Były szumne zapowiedzi i wielomiesięczne konsultacje międzyresortowe, a skończyło się na projekcie ustawy, który nie przewiduje najważniejszego postulatu środowisk lekarskich, organizacji pozarządowych i samych obywateli.
10 marca tego roku rządząca koalicja przedstawiła projekt zmian w ustawie o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi oraz w ustawie o finansowaniu świadczeń zdrowotnych ze środków publicznych. Dokument pojawił się na stronie Rządowego Centrum Legislacji i szybko wywołał głosy krytyki pod adresem resortu zdrowia. Choć oczekiwano bardziej zdecydowanych działań, politycy ostatecznie nie zdecydowali się na całkowity zakaz reklamy piwa. Jest to tym bardziej zastanawiające, że Polacy wyrazili przecież ogromne poparcie dla tego postulatu, podpisując petycję znanej influencerki Olgi Legosz (aż 48 tys. obywateli). Zamiast tego Ministerstwo Zdrowia skupiło się na kilku poprawkach, które ograniczają najbardziej kontrowersyjne formy promocji alkoholu w przestrzeni publicznej, jak choćby alkotubki, o których głośno było we wrześniu 2024 roku. Jednak zdaniem komentatorów są to jedynie kosmetyczne zmiany, które nie dotykają sedna problemu.
Co z wielkimi planami rządu?
W kwietniu 2024 roku wiceminister zdrowia Wojciech Konieczny wypowiedział się m.in. w programie „Sygnały dnia” Polskiego Radia. Stwierdził wówczas, że „dostępność alkoholu w Polsce jest za duża”, mając na myśli przede wszystkim ogromną liczbę miejsc sprzedaży oraz czynniki ekonomiczne (niska cena). „Przez to pijemy więcej, że alkohol jest tak dostępny, tak mówią badania. Pewne utrudnienia w dostępności alkoholu oczywiście nie zlikwidują zjawiska alkoholizmu, ale zawsze pewne ograniczenie przełoży się na spadek konsumpcji” – kontynuował sekretarz stanu. Nie ulega wątpliwości, że za „pewne utrudnienie” – i to nawet spore – które przełożyłoby się na spadek konsumpcji, można uznać również całkowity zakaz reklamy piwa, a więc rozwiązanie pominięte przez autorów projektu. A warto przypomnieć, że w polskim prawie jedynie browary mogą cieszyć się nad wyraz uprzywilejowaną pozycją, ponieważ mocniejsze trunki są pozbawione możliwości promocji w przestrzeni publicznej.
W Polsce od dawna toczy się dyskusja na temat potrzeby zaostrzenia regulacji dotyczących sprzedaży oraz reklamy alkoholu. Liczne instytucje, w tym chociażby Krajowe Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom (KCPU), zwracają uwagę, że obowiązujące przepisy nie zapewniają skutecznego ograniczenia dostępności alkoholu, zwłaszcza wśród młodych ludzi. Według danych Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) Polska plasuje się w ścisłej czołówce europejskich krajów pod względem spożycia alkoholu, co niesie ze sobą poważne konsekwencje zdrowotne i społeczne. Szczególnie niepokojące jest to, że młodzież bez większego problemu może nabywać napoje alkoholowe, a legalna reklama piwa utrwala jego społeczną akceptację. Najwyższa Izba Kontroli (NIK) w swoim ostatnim raporcie także zaleciła rządzącym wprowadzenie pełnego zakazu reklamy piwa.
Reklama piwa i jej negatywne skutki
Jednym z głównych problemów jest to, że piwo – mimo iż zawiera alkohol – podlega znacznie łagodniejszym restrykcjom reklamowym niż mocniejsze trunki. Spoty promujące piwo można zobaczyć w telewizji, Internecie, na billboardach czy stadionach sportowych, a ich przekaz jest na tyle atrakcyjny, że trafia również do dzieci i nastolatków. Eksperci ostrzegają, że agresywna promocja piwa przyczynia się do kształtowania niewłaściwych wzorców konsumpcji i oswaja młodych ludzi z kulturą picia już od wczesnych lat. Kolorowa estetyka, pozytywne skojarzenia z zabawą, sportem czy relaksem sprawiają, że ci zaczynają postrzegać alkohol jako naturalny element życia społecznego. Co więcej, rosnąca rola influencerów i mediów społecznościowych wzmacnia ten przekaz, gdyż wiele firm umieszcza swoje produkty w treściach chętnie oglądanych przez młodzież.
Jak twierdzi dr n. med. Bogusława Bukowska, Dyrektor Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom (KCPU), „trudno mówić o załamaniu rynku piwa, jeśli średnio jedna osoba w 2023 r. wypiła 87,4 l tego rodzaju alkoholu”. To odpowiedź na często pojawiającą się narrację, którą szerzą koncerny browarnicze, próbując przedstawić swoją sytuację w czarnych barwach, w obawie przed nowymi regulacjami lub podwyżką akcyzy. „Nadal ponad połowa alkoholu wypijana jest w postaci piwa (54%), a następnie napojów spirytusowych (38%)” – podkreśliła specjalistka od profilaktyki uzależnień, tym samym potwierdzając dane OECD, że w Polsce to właśnie piwo pozostaje najczęściej wybieranym alkoholem, nawet pomimo niewielkich spadków odnotowanych w statystykach sprzedaży.
Źródło: Fronda.pl, PolitykaZdrowotna.pl , wprost.pl