«A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata». Komentarz do niedzielnej Ewangelii.
Misja Kościoła: zawsze w żywej relacji z Głową-Chrystusem
Pomiędzy misją i posługą Jezusa a posługą Kościoła istnieje ciągłość. Pascha Jezusa jako akt zbawczy w sensie obiektywnym dokonała się w Jego męce, śmierci i zmartwychwstaniu. Jednak, aby to zbawienie mogło stać się udziałem wszystkich – aby mogli o nim usłyszeć i przyjąć jego owoce, potrzebny jest czas Kościoła, Ciała Chrystusa. Ten czas trwa od Zesłania Ducha Świętego aż po powtórne przyjście Chrystusa w chwale. To jest nasz czas, w którym żyjemy i w którym Duch stale działa w Chrystusowym Kościele.
Czym więc był szczególny czas między Wniebowstąpieniem a Pięćdziesiątnicą? Można go porównać do okresu dojrzewania dziecka w łonie matki. Tak jak matka z radością, a jednocześnie z pewnym niepokojem i niepewnością oczekuje narodzin swojego dziecka, tak też pierwotny Kościół oczekiwał na swe narodziny, gromadząc się i czuwając w „sali na górze”, czyli Wieczerniku. Nie przypadkiem wraz z apostołami była tam Maryja – Matka Kościoła (Dz 1,14). Niepewność apostołów była uzasadniona: oto zaczynał się zupełnie nowy okres, na który, patrząc po ludzku nie byli przygotowani. Słowa Jezusa „nie wasza to rzecz znać czasy i chwile” zapewne nie dodały im otuchy. Ani wtedy, ani u swego początku, Kościół nie jest panem historii ani jej animatorem: jest nim sam Bóg. Siła Kościoła nie bierze się z jego struktur, organizacji czy ludzkich zdolności, ale z działania Ducha Świętego. Wszystko, co ma Kościół, czerpie nie z siebie, ale z żywej relacji z Chrystusem-Głową w Duchu Świętym.
Gdy Łukasz w Dziejach Apostolskich delikatnie tylko sugeruje słabość i niepewność uczniów Chrystusa w tym kluczowym momencie, Mateusz pisze o niej wprost: „niektórzy jednak wątpili”. Pomimo tego, że widzieli znaki i cuda Chrystusa, pomimo wymownego znaku Jego śmierci i zmartwychwstania, nadal wątpili. Nie jest bowiem w ludzkiej mocy ogarnąć pełnię działania Bożego (por. Ef 1,23). To Boże działanie w historii będzie zawsze dla nas tajemnicą, wyzwaniem dla naszego rozumu. Gdy my pragniemy, aby Bóg po prostu zaingerował w dzieje, przewracając dotychczasowy niesprawiedliwy porządek społeczny (jakże charakterystyczne jest tu pytanie apostołów: „czy w tym czasie przywrócisz królestwo Izraela?”), On sam działa zupełnie inaczej. Jeśli można mówić o Bożej rewolucji, społecznym przewrocie – to jest to zawsze przewrót „od środka”, poprzez duchową przemianę. Moc Ducha Świętego obiecana uczniom Chrystusa działa bowiem zawsze najpierw na nich samych. To my, jako uczniowie Pana, musimy pozwolić, aby Duch dokonał rewolucji w naszym sercu – przemieniając nasze motywacje, nasze spojrzenie na świat, wyzwalając nas z naszych wewnętrznych zniewoleń i nadając naszemu życiu nieskończoną perspektywę. Dopiero wtedy będziemy mogli być autentycznymi świadkami Pana, gdziekolwiek i w jakichkolwiek okolicznościach się znajdziemy, czy wśród swoich, czy też posłani z misją aż po krańce ziemi.
Maciej Górnicki