Nawrócona namiętność
1. Faryzeusz Szymon był odważny, skoro zaprosił Jezusa do siebie. Jego własne środowisko było przecież mocno skonfliktowane z Rabbim z Nazaretu. Może chciał Go docenić lub zwyczajnie posłuchać? Ale Jezus daje się wplątać w kłopotliwą sytuację z grzeszną kobietą. Szymon patrzy na nią z pogardą i zaczyna też gardzić Jezusem. Ile takiego Szymona jest we mnie? Ja też chciałbym zaprosić Jezusa do siebie, ale na swoich warunkach. Nie życzę sobie żadnych prowokacji, żadnych sytuacji, które burzą mój spokój. Domagam się od Pana tylko potwierdzenia moich racji. A właśnie te momenty, kiedy zostaję wytrącony z równowagi, bywają najcenniejsze. Bo obnażają skrywaną prawdę. Mogę zobaczyć swoją niegościnność, skłonność do pochopnych sądów, zarozumiałość, pogardę wobec „gorszych” od siebie, zgodę na przeciętność, zimną rutynę itd.
2. Kim była owa kobieta? Niekoniecznie prostytutką, jak często się uważa. W każdym razie była osobą znaną w mieście ze swoich grzechów. Gest, którym wyraża ona postawę wobec Jezusa, jest szokujący. Jak pisze kard. Martini, „przekracza granice rozsądku, a nawet sięga granic przyzwoitości”. I tłumaczy jej zachowanie tak: „Doznaje ekstazy, wyjścia poza siebie, wolności myśli, radości, nie zważa na innych, nie dba o sądy i plotki, a zatem doświadcza tego wszystkiego, co rodzi się właśnie z odkrycia miłości Jezusa”. Ile we mnie jest takiej spontaniczności w modlitwie, w wyrażaniu wiary, pobożności? Kontrast między sztywnym faryzeuszem, który wszystko ma pod kontrolą, a ekstatycznie reagującą kobietą jest potężny. Są takie momenty, kiedy ogrom łaski powoduje, że coś w nas pęka, kruszy się. Umiera stary człowiek i rodzi się nowy. Takie przemiany zwykle powodują wstrząsy. Człowiek ma ochotę rzucić się w ocean Bożego miłosierdzia. Nie trzeba się tego bać. Wiara ma w sobie zawsze coś z ryzyka, jest skokiem w tajemnicę. Jest miłością, której nie da się przeżywać beznamiętnie. Świętość to nawrócona namiętność.
3. Jak reaguje Jezus? Przyjmuje szokujący gest kobiety, nie oburza się. Nie zatrzymuje się na tym, co zewnętrzne, ale widzi jej serce. Pozwala jej wyrazić siebie w bardzo kobiecy, wręcz zmysłowy sposób. Dostrzega jej wiarę i miłość, ale mówi także o przebaczeniu jej grzechów, czyli nie idealizuje jej. Kobieta doświadcza duchowej rehabilitacji, odzyskuje godność, moralne piękno. Jezus wykorzystuje też tę sytuację, aby nauczyć czegoś Szymona. „Widzisz tę kobietę?” To nie było łatwe dla faryzeusza. On, nauczający innych, ma się uczyć czegokolwiek od jawnogrzesznicy?! Spotkania z innymi mogą zawstydzać, bo odsłaniają naszą hipokryzję, krótkowzroczność, małoduszność. Nieraz ludzie, których osądzamy po pozorach, zaskakują nas czymś pięknym – siłą swojej wiary, determinacją w szukaniu Boga, pragnieniem nawrócenia. Pan i nas uczy, by nie sądzić po pozorach, ale patrzeć w serce.