Biskup Chrapek nie żyje

Autor wspomina tragicznie zmarłego bpa Chrapka i jego wspaniałe podejście do kultury i artystów.


Ks. Grzegorz Ułamek

Biskup Chrapek nie żyje — nie wykasowałem telefonu biskupa Jana

Podziwiałem Biskupa Jana Chrapka. Czytałem jego książki o telewizji i środkach komunikacji. Był dla mnie jakimś znakiem, autorytetem i wzorem w podążaniu za Chrystusem we współczesnym świecie. Miałem okazję otrzeć się o wielkość człowieka.

A zaczęło się od tego, że na spotkaniu redakcyjnym na Wichrówce padła propozycja: zróbmy do Ruah wywiad z Bp Chrapkiem. Zależało nam, żeby jakiś hierarcha ocenił to co się dzieje w Kościele za sprawą muzyki. No to kto - padło pytanie. To może ja. Mam najbliżej do Radomia. Już wtedy czułem, że to będzie ważna rozmowa. Długo się umawiałem z kapelanem biskupa. Aż w końcu udało się wymyślić dobry termin. I właśnie w dniu planowanej od miesiąca, kilkakrotnie potwierdzanej rozmowy miałem awarię samochodu. Stoję u mechanika. Jest późno. Miałem być o 15.00. Jest 15.30 a ja jeszcze nie wyjechałem. Dzwonię do Biskupa, tłumaczę się... niech ksiądz przyjedzie. Zajechałem do Radomia około 18.00. Pierwsze pytanie ze strony Biskupa: czy pił ksiądz kawę? Chętnie się napiję. Poczułem się jak w domu.

Zaczęliśmy rozmawiać. Trwało to 4 godziny z przerwą na kolację. Kolacja też była niesamowita. Zaplanowana na 19.30 żeby zobaczyć wiadomości - żywo komentowane przez bp Jana. Po wiadomościach ogólnopolskich oglądaliśmy informacje z Chicago, a potem z Radomia. Szybkie przemieszczanie to cecha Biskupa Chrapka. Już wtedy wiedziałem, po tym pierwszym pytaniu, że prostota i wielkość biskupa idą w parze. Wiedziałem, że mam do czynienia z Mężem Bożym i jakimś zwyczajnie niezwyczajnym człowiekiem. W czasie przerwy podczas wywiadu Biskup oprowadzał mnie po całym swoim domu. Pięknym, według jego pomysłu. Wszędzie dużo dzieł sztuki i książek. Na biurku włączony komputer. Czułem się jak młodszy kolega, który przyjechał do swojego zaprzyjaźnionego proboszcza. Taka normalna, rodzina, życzliwa atmosfera. Pokazał mi wszystko. Gdzie się modli, gdzie pracuje, gdzie odpoczywa. Nic nie miał do ukrycia. Taki był na co dzień. Swoją otwartością paraliżował największych oponentów Chrystusa. Chcę potwierdzić to co mówiło wielu. Kiedy człowiek spotykał się z nim pierwszy raz, czuło się jakbyśmy się znali całe lata. Ogromna i nietuzinkowa zdolność empatii. Wczuwanie się w konkretną sytuacje drugiego człowieka. Osobiste podpowiedzi, które były zawsze trafione. Wyjaśnienia, które pozwalały inaczej spojrzeć na daną sprawę. Do biskupa można było się dodzwonić na komórkę i spytać: a jak ksiądz Biskup to widzi? Taki telefon sprawiał, że Biskup Jan natychmiast był dostępny i służył swoimi informacjami. Pamiętam zawirowania związane z telewizją Niepokalanów i słowa Biskupa Jana: spokojnie, wszystko jest na dobrej drodze, poczekaj chwilę, sprawa jest w toku. Biskup wiedział a inni już mówili, że to jest tak, albo tak...

W dniu rozmowy z Biskupem miałem z Radomia do Częstochowy zabrać Joszko Brodę. Mówię przyjdź około 22.00 do domu biskupiego (zwanego popularnie w Radomiu - Chrapczany) - i jak skończę to pojedziemy. Biskup bardzo chciał z nim zamienić kilka słów. Te słowa przerodziły się w prywatny koncert w domu biskupa Jana. Była 23.00. Joszko grał. A na drogę dostaliśmy kanapki i owoce. To wszystko razem było niesamowite...

Zarzucano mu, że za bardzo wchodzi w pewne środowiska. "Pojawienie się prawdziwego geniuszu na świecie łatwo poznać po tym, że wszyscy głupcy zawierają przeciwko niemu porozumienie". On chciał tylko głosić Chrystusa. Wchodził tam gdzie go prosili. Rozmawiał. Nie obrażał się. Nie oceniał. Podpowiadał. I czekał. Wiedział, że każdy musi odpowiedzieć osobiście.

O śmierci biskupa Jana dowiedziałem się telefonicznie od Marcina Pospieszalskiego. Zamarłem na moment. Nie mogłem uwierzyć. Odszedł człowiek, któremu bardzo zależało na ludziach kultury, artystach, dziennikarzach. Nawróconego muzyka nazywał "nowym Pawłem". Dziennikarz był jego bratem (sam w końcu był dziennikarzem!). Mówił o tym, że żadne środowisko nie jest "be" i że trzeba ewangelizować przez kulturę i pomoc ubogim.

Do tej pory nie wykasowałem telefonu biskupa Jana z mojej komórki. Jakby wciąż jest obecny. Myślę, że będę się mógł do niego dodzwonić (DO NIEBA!) i zapytać jak On widzi to czy tamto... Nie zapomnijmy tego czego nas nauczył, a Pan niech będzie Jego nagrodą!


opr. JU/PO

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama