Senność ogarnia człowieka zazwyczaj wtedy, gdy niewiele się wokół dzieje, a wygodny fotel w przyjemnym i ciepłym miejscu zaprasza do chwili wypoczynku. To może być błogosławiona senność, gdy stanowi niedługą przerwę w codziennej pogoni za beznadziejnie zapełnionym kalendarzem. Ale bywa też inna senność – głębsza, duchowa, która już nie jest błogosławiona. Bierze się ona z czegoś, co dawni mistrzowie życia duchowego określali jako gnuśność. Jest to mieszanina duchowej kapitulacji wobec wymagań, jakie stawia codzienna wierność Bogu oraz odkładania ważnych decyzji i zadań duchowych na potem, z dodatkiem uspokajającego przekonania, że jakoś to będzie i że inni też nie są lepsi. Taka postawa prowadzi do spłycenia i wyjałowienia życia duchowego, któremu ostatecznie brakuje solidnego pokarmu, by mogło w pełni rozkwitnąć.
Adwent to czas orzeźwiającego przebudzenia z takiego gnuśnego znieruchomienia. Jezus zaprasza do czuwania i ponownego skupienia uwagi na tym, co najistotniejsze. Jego nie trzeba przekonywać, żeby zechciał do nas przyjść. Problem leży gdzie indziej: w przeszkodach uniemożliwiających Mu przyjście do mnie. Ktoś porównał przychodzącego Zbawiciela do pilota śmigłowca, który zamierza wylądować na lądowisku ludzkiej duszy. Niestety, jest ono pełne bezładnie leżących gruzów i przeszkód, więc Boskiemu Pilotowi nie pozostaje nic innego, jak tylko krążyć nad miejscem, które mogłoby stać się lądowiskiem w oczekiwaniu, że być może przeszkody zostaną wreszcie usunięte.
Uważać i być czujnym – jak do tego zaprasza Jezus – znaczy żyć świadomie. Nie pozwolić, aby splot wydarzeń, prac, zależności, pragnień i rozczarowań, jaki pojawia się w naszej codzienności, pochłonął całkowicie umysł i serce. Czuwać – to zdobyć się na to minimum niezależności w myśleniu i decydowaniu, które sprawia, że człowiek przestaje płynąć bezładnie w nurcie życia i stara się nim samodzielnie kierować. To znaczy także uwierzyć w to, że Bóg naprawdę jest gotów na nowo przyjść do mnie i wkroczyć w moje życie, jeżeli tylko zechcę i zaproszę Go do siebie. Postanowienia adwentowe nie są więc ani formą duchowej kosmetyki, ani jedynie wypełnieniem jakiegoś dawnego zwyczaju, który ma nam poprawić figurę i samopoczucie. Ich cel jest jasny: usunąć przeszkody, które uniemożliwiają Bogu przyjście do mojego życia.