Mówimy, że żyjemy w skomplikowanych czasach, pełnych napięć społecznych oraz niejednoznaczności w sprawach religijnych. Czasy opisane w Dziejach Apostolskich charakteryzowały się nie mniejszym pogmatwaniem, zarówno w życiu duchowym, jak i politycznym. Słyszymy o niejakim Teudesie, który podawał się „za kogoś niezwykłego”. Być może kreował się na duchowego przywódcę albo nawet mesjasza. Słyszymy o Judaszu Galilejczyku, który wzniecił powstanie przeciw rzymskiemu okupantowi. Czasy były naprawę niespokojne. To wtedy działał Jezus, zwołał grono apostołów oraz szerszą grupę uczniów. Po wniebowstąpieniu grono Jego zwolenników na pierwszy rzut oka wyglądało jak sekta.
W jaki sposób na zwolenników Jezusa patrzył Gamaliel? Być może jak na kolejną grupę z samozwańczym przywódcą, a być może widział w nich coś głębszego. Sanhedrynowi, sądzącemu uwięzionych apostołów udzielił następującej dorady: „Zostawcie tych ludzi i puśćcie ich! Jeżeli bowiem od ludzi pochodzi ta myśl czy sprawa, rozpadnie się, a jeżeli rzeczywiście od Boga pochodzi, nie potraficie ich zniszczyć, i oby się nie okazało, że walczycie z Bogiem”.
Tak, chrześcijaństwo „pochodzi od Boga”. Przetrwało pierwsze prześladowania, których doświadczyli apostołowie, przetrwało okresy ciężkich prześladowań, których doświadczali chrześcijanie w wielu okresach historii i w wielu miejscach na świecie. Przetrwa także i w czasach dzisiejszych, bo od Boga pochodzi. Jednak to przekonanie nie może oznaczać siedzenia z założonymi rękami, nie może oznaczać bierności ze strony współczesnych uczniów Jezusa.
Potrzebny jest entuzjazm i odwaga wiary, jak u apostołów. Opis z Dziejów Apostolskich jest następujący: „A przywoławszy apostołów, kazali ich ubiczować i zabronili im przemawiać w imię Jezusa, a potem zwolnili. A oni odchodzili sprzed Sanhedrynu i cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla Imienia Jezusa. Nie przestawali też co dzień nauczać w świątyni i po domach i głosić Dobrą Nowinę o Jezusie Chrystusie”. I tu trzeba zrobić sobie rachunek sumienia: czy jesteśmy gotowi na prześladowania? Czy jesteśmy gotowi głosić całą naukę o Jezusie Chrystusie? Powiemy, dziś nie ma prześladowań. Ale wystarczy inaczej postawić pytanie: czy jesteśmy gotowi publicznie opowiedzieć się za małżeństwem jako nierozerwalnym związkiem mężczyzny i kobiety? – to przecież nauczanie samego Jezusa. Czy jesteśmy gotowi publicznie stanąć w obronie dzieci nienarodzonych? – to przecież nauczanie Jezusa, który utożsamiał się z „najmniejszymi”. Czy jesteśmy gotowi powiedzieć publicznie, że zbawienie świata jest jedynie w Jezusie Chrystusie, żyjącym w Kościele, a nie w innych religiach, ani też w innych aktywnościach człowieka, np. ekologii czy medycynie? Jeśli tego publicznie nie mamy odwagi powiedzieć, to znaczy, że nakładamy autocenzurę na własne usta, to znaczy, że podświadomie boimy się współczesnych medialnych i społecznych biczowań. Bo tak jak apostołom zabroniono przemawiać w imię Jezusa, tak i dziś zaczyna się zabraniać głosić niektórych prawd. Apostołowie mieli odwagę. A my? Apostołowie nawet „cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla Imienia Jezusa”. Cieszyli się nie z samych cierpień. Nie byli masochistami. Cieszyli się, że doświadczają prześladowań ze względu na Jezusa. Cieszyli się, że mogą świadczyć o Jezusie. A my? My niejednokrotnie boimy się jakichkolwiek cierpień i chcemy mieć spokojne życie. Dlatego tym bardziej potrzebujemy entuzjazmu i odwagi wiary. Bo to, że Kościół przetrwa zależy nie tylko od łaski Bożej, ale w dużej mierze od naszego odważnego świadectwa, nawet w obliczu cierpień.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.