Kościół pierwotny rozwijał tak dynamicznie depozyt wiary również dlatego, że kandydatów do przyjęcia Chrztu bez ogródek informował o zyskach ale i wymogach niezbędnych do wyboru Chrystusa. Nikt nie łasił się płytko, nie reklamował tanio ewangelii, nie namawiał przewrotnie, jak to fajnie jest się ochrzcić i jak mili są nasi duszpasterze. Przeciwnie, Kościół od początku zdecydował się przekazywać pełną wiedzę o krzyżu i o zmartwychwstaniu. Ta intuicja była żywa już w czasach tak zwanego ruchu chrześcijan na pustyni. Pierwsi uczniowie Pana, po zalegalizowaniu Kościoła w cesarstwie Konstantyna, oddalają się od wielkich metropolii. A kto chciałby do nich przystąpić, musi zostać odpowiednio pouczony przez świętego abbę – duchowego starca, ojca. Wkrótce wspólnota Kościoła pustynnego zrodzi wielką instytucję pierwotnego chrześcijaństwa, czyli katechumenat - poważne, z reguły długotrwałe próbowanie intencji kandydata do Chrztu przed, a nie po przystąpieniu do Kościoła. Okres katechumenatu polegał przede wszystkim na przekazywaniu wiedzy o chrześcijaństwie. Gdy ktoś zgłaszał się do wspólnoty, musiał dobrze poznać osobę Chrystusa, tradycję Kościoła, moralność, modlitwę oraz liturgię. Po prostu otrzymywał formację. To dzięki temu Kościół pierwotny stał się szybko instytucją na wskroś katechetyczną i mógł sprawnie, aż na taką skalę, rozwijać misję rozkrzewiania wiary.
Ignorancja, cokolwiek na ten temat twierdzi się dziś, jest zdeklarowanym wrogiem wiary. Aby rozwijać życie duchowe trzeba mieć wiedzę. Tak, wiedzę, a nie emocje, sny, widzenia, religijne skojarzenia lub niepotwierdzone przez nikogo odczucia. Co więcej, próba uprawiania życia duchowego bez sprawdzonej wiedzy, zawsze doprowadzi do nadużyć, będzie skrajnie groźna dla duszy lub wypaczy panoramę Bożego świata. Życie duchowe i koktajl ignorancji to niebezpieczna gra. Szalona niewiedza rozwianych włosów na wietrze, pomyli zaraz łaskę z egzaltacją, wyobraźnię z natchnieniem, słuchanie Boga z jakimś głosem w duszy, jedność wspólnoty z sektą, a walkę duchową z fanatyzmem. Lepiej więc nie brać się za życie wiary bez uprzedniego przyuczenia. Teresa z Ávila, w księdze pod tytułem „Twierdza wewnętrzna”, pisze dobitnie: „Diabeł wyprawia harce i szalbierstwa swoje i łatwo może oszukać niebacznych, szczególnie niewiasty i ludzi nieoświeconych, nieumiejących rozróżniać działania wyobraźni od działania innych władz i tylu innych zawiłości serca ludzkiego”. Wiedza duchowa to rozróżnianie duchów, reguły wzrostu wewnętrznego, proporcjonalne poznanie samego siebie, łaska osadzona w realu, a także pokorna umiejętność czytania natchnień, idących w stronę duszy od Boga. Ostatecznie w Piśmie Świętym wiedza to również poznanie, czyli akt miłości.
Niewidomy z ewangelii Jana, porzucony i pozostawiony sam sobie, żyje tak naprawdę w ogromnej, wewnętrznej ignorancji. Miesza mu się wiara z mitologią. Ufa, że istnieje Bóg ale Jego działanie – zresztą jak wszyscy inni ślepi, chromi albo sparaliżowani w piątym krużganku sadzawki – postrzega na sposób magiczny (por. J 5, 7). To dlatego, w wizji wielkiego proroka Ezechiela, wody życia muszą napłynąć od Wschodu (por. Ez 47, 2). Brama północna jest zamknięta. To kierunek zimny i ciemny. Nie ma tam czego szukać. Natomiast ze Wschodu nadejdzie kiedyś Mesjasz i oświeci każdego człowieka. Ciemnota północy to wielka ignorancja, a blask Wschodu oznacza wiedzę, wiarę i poznanie.
Twoja dusza to najcenniejsze, co posiadasz. Ani jej więc, ani duszy bliźniego nigdy nie powierzysz w ręce ignorantów.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.