. Ryszard.

Żywoty Świętych według Lindy

Radio Plus jest rzeczywiście inne. Konkretnie rzecz ujmując, jest to ogólnopolska sieć skupiająca około 20 wcześniej działających radiostacji katolickich. Młodzieżowa muzyka, nowoczesne serwisy informacyjne, reklamy, czyli wszystko to, co usłyszymy na falach innych stacji komercyjnych. Wszystko to i coś jeszcze. Zdaniem nadawców to coś jeszcze to życzliwość, spokój i humor. To także wartości chrześcijańskie, religijne audycje, ale często w nowoczesnej aranżacji, żeby wspomnieć chociażby „Żywoty Świętych” czytane przez Bogusława Lindę, czy Psalmy w wykonaniu rockowych artystów.

Radio działające na tak dużą skalę również musiało pozyskać inwestora strategicznego, ten jednak nie zgłaszał zastrzeżeń do katolickiego profilu stacji.

Alleluja i do przodu

Największą słuchalnością i sławą wśród rozgłośni katolickich cieszy się jednak „Radio Maryja” — radio budzące wiele kontrowersji, mające tyleż samo zwolenników, co przeciwników. Członkowie Episkopatu Polski nieraz już krytykowali tę rozgłośnię, chociażby z tytułu jej antyunijnego i politycznego nastawienia.

Toruńska rozgłośnia „Radio Maryja” założona została przez ojca redemptorystę Tadeusza Rydzyka na początku grudnia 1991 roku. Od samego początku o. Rydzyk deklarował, że „Radio Maryja ma być radiem przede wszystkim katolickim”. Utworzenie radia o. Rydzyk uzasadniał brakiem tego typu rozgłośni w Polsce. „Katolicy przeważają w naszej ojczyźnie, a nie mają swojego radia. Kościół katolicki musi bardzo dużo nadrobić, był przez wiele lat spychany do zakrystii i teraz musi mieć prawo do głosu.

Toruńska rozgłośnia nadaje nie tylko modlitwy, katechezy, ale również muzykę i rozmowy ze słuchaczami. Dzięki łączom satelitarnym radio jest odbierane nie tylko w kraju, ale również za oceanem. W toruńskiej rozgłośni nie ma reklam. Zdaniem ojca Rydzyka „nie można mieszać słowa Bożego i pieniędzy”. Nie ma też żadnych udziałowców. — Udziałowcami jest cała rodzina „Radia Maryja”. Ci, którzy je robią i ci, którzy go słuchają. Radio utrzymywane jest ze składek dobrych ludzi i jest to kapitał całkowicie polski — podkreśla ojciec redemptorysta.

Ile mediów tylu katolików

Według ojca Rydzyka podstawowym zadaniem mediów katolickich w Polsce jest „służenie Bogu, ojczyźnie i ludziom”.

— Głosić Ewangelię, prawdę o Bogu i Kościele powinny media na co dzień — podkreśla założyciel toruńskiej rozgłośni. Zakonnik uważa, że w Polsce powinno być jak najwięcej rozgłośni katolickich: „Powinno być tyle mediów katolickich, ilu jest w Polsce katolików”.

Zdaniem o. Rydzyka nie wszystkie media przedstawiają rzeczywistość „po Bożemu”.

— Niektóre jednak „dają świadectwo, że kochają Boga” — zaznacza zakonnik.

Czy są dziennikarze katoliccy?

„Dobre dzieła wspieramy” — tak mówi o. Rydzyk o gazecie „Nasz Dziennik”.

Dlaczego nie mamy ich wspierać, skoro to są nasi obecni lub byli współpracownicy — pyta zakonnik.

„Nasz Dziennik” jest ogólnopolską gazetą codzienną, ukazującą się od ponad czterech lat. Podejmuje tematykę dotyczącą życia społecznego, kulturalnego, politycznego i religijnego.

— Propagujemy wartości chrześcijańskie oraz wielowiekową tradycję i kulturę polską. Przekazujemy informacje, o których inne media milczą, tłumaczymy mechanizmy, które inni ukrywają — można przeczytać na internetowych stronach gazety.

Według założyciela „Radia Maryja” dopiero od niedawna można mówić o dziennikarstwie katolickim.

— Wcześniej przez 50 lat PRL nie można było kształcić dziennikarzy, w Polsce świat był ateistyczny, brak wolności słowa. Teraz to się powoli zmienia — precyzuje.

Zmianom na rynku katolickim ma służyć nie tylko „Nasz Dziennik”, ale również założona przez ojca Rydzyka Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Ma kształcić nie tylko przyszłych dziennikarzy czy pedagogów, ale również osoby, które będą mogły pracować w administracji państwowej.

