Prymitywizm i nuda

Rozmowa z drem Dariuszem Wadowskim na temat Reality Shows

— Wojciech Eichelberger z warszawskiego Laboratorium Psychoedukacji w wywiadzie dla „Więzi” powiedział, że „Big Brother” to „zasmucający spektakl o demoralizowaniu ludzi”. Czy zgadza się Pan z tą opinią?

Każdy myślący człowiek musi się zgodzić z taką oceną. Na pewno mamy tu do czynienia ze świadomą demoralizacją. Bardzo rzadko w dyskusjach na temat tego programu i innych jemu podobnych mówi się o kwestii moralności. Należy wyraźnie podkreślić, że „Big Brother” z założenia jest niemoralny. Żadne zasady, które miałyby swoje korzenie w moralności chrześcijańskiej i kulturze polskiej, czyli takiej, w jakiej wszyscy żyjemy, w tym programie nie obowiązują. Widzimy tutaj zupełnie inny zestaw reguł, o których decyduje ktoś nieznany, a uczestnicy bezwolnie się im podporządkowują. Łatwo rezygnują z norm, w których wzrastali i które nabyli w procesie wychowania. Wraz z Eichelbergerem można mówić o smutku, ale także o zaskoczeniu. Wydaje się, że wielu z tych, którzy prowadzą refleksję nad życiem społecznym, jest zaskoczonych dużą popularnością programu i postaci w nim występujących. Spektakl wykorzystujący wiele mechanizmów i technik kultury popularnej sam się napędza. W niektórych środowiskach pojawia się nawet bunt przeciwko programom tego typu. „Wielki Brat” jest w końcu programem przemocy symbolicznej, narzuca bowiem określone postawy i obyczajowość. Podczas gdy sporo mówi się o przemocy w rodzinie, szczególnie o przemocy fizycznej i psychicznej, niewiele uwagi poświęca się przemocy symbolicznej. W niektórych rodzinach zezwala się dzieciom na oglądanie takich programów, a zatem wyraża zgodę, aby budowały one specyficzny świat symboliczny dzieci. Przeszkadza to w dokonywaniu świadomych i racjonalnych wyborów, także w przyszłości. Aby dobrze wybierać, dziecko musi znać różne alternatywy, kryteria i konsekwencje wyboru. Gdy nie jest odpowiednio przygotowane, czerpie bezwiednie wartości i symbole z nierzeczywistego świata „Big Brothera”. Tego typu demoralizujące treści przemycane w „Big Brotherze” będą się odkładały w psychice dziecka.

— Ale twórcy tego programu tłumaczą się, że jest to „reality-show”...

Trudno powiedzieć, czy program ten ma w ogóle związek z rzeczywistością. Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, jak wiele zależy od osoby, która show realizuje. Chodzi przecież o sztab ludzi — profesjonalistów, wybierających najciekawsze fragmenty z kilku pomieszczeń i kilku kamer, a następnie prezentujących je na antenie. Nie jest prawdą, że widz może obserwować cały bieg wydarzeń w domu „Wielkiego Brata”. Realizator zawsze dokonuje pewnej selekcji. Nie wiemy, jak dokładnie wygląda życie w tym domu. Zapoznajemy się jedynie z materiałem już wyselekcjonowanym. Poza tym w zachowaniach uczestników trudno oddzielić to, co jest dla nich naturalne, od gry i udawania. Trzeba też podkreślić, że pewne sytuacje uczestnikom programu zostają narzucone. Naturalną funkcją człowieka jest tworzenie określonej kultury i wzbogacanie wartości, jakie już posiada. Tak się dzieje w normalnym, codziennym życiu. Natomiast biorący udział w programie niczego nie tworzą. Być może coś odtwarzają, ale ta ich gra pozostaje poza wszelkimi granicami dobrego smaku i kultury. Tym sposobem jesteśmy świadkami nie reality-show, ale po prostu nierealności.

