Albania? Peryferie Europy? Niedawno - pierwsze ateistyczne państwo świata, dziś - przykład pokojowego współistnienia religii. 21 września wybiera się tam Papież Franciszek
Albania? Peryferie Europy. Kraj na całe dziesięciolecia odcięty od świata i wpędzony w biedę, widoczną zresztą do dziś. I pierwszy, który oficjalnie ogłosił się całkowicie ateistycznym państwem na świecie. Dzisiaj stawiana jest jako przykład pokojowego współistnienia kilku religii.
W tym czasie jej stolicę, Tiranę, odwiedzi papież Franciszek.
Komuś, kto nigdy nie był w tym bałkańskim kraju, trudno wyobrazić sobie jaskrawość kontrastów, które widać na każdym kroku. Domki przypominające ziemianki z wiszącymi nad dachami zbiornikami z wodą ogrzewaną przez słońce (kiedy są przerwy w dostawie prądu, mieszkańcy przynajmniej mają ciepłą wodę) sąsiadują z wybudowanymi w ostatnich latach blokami i hotelami. Sterczące jeden przy drugim szkielety budynków tworzą wyraźny kontrast z pięknym, zielonym i górzystym krajobrazem. Niewykończone domy z zaadaptowanym dla rodziny zaledwie jednym piętrem i z obowiązkową flagą Albanii (dwugłowy, czarny orzeł na czerwonym tle) stanowią dysonans z zaparkowanymi wśród sterty śmieci mercedesami. Wyznacznikiem dobrobytu Albańczyka jest właśnie samochód, najlepiej z emblematem trójramiennej gwiazdy. Ale tym, co najbardziej poraża wyedukowanego w sterylnym środowisku i zaprawionego w ekologicznych bojach Europejczyka z Zachodu, są góry walających się wszędzie śmieci: butelki, folie, rupiecie, odpadki i wraki samochodów porzucone w miejscach, gdzie się akurat zepsuły. Zresztą jakość albańskich dróg i sposób poruszania się po nich zasługiwałyby na osobny tekst. Kilometry bez asfaltu, dziury, pozrywane pobocza, mosty, których pokonanie mrozi krew w żyłach, to naprawdę nic w porównaniu z „umiejętnościami, wiedzą i przestrzeganiem” przez miejscowych przepisów ruchu drogowego. Parafrazując klasyka: każdy jedzie, czym się da (pomysłowość Albańczyków jest ogromna), jak chce i akurat mu pasuje... Widok mieszkańców prowadzących osiołki, owce czy krowy po, bądź co bądź, ruchliwych drogach, wywołuje sensację tylko wśród odwiedzających ten kraj turystów.
Nie sposób nie wspomnieć też innego charakterystycznego elementu albańskiego krajobrazu, budzącego dziś surrealistyczne odczucia. Chodzi o setki tysięcy bunkrów wystających niby betonowe grzyby w centrach miast, przy bocznych ulicach, w parkach, przy szkołach, restauracjach, na plaży... To wątpliwego uroku pamiątka po Enverze Hodży, powstała w latach 1972—1984 w poczuciu obsesyjnego lęku przed atakiem na jego kraj. Zresztą, komunistyczny dyktator, sprawujący władzę absolutną przez ponad 40 lat, zapisał w historii Albanii niejedną niechlubną kartę. Propagandowe hasło: „Socjalizm buduje się znojem, a nie modlitwami” rozumiał literalnie, stąd w 1967 roku ogłosił swój kraj pierwszym na świecie państwem ateistycznym. „Państwo nie uznaje żadnej religii, jednocześnie popiera i prowadzi propagandę ateistyczną w celu zakorzenienia w ludziach materialistyczno-naukowej koncepcji świata” — głosił zapis w ówczesnej konstytucji. Tymczasem warto wspomnieć, że historia Kościoła albańskiego jest prawie tak długa jak historia chrześcijaństwa. Według tradycji działalność misyjną na terenie dzisiejszej Albanii prowadzili św. Andrzej i św. Paweł. Apostoł Narodów wspomina o ziemiach Albanii, notując: „Począwszy od Jerozolimy i okolicznych krajów aż po Ilirię rozkrzewiłem ewangelię Chrystusową”. Od XI wieku ziemie albańskie, podlegające dotąd jurysdykcji patriarchatu w Konstantynopolu, stały się terenem rywalizacji prawosławia i katolicyzmu. W XIII-XIV wieku katolicyzm objął terytorium północnej i środkowej Albanii, podczas gdy ostoją prawosławia pozostała południowa część kraju. Wraz z podbojem Albanii przez Turków w XV wieku pojawił się w tym kraju islam. Niewielu wie, że obok najbardziej rozpoznawalnej dziś błogosławionej Kościoła katolickiego Albanki — Matki Teresy z Kalkuty, pochodzenia albańskiego był też św. Hieronim, tłumacz Wulgaty. — Matka Teresa jest dumą wielu Albańczyków, nie tylko albańskich chrześcijan. Podkreślają jej poświęcenie dla najbiedniejszych z biednych, a programy wielu publicznych szkół promują dzieła miłosierdzia, odwołując się do życia i działalności Matki Teresy — zaznacza o. Ivan Attard OP, przełożony dominikanów w Durrës, jednego z najstarszych biskupstw w Albanii. Tak jest dzisiaj, ale pokłosie cierpień zadanych Kościołom i związkom wyznaniowym w tym kraju wciąż jest mocno odczuwalne.
