Można przypuszczać, że największy wpływ na ukształtowanie osobowości Karoliny Kózkówny miał jej wuj Franciszek Borzęcki. Gorliwy apostoł i katolik z zapałem udzielał się na wielu polach życia religijnego oraz społecznego, zarażając Bożą sprawą nastoletnią wówczas Karolinę. Borzęcki zdołał zgromadzić duży księgozbiór, otworzył w swoim domu bibliotekę, a następnie świetlicę. Prowadzono tam rozmowy o kulturze, historii, śpiewano pieśni patriotyczne i kościelne. Wujek Kózkówny uczył dorosłych i młodzież modlitwy, prowadził nabożeństwa przy wiejskiej figurce, ale prostą pobożność umiejętnie wiązał z edukacją i szeroką wizją cnót publicznych – a Karolina razem z nim, ramię w ramię. Co ciekawe, obydwoje byli moralnymi liderami miejscowej ludności, jednak nigdy nie pchali się do żadnej rady parafialnej ani podobnego, kościelnego gremium. Nie, zafascynowani apostolską robotą świeckich, najbardziej szczęśliwi byli wówczas, gdy jedną duszę więcej mogli nauczyć świadomego udziału w liturgii albo katechizmu. Miejscowi ludzie nazywali Kózkównę urodzoną katechetką. W dniu jej męczeńskiej śmierci dobrze zdawali sobie sprawę, że jak wcześniej formowała ich cierpliwie do ewangelicznego stylu życia, tak teraz heroicznie przedłożyła dziewiczą czystość nad istnienie. To z tych powodów pogrzeb bohaterskiej Karoliny Kózkówny, który odbył się szóstego grudnia 1914 roku w Zabawie, zgromadził tłumy wiernych i przerodził się w potężną manifestację o charakterze moralnym, kościelnym i patriotycznym.
Ewangelia dowartościowuje człowieka nie dlatego, że udziela mu władzy, lecz dlatego, że rozdając w Kościele różne funkcje i tytuły, obdarza wszystkich tą samą chrzcielną godnością. Byłoby coraz gorzej, gdyby papieską zachętę do synodalności – czyli wzajemnego szacunku między stanami w Kościele – ktoś sprowadził do skoku na władzę. A są już i takie interpretacje posynodalnej instrukcji. Jakimś nowym językiem eklezjalnej międzynarodówki mówi się, że teraz dopiero chodzi o równy dostęp wszystkich do funkcji kierowniczych we wspólnocie. Bo kler zmizerniał i osłabł, no to czas zarząd oddać zakonnicom. Podobno modne są ostatnio tak zwane parytety. A co to? Jeśli na jakieś kościelne gremium składa się kilka osób, to należy stołki rozdzielić po równo: jeden dla biskupa, jeden księdza, jeden świeckiemu i jeden dla osoby konsekrowanej. Akurat to rozwiąże problemy katolicyzmu!
Tylko patrzeć jak wybuchnie spór o to, kto ważniejszy: proboszcz czy rada parafialna, biskup czy kurialiści, organista w kancelarii czy petenci, co do świątyni zajdą kiedyś na święconkę? Kto tak myśli, nie rozumie natury Kościoła. Jezus przezornie odżegnywał się od pokus demokracji i cierpliwie budował dom dla duchowej rodziny. Żeby reforma kościelnej struktury poszła do przodu i usłużyła misji, potrzeba pytania o łaskę i dopuszczania nie tych, którzy jawią się fajnie, podobają się większości albo uczepili się modnego nurtu – bo każdy cwaniak to potrafi – ale tych, których Pan wyraźnie naznaczył wiernością wiary, ubogim duchem, ładem sumienia. Gdy tacy przewodzą Kościołowi, odnawia się wiara. Wszystko inne to lewicowe zagadywanie tematu. Klerykalizm jest tak samo zły jak antyklerykalizm. Gubiąc ewangeliczne centrum, katolicy sami skazują się na skrajności. Naprawdę nie chodzi o równy dostęp wszystkich do kościelnej władzy, lecz o czystą ewangelię. Nic nie pomoże, gdy proboszcza u steru zastąpi siostra zakonna albo świeccy. Wszystko naprawi prawda i gorliwość.
Apokalipsa jest również formą listu pisanego do wszystkich wiernych. Autor epistoły, Jan, nie myśli jednak, by w nagłówku pominąć Chrystusa, lecz przeciwnie – to Pan wydaje się być ostatecznym adresatem i nadawcą treści (por. Ap 1, 1-2; 2, 2b). Mnisi są typem prawdziwego chrześcijanina. Ciekawe, że to właśnie oni pierwsi w Kościele za codzienną modlitwę obrali sobie wołanie żebraka spod Jerycha: Jezusie, Synu Dawida ulituj się nade mną (por. Łk 18, 38 – 39). Bo jeśli ktoś nie skupia się na Panu, to uczestniczy w jakiejś wielkiej, duchowej ułudzie, nawet gdyby ośmielił się nazwać to Kościołem.
Żadna posługa cię nie zhańbi. Nie pchaj się łokciami do rady parafialnej czy do kościelnego zarządu. Jak cię wezwą, rozważ czy to wola Boga i służ. Najbardziej jednak kochaj apostolat, a nie plotki z kurialnych korytarzy czy zakrystii.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.