Jezus jest dziś w drodze do Jerozolimy. Jako pielgrzym przechodzi przez pogranicze Samarii i Galilei. Miejsca graniczne są interesującym wyzwaniem. Stanowią jednocześnie szansę i zagrożenie. Budzą zaciekawienie, ubogacają, ale mogą też powodować niepewność, a nawet lęk i wrogość. Jezus w swoim życiu przekracza różne granice. Najtrudniejszą do pokonania jest granica między Bogiem a człowiekiem. Może ją pokonać tylko Bóg. I On właśnie tego dokonał stając się człowiekiem.
Osoby świadome własnych ograniczeń najszybciej odkrywają bliskość Boga. Są nimi trędowaci z dzisiejszej Ewangelii, którzy z ufnością idą w stronę Jezusa. Trąd to straszna choroba niejednokrotnie w Biblii traktowana jako synonim grzechu. Niszczy ona ciało i duszę. Trędowaci przeżywają oddalenie od ludzi i w pewnym sensie także od Boga. Tworzą między sobą więzi, których spoiwem jest przeżywany dramat. Ludzi zbliżających się do nich mieli obowiązek informować o swojej chorobie. To dodatkowe upokorzenie. Ale dziś wołają inaczej: „Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami!”. Oprócz dramatu połączyła ich nadzieja i wiara w moc Jezusa.
Ufne spojrzenie na Jezusa pozwala oderwać wzrok od bólu. Ale Jezus nie oczyszcza trędowatych w sposób natychmiastowy. Wzywa ich do wyruszenia w drogę, zmiany kierunku życia. Trędowaci posłusznie idą pokazać się kapłanom, którzy mogą przywrócić ich społeczeństwu. Niejako pojednać ze wspólnotą zdrowych.
Dzisiejszą Ewangelię dopełnia wdzięczność jednego z tych, którzy dostąpili łaski. Jest ona nieproporcjonalna do daru. Dziesięciu zostało oczyszczonych, a tylko jeden i na dodatek samarytanin, wrócił aby podziękować Jezusowi. Bogu nie jest potrzebne nasze „dziękuję”. Jest potrzebne nam, jako wyzwolenie z poczucia samowystarczalności. Wiara to świadomość, kogo i o co prosić, a także komu, i za co podziękować.
«
‹
1
›
»