W nowej szacie

Dziennikarze katolicy jednak są. Pisma o dużych nakładach na tle zapaści rynku prasowego, również trzymają się nie najgorzej, a nawet się rozwijają. Odpowiadają na potrzeby współczesnego czytelnika — zmieniają format, drukują się w kolorze, czy też zwiększają objętość, jak te najbardziej popularne — „Niedziela”, „Gość Niedzielny”, „Przewodnik Katolicki”, czy może bardziej elitarny „Tygodnik Powszechny”. Także do elit intelektualnych, z tym że trochę młodszych, adresują wydawcy miesięcznik „Znak”, który również zmienił szatę, podrożał, a i tak sprzedaje się w tym roku lepiej niż w poprzednim.

— Pismo oczywiście promuje wartości katolickie, ale nie w sposób, który zrażałby odbiorców niekatolickich. Wszelkie tematy staramy się na drodze dialogu oświetlić z różnych stron i dlatego na naszych łamach znajduje się też miejsce dla przedstawicieli innych wyznań i różnych poglądów. W tym sensie pismo ma charakter otwarty — mówi Sylwia Wcisło, kierownik działu promocji.

Wypromować „Pismo Święte”

O odbiorcę najbardziej walczyć muszą księgarze, bo nie jest tajemnicą, że nie tylko w Polsce sprzedaje się coraz mniej książek. Na brak powodzenia nie mogą narzekać wydawnictwa, które wydają takich autorów jak Miłosz, Szymborska czy Norman Davis, czyli znanych i popularnych. Na co dzień nie mogą jednak skupiać się wyłącznie na ambitnej prozie czy poezji.

— Generalnie rośnie zapotrzebowanie na książkę użytkową, czyli wszelkiego rodzaju podręczniki, poradniki czy modlitewniki. Poradniki życiowe, czy związane z pracą zawodową. Dużym powodzeniem cieszy się na przykład nasza seria „Prawo Kościoła na co dzień” ale to przecież także poradnik — przyznaje Bożysław Walczak redaktor naczelny wydawnictwa „Księgarnia Św. Wojciecha”.

Rośnie zainteresowanie wszystkimi publikacjami związanymi z „Pismem Świętym” zarówno samym, jak też i różnego rodzaju omówieniami, chociaż powinny być pisane przystępnym językiem, bo te trudniejsze rozchodzą się zaledwie w kilkuset egzemplarzach.

Rola promocji okazała się kluczowa również w wydawnictwach katolickich. Czy trzeba promować nawet najbardziej znaną książkę świata?

— Oczywiście, że tak — odpowiada Oktawian Sitarz, dyrektor marketingu DiKŚW z Poznania — jeśli wydaje się nową edycję, jest to absolutnie konieczne. Inaczej sprzedamy może 10, a może 15 procent nakładu — kwituje.

Media złe i dobre?

W dobie informacji nie sposób przecenić roli mediów w kształtowaniu opinii publicznej, postaw moralnych a przez to i świata. W Polsce przewagę mają media liberalno-lewicowe. Jeśli postawimy pytanie, czy media takie są złe to wejdziemy w spór światopoglądowy czy też, jak kto woli, ideologiczny. Tę samą sprawę można jednak postawić inaczej — media liberalno-lewicowe to media liberalno-lewicowe, a media prawicowe to po prostu media prawicowe. Rolą państwa i jego organów jest stworzenie jednym i drugim tych samych warunków, a rolą chociażby KRRiTV jest właśnie dbałość o ich pluralizm, a nie polityczne sankcjonowanie przewagi jednej strony. Nawet, jeśli te warunki zostaną spełnione, to nie powinniśmy liczyć na to, że silne katolickie media zbudują nam liberałowie, lewacy, czy chociażby protestanci. To nadal będzie sprawa katolików.

Anna Woźniak-Kot, Edycja Św. Pawła

— Książki teologiczne napisane ciężkim językiem nie sprzedają się już tak dobrze. Kupują je przede wszystkim księża, ale też i oni coraz częściej sięgają raczej po pozycję na tzw. tematy drażliwe — współczesna moralność, problemy młodych, trudne pytania. Najwyraźniej współczesność, wierni i ich codzienna praca w parafiach coraz częściej wymaga właśnie takiej wiedzy.

Robert Szaniawski, dział prasowy TV Puls

— Mimo obecnych kłopotów, TV Plus powinno jeszcze rozwinąć skrzydła, bo na polskim rynku jest na pewno miejsce na program, który odwołuje się do trwałych wartości, a nie tylko epatuje sensacją i przemocą. Poza tym u nas również znajdzie się miejsce na dobrą rozrywkę.

Mamy nadzieję, że w ogłoszonym właśnie przez KRRiTV konkursie, na dziesięć częstotliwości, uda nam się uzyskać następne koncesje.

Nadzieją napawa także fakt, że Sąd Gospodarczy w Warszawie uznał słuszność naszych roszczeń wobec Prokomu, co również podnosi naszą wiarygodność wśród inwestorów, z którymi rozmawiamy.


opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama