Podsumowanie Europejskiego Spotkania Młodych - Barcelona 2001
Przedstawicieli jakiej narodowości na przełomie tysiącleci było najwięcej w Barcelonie? Oczywiście Hiszpanów, ale zaraz po nich nie Francuzów, Włochów i nawet nie Niemców. Aż 20 tys. młodych Polaków uznało, że odległość 2500 kilometrów nie jest przeszkodą, gdy stawką jest kilka chwil wspólnej modlitwy, odmawianej we wszystkich językach Europy.
Przyznaję, że nie wierzyłem. Kiedy jak zwykle w Wielkanoc brat Roger ogłosił, że Barcelona, kolejna po Warszawie, będzie gościć kilkadziesiąt tysięcy młodych ludzi, Pielgrzymów Zaufania, jak nazywa ich przełożony mniszej wspólnoty z Burgundii, głośno wyraziłem sceptycyzm. "Wreszcie Polacy trochę odpoczną. Nikomu nie będzie się chciało jechać non stop trzydzieści parę godzin, żeby śpiewać kanony i modlić się z innymi młodymi z całego świata". Zabrakło mi wiary w polską młodzież, a przecież dobrze pamiętam, że wszędzie, gdzie odbywały się Europejskie Spotkania Młodych - w Paryżu, Wiedniu, Mediolanie - to właśnie Polacy stanowili drugą pod względem liczebności grupę narodowościową po gospodarzach. To również my zaskakiwaliśmy świat gościnnością, jakiej Europa nie zna, przyjmując pod dachy swoich domów wszystkich pielgrzymów, którzy przyjeżdżali do Polski na spotkania Taize dwukrotnie do Wrocławia i w ubiegłym roku do Warszawy. Czterodniowe spotkanie, rozpoczęte w Barcelonie wieczorem 28 grudnia 2000 r., zbiegło się z sześćdziesięcioleciem istnienia wspólnoty z Taize, małej burgundzkiej wioski we Francji, gdzie w czasie II wojny światowej osiadł 25-letni wówczas Roger Shutz, żeby urzeczywistnić przypowieść o komunii. Myśl o monastycznej wspólnocie mężczyzn szybko przekuta została w czyn. Na Wielkanoc 1949 r. wspólnota liczyła już siedmiu braci, dziś - ponad setkę, katolików i ewangelików. Wszyscy zobowiązują się ślubami do życia we wspólnocie i celibacie. Nie przyjmują darowizn, upominków, nawet spadków po własnych krewnych, niektórzy dzielą biedę z najbiedniejszymi tego świata, mieszkając w tzw. fraterniach w Azji, Afryce, Ameryce Południowej. W białych habitach, ubodzy, niewrażliwi na uroki świata, rozmodleni. A jednak dziesiątki tysięcy młodych każdego roku podąża za nimi, przyjeżdża do Taize, uczestniczy w Europejskich Spotkaniach. Brat Roger równie oblegany jest w Budapeszcie, Stuttgarcie, Pradze, Warszawie, jak i dwa tysiące kilometrów dalej, w Barcelonie. Zachwyceni młodzi podejmują razem z nimi śpiew melodyjnych kanonów, setki razy powtarzanych w ośmiu olbrzymich halach barcelońskiej Firy, udekorowanych jedynie skrawkami pomarańczowych płócien, reprodukcjami ikon i katalońskich fresków. A później, z mokrymi od płaczu oczami, na klęczkach godzinami adorują krzyż. Z ufnością dzieci, z dala od zgiełku i gwaru starają się dotknąć Bożej obecności i zaufać. - Czy widzisz przed sobą szczęście? - zapytał każdego brat Roger w liście tłumaczonym na 58 języków. - Gdybyśmy wiedzieli, że szczęście jest możliwe nawet w godzinach ciemności... W ósmej hali zgromadzili się Polacy, którzy do stolicy Katalonii dotarli czterema specjalnymi pociągami i 350 autokarami. Pociągi były zresztą nie dlatego nadzwyczajne, że ponadplanowe, ale dlatego, że w pędzących pociągach księża odprawiali Msze św. - Nie zawsze mam okazję do takiej modlitwy jak w Barcelonie. Nie chodzę nawet tak często do kościoła, ale mam wrażenie, że po spotkaniu jestem kimś lepszym. I to nie tylko dlatego, że widziałem barceloński stadion - mówi Rafał Jońca, zapalony piłkarz z Krakowa. Od polskiej hali brat Roger, wciąż uśmiechnięty mimo zaawansowanego wieku, zaczął modlitwę. Zaapelował do tysięcy Europejczyków, by nie okazywali obojętności na cierpienia innych ludzi. Kiedy w 1979 r. po raz pierwszy odbyło się w Barcelonie Europejskie Spotkanie Młodych, Polaków było ponoć tylko trzech. Początek trzeciego tysiąclecia uczciło jednak w ten sposób ponad 20 tys. Wszystkich młodych było w stolicy Katalonii ponad cztery razy tyle. - Taize łamie bariery między młodymi. Nie ma Wschodu i Zachodu, bogatych i biednych, kolorowych i białych. Ta przedziwna otwartość, inspirowana wspólną modlitwą zawsze mnie pociągała - fenomen ekumenicznych spotkań tłumaczy Anna Suchodolska, nauczycielka matematyki z Łodzi. Żadne ze spotkań Taize nie kończy się. Mnisi z Burgundii zachęcają do zaangażowania w lokalnych wspólnotach, parafiach, środowiskach, by Pielgrzymka Zaufania przez Ziemię trwała i rozwijała się. Także po to, by wyraźniej widzieć szczęście, które jest przed nami.
opr. mg/mg