— Podobne zdanie wyraził Holenderski Instytut Psychologiczny, podkreślając, że „Big Brother” jest „nieodpowiedzialnym i nieetycznym przedsięwzięciem”. Jakie elementy tego programu są szczególnie demoralizujące?

Program wyraźnie promuje bezmyślne podporządkowanie się istocie, o której nic nie wiemy i o której nie potrafimy niczego bliższego powiedzieć, a która decyduje niemal o wszystkim, co dzieje się w programie. Jest to promocja bierności. Uczestnicy zrzekają się godności i wolności w imię pieniędzy i popularności. Rezygnują ze swych wartości życiowych, tego, co wyznaczało do tej pory sens ich postępowania. Mogą zrezygnować nawet z własnego życia rodzinnego na rzecz rozgłosu. Trudno jest tu mówić o sukcesie, gdyż ten inaczej się mierzy. Gdy tak postawimy problem, to z łatwością zauważymy, iż wyrzekając się wolności, stajemy się niewolnikami konsumpcjonizmu.

— W programie eliminacja uczestników następuje drogą zdrady, donosu, podstępu. Czy z punktu widzenia socjologa dyskutowany „Big Brother” może mieć jakiś wpływ na późniejsze relacje z otoczeniem? Chodzi mi o czas po zakończeniu spektaklu...

Warto odwołać się do nazwy „Wielkiego Brata”. Przypomina się tu komunistyczny „Wielki Brat” ze Wschodu, który nas kontrolował, propagując ustrój na bazie zdrady i podstępu. Takie też środki eliminacji są założone w programie. Sensacyjność sytuacji przyciąga bowiem widzów. Niektórzy uczestnicy, co wrażliwsi, z pewnością będą odczuwać dłużej smak nierealnego życia i może im być trudno wyzbyć się tego typu nawyków.

— Czy „Big Brother” zachęca do postaw ekshibicjonistycznych?

W tym wypadku obserwujemy dwa rodzaje takich postaw. Występuje ekshibicjonizm fizyczny, cielesny, ale także osobowościowy, poprzez ujawnianie w sytuacjach ekstremalnych ukrytych pokładów psychiki. W normalnym życiu te reakcje i uczucia raczej nie zostałyby w taki sposób ujawnione.

— Program ten stał się popularnym w pewnej części społeczeństwa. Czy jako socjolog potrafi Pan wytłumaczyć masowe podglądanie bliźnich?

Nade wszystko chodzi o sposób oglądania „Big Brothera” jako pewnego serialu, w którym nie ma już aktorów, lecz osoby wynajęte na dłuższy i ciągły czas. Nieustannie powraca się do tych osób. Ponadto są one prezentowane jako bohaterowie tzw. masowej wyobraźni. Samo podglądanie zawsze się znudzi. Toteż autorzy programu starają się wytwarzać nowe bodźce, aby przyciągnąć widzów. Jeśli spojrzymy na „Brata” jak na nowy typ serialu, to możemy się spodziewać w przyszłości bardziej drastycznych, sensacyjnych scen.

— Dlaczego „Big Brother” cieszy się prawie czteromilionową popularnością?

Dziwię się wszystkim oglądającym ten program, gdyż na każdym kroku pojawia się w nim zwykły prymitywizm i nuda. Oglądanie „Big Brothera” na pewno ludzi nie uszlachetnia. Występuje również wulgarność. Widzowie są już chyba przesyceni królującymi na antenie telewizji „zwykłymi” serialami. Poszukują czegoś nowego. Stacje nadawcze, nie tylko komercyjne, długo przygotowywały ich do odbioru drastycznych scen na żywo. Emisja programu poprzedzona była szeroką kampanią reklamową „urabiającą” publiczność. Rozwiązania zagadki popularności „Big Brothera” należy szukać w chorym i nieuporządkowanym stanie sumienia widzów, twórców i uczestników programu. Jak powiedział Papież w Skoczowie — sumienia, które nie leczone, przyjmuje i tłumaczy nawet najbardziej wykluczające się zachowania.

— Dziękuję za rozmowę.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama