Wyższa akcyza na alkohol. Troska o zdrowie czy ratowanie budżetu? Rząd gra na dwóch fortepianach

Rząd planuje wprowadzenie podwyżki od 1 stycznia 2026 roku, aby „przeciwdziałać szkodliwemu wpływowi alkoholu na zdrowie Polaków”. Każde ograniczenie dostępności ekonomicznej alkoholu jest pożądane.

Oficjalnie chodzi o nasze zdrowie, ale fakty mówią co innego. Rząd tłumaczy podwyżki akcyzy na alkohol troską o życie i kondycję Polaków. Jednak coraz więcej ekspertów wskazuje na podwójną narrację władz – z jednej strony ministerstwo finansów mówi o walce z uzależnieniami, a z drugiej przymyka oko na nachalne reklamy alkoholu, które codziennie zachęcają do picia. W efekcie mamy do czynienia z polityką dwóch twarzy: jedna udaje zatroskanie o obywateli, druga szeroko uśmiecha się do przemysłu alkoholowego.

Prezydent Nawrocki mówi „weto” podwyżce akcyzy

Choć rząd planuje od stycznia 2026 roku podwyższyć akcyzę na alkohol aż o 15 proc., prezydent Karol Nawrocki już zapowiedział, że nie podpisze ustawy. Szef jego kancelarii, Zbigniew Bogucki, podkreśla, że prezydent chce dotrzymać obietnic wyborczych i sprzeciwia się wszystkim nowym podatkom – niezależnie od tego, czy nazwie się je „akcyzą”, „opłatą cukrową” czy „daniną zdrowotną”.

„Pan prezydent nie zgadza się na podnoszenie podatków i wszystkich danin, które w istocie są podatkami” – powiedział Bogucki, dając jasny sygnał, że Nawrocki będzie bronił portfeli Polaków.

Co to oznacza? Od stycznia i tak wejdzie w życie mniejsza, pięcioprocentowa podwyżka akcyzy uchwalona jeszcze przez poprzedni rząd PiS, ale większe zmiany stoją pod dużym znakiem zapytania.

Rząd mówi o zdrowiu, ale chodzi o pieniądze

Ministerstwo Finansów oficjalnie argumentuje podwyżki troską o zdrowie obywateli. Wzrost cen piwa, wina i wódki ma rzekomo ograniczyć konsumpcję alkoholu, zmniejszyć liczbę wypadków, hospitalizacji i chorób. Jednak dane z ostatnich lat pokazują, że rząd nie jest konsekwentny.

Jeśli władze naprawdę chciałyby ograniczyć spożycie alkoholu, zakazałyby jego reklam – a na to wciąż brakuje odwagi. Wystarczy włączyć telewizor czy otworzyć internet: kolorowe spoty piwa, uśmiechnięci młodzi ludzie, idealna zabawa, obietnica sukcesu i relaksu. Rząd pozwala na ten zalew treści, bo pieniądze z reklam płyną szerokim strumieniem.

„Reklama alkoholu oparta jest na kłamstwie. Młodzi, uśmiechnięci, szczęśliwi ludzie pijący piwo, sukces, przyjaźń, przygoda, wspaniała zabawa, wspaniałe towarzystwo – to podstawowy przekaz tej reklamy. Alkohol przedstawiany jest jako gwarant pożądanych przez człowieka dóbr psychicznych” – podkreśla biskup Tadeusz Bronakowski, przewodniczący Zespołu KEP ds. Apostolstwa Trzeźwości.

Skoro rząd rzeczywiście chce poprawić zdrowie Polaków, dlaczego nie wprowadzi zakazu reklam alkoholu? Bo te reklamy to miliardowe wpływy do budżetu. Właśnie dlatego podwyżka akcyzy jawi się bardziej jako plan łatania dziury finansowej, a nie troska o dobro obywateli.

Polityka dwóch twarzy. Kto naprawdę na tym zyskuje?

Mamy więc sytuację, w której państwo jedną ręką podnosi ceny alkoholu, a drugą ręką pozwala producentom piwa i innych trunków zalewać przestrzeń publiczną reklamami. Efekt? Polacy kupują, bo reklamy działają. Państwo zarabia na akcyzie, producenci zarabiają na sprzedaży, a społeczeństwo płaci cenę w postaci uzależnień, chorób i tragedii rodzinnych.

W tle jest jeszcze jeden problem: szara strefa. Gwałtowny wzrost akcyzy sprawia, że część Polaków sięga po alkohol niewiadomego pochodzenia, kupowany poza oficjalnym obiegiem. To nie tylko uderza w bezpieczeństwo konsumentów, ale też paradoksalnie zmniejsza wpływy do budżetu. W tej układance cierpi również polska branża rolnicza, zwłaszcza producenci chmielu i zbóż, którzy wbrew narracji rządu odczują skutki malejącego popytu.

Wyższa akcyza na alkohol. Troska o zdrowie czy ratowanie budżetu? Rząd gra na dwóch fortepianach

Sierpień – miesiąc trzeźwości i wezwanie do działania

Kościół od lat apeluje o powszechną odpowiedzialność za stan trzeźwości w Polsce. Sierpień to miesiąc dobrowolnej abstynencji – czas szczególnej refleksji, zwłaszcza w kontekście dramatycznych danych: w Polsce codziennie umiera średnio 110 osób z powodu nadużywania alkoholu.

Bp Bronakowski w naszym ostatnim wywiadzie przypominał, że walka o trzeźwość to walka o wolność i niepodległość narodu oraz mówił o fałszywym poczuciu bezpieczeństwa związanym z piwem.

„Piwo przecież nie jest zwykłym napojem. To alkohol, czyli niebezpieczna substancja psychoaktywna, która szkodzi zdrowiu i ma silne właściwości uzależniające. Jasno mówimy, że taka reklama jest szkołą rozpijania narodu i że za to niszczące naród działanie wielką odpowiedzialność ponoszą stanowiący prawo i rządzący” – przestrzega bp Bronakowski.

Dlatego właśnie potrzebny jest pełny zakaz reklam alkoholu, szczególnie piwa, które jest dziś reklamowane najintensywniej i najbardziej agresywnie. Bez tego jakakolwiek podwyżka akcyzy będzie półśrodkiem – kosztownym dla obywateli, ale korzystnym dla budżetu.

Kieszeń pełna, zdrowie tylko na plakatach

Nie ma wątpliwości, że ograniczenie dostępności alkoholu jest potrzebne i Kościół to wspiera. Jednak obecne działania rządu są niekonsekwentne. Z jednej strony mówi się o ochronie zdrowia, z drugiej akceptuje reklamę piwa, z której korzystają zarówno producenci, jak i państwowa kasa.

Prezydent Karol Nawrocki, zapowiadając weto, uderza w sedno problemu: prawdziwe intencje rządu są inne, niż oficjalna narracja. Podwyżka akcyzy ma w pierwszej kolejności ratować budżet, a nie zdrowie Polaków.

Jeśli chcemy realnej zmiany, potrzeba odwagi politycznej – pełnego zakazu reklam alkoholu, edukacji, wsparcia rodzin i parafii w promowaniu trzeźwości. W przeciwnym razie pozostaniemy świadkami polityki dwóch twarzy: jednej zatroskanej, drugiej liczącej zyski.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama