Największym dobrem dla ludzkości okazuje się „bycie zdrowym”. Częściej składa się życzenia „zdrowia” niż „błogosławieństwa”. Czy w dobie pandemii nie gasi się jeszcze bardziej zapału ducha? Czy ograniczony dostęp do kościołów, ograniczy i ludzkie serca dla Boga? Oby nie. Dziś bardziej niż kiedykolwiek potrzeba świadectwa.
Kiedy jedna osoba składa drugiej życzenia, najczęściej można usłyszeć, zwłaszcza teraz w okresie pandemii, takie słowa: „i zdrowia, bo zdrowie jest najważniejsze”. Czy naprawdę jest najistotniejsze? Czy dla katolika jest ono obecnie ważniejsze od pójścia do pustego kościoła na adorację? Czy czasem nie dzieje się tak, że dyspensa sprawiła, że ludziom przestało zależeć na relacji z Bogiem? Kto dziś życzy sobie „zbawienia”?
Czas pandemii koronawirusa bardzo mocno weryfikuje wiarę. Ludzie, którzy chodzili do kościoła na Eucharystię jedynie „z tradycji”, być może nawet nie skupiają się na tym, co mówi ksiądz podczas puszczonej w tle Mszy św. online. Dla tych jednak, którzy chodzili tam dla Jezusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie, ograniczenie liczby wiernych w kościele jest bólem. Rozumieją, że zdrowie jest ważne i trzeba zachować pewne obostrzenia, ale nie jest ono dla nich najważniejsze, bo opierają się na czymś, co jest fundamentem: na żywej relacji z Bogiem. Słuchają rekolekcji adwentowych online, uczestniczą w Mszy św. pobożnie, modlą się razem w domu z całą rodziną, czytają Pismo Święte, a czasem i dzielą się wiarą w mediach społecznościowych. Dziś może warto zadać sobie pytanie: „do której grupy należę”?
Kilka dni temu ukazał się list biskupów z wielu krajów, którzy podkreślali, że obecne czasy są naprawdę trudne. Biskupi z Kazachstanu, Łotwy i USA zauważyli, że religia jest spychana na margines. Niektórzy ludzie nawet nie mają sił, by o nią walczyć. Pandemia osłabiła nie tylko ludzkie ciała, ale i ducha. Ludzkość walczy o swobodny dostęp do aborcji w dobie pandemii, o szczepionki każdym kosztem, a nie widzi tego, że chrześcijanie są coraz bardziej prześladowani. W dobrze rozwiniętych krajach, nawet sami chrześcijanie jakby pogodzili się z tym, jak jest. A tymczasem biskupi podkreślają, że potrzeba jest świadectwa świeckich. Potrzeba księży, którzy przeciwstawią się temu, co narusza pewne prawa. „Bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy ducha spowiedników i męczenników, którzy uniknęli najmniejszego podejrzenia zaangażowania w zło swoich czasów. Słowo Boże mówi: Bądźcie czyści i nieskalani jak dzieci Boże pośród pokolenia przewrotnego i zepsutego, wśród którego będziecie świecić jak światło na świecie” - podkreślają w liście biskupi.
Zdaje się, że współczesne społeczeństwo stworzyło sobie religię zastępczą, taką, w której „ziemskie dobra” znacznie wyprzedzają wieczność. Taką, w której o cierpieniu i śmierci lepiej nie mówić i dlatego należy zrobić wszystko, aby je wykorzenić. Ludzie chcą być dziś bogami. Chcą decydować o tym, co jest dobre, a co złe, co ważniejsze, a co mniej ważne. Zapominają, że Bóg jest nadal Panem i zawsze nim będzie. Adwent przypomina, że On przyjdzie. Przyjdzie, aby osądzić ziemię. I wtedy ważniejsze okażą się jednak życzenia „zbawienia” od „zdrowia”.