„Wybrali się, żeby Go powstrzymać” (Mk 3,21)
Dzisiejszy fragment pochodzi z rozdziału trzeciego Ewangelii św. Marka, czyli z tej części dzieła, która opisuje początki działalności Jezusa w Galilei. Chrystus uzdrowił już opętanego, teściową Szymona, trędowatego, paralityka, człowieka z uschłą ręką i „wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił” (Mk 1,34). Nic więc dziwnego, że „szło do Niego mnóstwo wielkie na wieść o tym, jak wiele działał” (Mk 3,8).
Ludzie szli do Jezusa, bo widzieli szczególne znaki i mieli nadzieję, że pomoże także im, bo każdemu coś dokuczało. Jakakolwiek okazja mogła być dobra; nawet wtedy, gdy Jezus przyszedł do domu na posiłek, tłum znów się zbierał. To właśnie w tym kontekście św. Marek zaznacza, że „gdy to posłyszeli Jego bliscy, wybrali się, żeby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: «Odszedł od zmysłów»” (Mk 3,21).
Ewangelista nie informuje nas o tym, jaka była bezpośrednia reakcja Jezusa na zachowanie Jego bliskich. Można przypuszczać, że Go zasmuciła, bo widział jak nie rozumieli Jego misji i posłannictwa. Co więcej, podejrzewali Go o to, że dzieje się z Nim coś niedobrego w Jego psychice. Jezus z pewnością dostrzegał ich dobrą wolę, i to, że chcieli Mu pomóc w trudnej i delikatnej – ich zdaniem – sytuacji. Ale jeszcze wyraźniej widział, że kierowali się przy tym względami ludzkimi.
Dzisiejsza Ewangelia staje się nam szczególnie bliska w sytuacjach, w których spotykamy się z niezrozumieniem ze strony naszych najbliższych i ludzi zaufanych. Oni być może pragną naszego dobra, ale w rzeczywistości mogą nam niekiedy utrudniać odczytywanie i realizowanie woli Bożej. Presja rodziny i najbliższego środowiska może np. spowodować, że ktoś nie idzie za głosem powołania kapłańskiego albo zakonnego; że jakaś para ludzi, żyjąca w związku nieformalnym, nie zawiera sakramentu małżeństwa, choć nie ma przeszkód; że ktoś idzie na manifestację w obronie tzw. prawa do aborcji; że ktoś przestaje chodzić do kościoła…
Prośmy dzisiaj naszego Pana o to, aby nam pomagał dochowywać wierności naszemu powołaniu, także wtedy, gdy nasi najbliżsi nie rozumieją naszej sytuacji i starają się nam wskazać inne rozwiązanie, według logiki ludzkiej. Pozwólmy się prowadzić Bogu, aby postępować zgodnie z Jego przykazaniami i głosem naszego sumienia.