Bardzo nietypowo kończy się rok liturgiczny, w którym w każdą niedzielę czytaliśmy Ewangelię według św. Marka, bo fragmentem dzieła innego ewangelisty – Jana. Zdaje się on wyrażać dobitniej, niż krótkie Markowe opisy słów i dzieł Jezusa, co to znaczy, że jest On prawdziwym Królem Wszechświata. Pytanie o królewską godność Chrystusa pada z ust Piłata. Dla każdego podsądnego, który musi się liczyć z wyrokiem skazującym go na śmierć, takie pytanie byłoby ostatnią szansą jak koło ratunkowe. Mogłoby przecież stać się istotnym motywem przyjaznej rozmowy z sędzią i dzięki rozsądnym i spolegliwym odpowiedziom podsądnego przyczynić się do darowania mu życia. Ale Jezus postępuje inaczej. Jego suwerenna postawa musi zdumiewać rzymskiego namiestnika. Bo przecież w przekonaniu Piłata to właśnie on, a nie jakiś żydowski wędrowny kaznodzieja, reprezentuje jedyny i najwyższy, królewski, ale i kosmiczny porządek, zaprowadzony i utrzymywany przez boskiego Cezara – jedynego miarodajnego pana i władcę.
Jezus nie korzysta z tej ostatniej okazji, by za cenę poddania się ziemskiemu władcy ocalić swoje życie. Nie waha się nazwać siebie królem, chociaż wyjaśnia też, że ten skrojony według ziemskich miar tytuł nie przystaje do Bożego królowania. Nie jest ono „stąd”, nie mierzy się według ziemskich miar. Nie mierzy się go liczbą włóczni, szabel, karabinów czy jakiejkolwiek innej broni, za pomocą której słudzy ziemskich królów bronią ich przed tymi, którzy chcą pozbawić ich władzy.
Jezus opisuje swoje królowanie jednym słowem. Jest to królowanie całej Prawdy o człowieku, świecie i ostatecznie o Bogu. Kto przyjmuje tę Prawdę w Osobie – Jezusa Chrystusa, ten zaczyna żyć w prawdzie. Dzięki temu jego udziałem staje się odrobina tej suwerenności, jaka promieniuje z postaci Jezusa stojącego przed rzymskim prefektem Judei. Dla Piłata ten związany i oskarżony przez własny naród Człowiek, jest zapewne jedynie jakimś religijnym żydowskim fanatykiem. Tylko, że to właśnie pamięć o Piłacie, ale także Cezarze oraz każdym innym ziemskim królem, jak potężny by on nie był, przykryje kiedyś bezpowrotnie pył historii, a królowanie Jezusa będzie trwało wiecznie. Kto „jest z prawdy”, ten będzie umiał dostrzec to już teraz…