Czy można nakazać miłość? Jezus nie ma widocznie w tej kwestii żadnych wątpliwości, skoro z takim naciskiem daje przykazanie miłości, czyniąc ją papierkiem lakmusowym bycia Jego uczniem. Ten, kto otwiera się na słowo Jezusa, wie, jak trudne może się okazać wypełnienie tego przykazania w konkretnej sytuacji. Łatwo jest kochać tych, którzy są daleko i oprócz tego, że potrzebują pomocy, w żaden sposób nie zaburzają naszej codzienności; a jednocześnie jak trudno kochać tych najbliższych, którzy są obok, a tak bardzo różni i niekiedy tak nieprzystający do naszych oczekiwań.
Ważnym etapem na drodze realizacji przykazania miłości jest uświadomienie sobie, że nie odnosi się ono do powierzchownych emocji i nie oznacza bezwolnego ulegania innym i unikania konfliktów za wszelką cenę. Miłość, jaką nas umiłował Jezus i do jakiej nas zaprasza, nie jest uczuciem, ale wewnętrzną decyzją woli. Bardzo dobrze, jeśli tej decyzji towarzyszą pozytywne emocje, ale nic się złego nie dzieje, jeśli ich nie ma. Emocje, związane z relacjami z innymi, pozostają wielokrotnie poza naszym wpływem i pojawiają się niezależnie od tego czy tego chcemy, czy nie. Pragnąć prawdziwego dobra dla innych – to jest miłość, do której Jezus nas zaprasza, niezależnie od naszych stanów emocjonalnych.
Ale jest jeszcze coś ważnego, być może kluczowego: przykazanie miłości nie jest jedynie nakazem, nałożonym niejako z zewnątrz, a tym samym mozolnym obcym ciężarem, który trzeba nieść dlatego, bo tego oczekuje od nas Bóg. Decydującym krokiem w zachowaniu przykazania miłości jest uświadomienie sobie tego, co stanowi istotę naszej egzystencji. Skoro jesteśmy stworzeni z miłości i dla miłości, to przykazanie miłości jest zaproszeniem do bycia naprawdę sobą. Jest zaproszeniem, by zacząć wreszcie żyć zgodnie z najgłębszym prawidłem własnego rozwoju i szczęścia. Bez zachowania tego przykazania, a wiec bez trwania w miłości Jezusa, nie ma prawdziwej i pełnej radości, a tylko jej nietrwałe i płytkie namiastki. Bez zachowania tego przykazania nie ma też prawdziwej przyjaźni z Jezusem, tej życiodajnej relacji, która jest w każdej sytuacji naszego życia „skalą schronienia”; „zamkiem warownym, który ocala”, „mocą i pieśnią”, jak to przeczuwali autorzy starotestamentalnych psalmów.