Słowo Boże odnosi się zawsze do doświadczeń człowieka umiejscowionych w konkretnych okolicznościach i czasie. Jest odpowiedzią na pytania, naświetleniem różnych sytuacji i wskazaniem kierunku życia. Dzisiejsza przypowieść koryguje wyobrażenia osób, które towarzysząc Jezusowi w drodze do Jerozolimy, myślą, że „królestwo Boże zaraz się zjawi”. Działo się to krótko przed mesjańskim wjazdem Jezusa do miasta, które z ludzkiej perspektywy było miejscem Jego porażki, a z Bożej perspektywy - zwycięstwa.
Czas na medytację tego tekstu jest nieprzypadkowy. Zbliża się koniec roku kościelnego. Liturgia wzywa nas do oczekiwania i odpowiedzialności za dar życia, a co za tym idzie, także gotowości na spotkanie z Chrystusem, który przyjdzie w chwale u kresu czasów. Przychodzi On również w chwili ludzkiej śmierci. Ważna jest więc troska o przygotowanie na spotkanie, które będzie bilansem życiowych inwestycji.
Dzisiejsza przypowieść zanotowana przez ewangelistę Łukasza jest paralelna wobec przypowieści z Ewangelii Mateusza, którą czytaliśmy w liturgii w minioną niedzielę. Wówczas była mowa o trzech sługach, którym przekazano odpowiednio - pięć, dwa i jeden talent. Dzisiaj słyszmy historię o dziesięciu sługach. Przekazano im po jednej minie. Nieporównywalnie inna wartość (jeden talent to mniej więcej zapłata za 6000 dni pracy, a jedna mina za 100 dni pracy), ale słudzy mają identyczne zadanie do spełnienia. Polega ono na pomnożeniu otrzymanego kapitału. Kiedy nadchodzi chwila rozliczenia, okazuje się, że jeden z dziecięciu (w przypowieści o talentach - jeden z trzech) nie stanął na wysokości zadania. Głównym powodem było negatywne wyobrażenie o przekazującym pieniądze, które stworzył sobie zły sługa.
Karykaturalny obraz Boga może skutkować rozminięciem się z wyznaczonym nam życiowym zadaniem. Jezus Chrystus uczy nas przez tę przypowieść, że pomnażanie przekazanego nam kapitału - a może nim być także samo życie - wymaga dojrzałości, ryzyka i odwagi. Mina dobrze zainwestowana przynosi zyski w doczesności i wieczności.
«
‹
1
›
»