Jest 22 listopada 1967 roku. Na mocy dekretu wprowadzono zakaz wszelkich praktyk religijnych, co było jednoznaczne z likwidacją wszystkich religii, wyznań i Kościołów oraz zakazem wyznawania wiary religijnej. Kampania antyreligijna, bezwzględnie prowadzona pod kierunkiem Albańskiej Partii Pracy, zaczyna zbierać swoje żniwo. Starano się unicestwić wszelki przejaw pobożności w imię radykalnego ateizmu. I w żadnym innym kraju Europy Wschodniej nie czyniono tego aż z taką gorliwością. W tym czasie 2169 obiektów sakralnych, w tym meczety, cerkwie i klasztory oraz kościoły katolickie zamieniono na teatry, kina, muzea, garaże, hale sportowe, magazyny i sklepy. Krzyże wykorzystywano w koszarach wojskowych jako wieszaki, a zakrystie w kościołach adaptowano na toalety. Duchowni trafiali do obozów pracy, byli przesłuchiwani i torturowani, specjalne jednostki milicji przeczesywały śmieci... w poszukiwaniu pozostałości po świątecznych potrawach. Dzieci pytano w szkole, co robiły w czasie, gdy przypadały święta liturgiczne.
Nie na darmo Albania nazywana jest krajem męczenników. Największe nasilenie prześladowań ze strony reżimu komunistycznego przeżyło zaledwie 75 duchownych spośród niemal 210 kapłanów i 42 zakonnice z 200 posługujących w Albanii. Wielu katolików poniosło w tym czasie męczeńską śmierć, jak w 1971 roku 74-letni wówczas ks. Don Shtjefën Kurti, długoletni proboszcz parafii rzymskokatolickiej w Tiranie — za potajemne udzielenie chrztu w obozie pracy, czy arcybiskup Szkodry Ernest Çoba (1912—1980) wskutek brutalnego pobicia przez strażników więziennych. Ostatni albański męczennik — ks. P. Gruda — został zamęczony w obozie pracy w 1989 roku. Apogeum antyreligijnej legislacji był wydany w 1988 roku oficjalny zakaz nadawania noworodkom imion chrześcijańskich i muzułmańskich.
— Reżim komunistyczny zadekretował ateizm, wpisując go w konstytucję, jednak Albańczycy nigdy nie byli ateistami. To bardzo religijni ludzie, choć lata prześladowań niestety uczyniły swoje — zwraca uwagę o. Attard. Nowy etap historii religii w Albanii rozpoczął się w maju 1990 roku, kiedy to Zgromadzenie Ludowe zniosło ustawodawstwo antyreligijne. — Kiedy upadł reżim komunistyczny, bieda pokazała swe prawdziwe oblicze. Wielu misjonarzy przybywało tutaj, by przede wszystkim podnieść poziom życia jego mieszkańców. Znacząca była w tym czasie praca Caritas, która rozprowadzała żywność, ubrania i leki. Później Kościół zaczął otwierać szkoły i szpitale — opowiada dominikanin. Pracujący od kilkunastu lat zakonnik pochodzący z Malty zaznacza, że choć w ostatnim czasie zanotowano wzrost ekonomiczny, to Albańczykom wciąż brakuje gospodarności i samodzielności. — Bieda materialna koreluje niestety z biedą duchową — dodaje. Dziś niemal 59 proc. Albańczyków wyznaje islam, 17 proc. stanowią chrześcijanie, a pozostała ludność jest niereligijna albo należy do innych grup religijnych. — Albańczycy w specyficzny sposób rozumieją katolicyzm, utożsamiając go z miejscem urodzenia. Jeśli ktoś na przykład pochodzi z północy Albanii, to na pewno jest katolikiem, tymczasem wielu z nich w ogóle nie jest ochrzczonych — tłumaczy dominikanin. Z drugiej strony w kościołach jest wielu młodych i to napawa optymizmem. Można mówić o odnowieniu i odrodzeniu Kościoła katolickiego w tym kraju. — Dużą rolę w tym względzie odgrywają albańscy męczennicy, których niezłomna postawa w czasie reżimu komunistycznego inspiruje dziś wielu z nich — dodaje dominikanin. — Albania to przykład na skalę światową harmonijnego współistnienia wyznawców różnych religii, mieszkających obok siebie na ulicy, spotykających się w barach czy uczęszczających do tych samych szkół — podkreśla przełożony dominikanów w Durrës.
21 lat temu Tiranę i Szkodrę odwiedził Jan Paweł II. — Wizyta św. Jana Pawła II była niczym balsam na zbolałe ciało umęczonego Kościoła. W ciągu tych dwóch dekad Kościół bardzo się zmienił. Mamy własne duchowieństwo i zakonników, działających ramię w ramię z wieloma misjonarzami, którzy wielkodusznie pracowali przez tyle lat, a teraz stopniowo przekazują pałeczkę następnym pokoleniom Albańczyków. Mamy laikat zaangażowany w Kościele i społeczeństwie. Jako Kościół prowadzimy wiele inicjatyw na polu społecznym, ale mamy też pokusę, by stać się Kościołem statecznym i nieruchliwym — zwraca uwagę abp Rrok Mirdita, metropolita Tirany. Jakie przesłanie pozostawi Albańczykom Franciszek?
* * *
Największe nasilenie prześladowań ze strony reżimu komunistycznego przeżyło w Albanii zaledwie 75 duchownych spośród 210 kapłanów i 42 zakonnice z 200 posługujących
opr. mg/mg