Przychodząc do Jezusa możemy się kierować różnymi motywacjami: ciekawością, potrzebą uzdrowienia, duchowym głodem, a nawet wrogością czy pragnieniem przyłapania Go na błędzie. Słowa Jezusa o „przewrotnym plemieniu” mogą odnosić się także do nas i do naszych czasów
Pełny tekst czytań wraz z komentarzem>>
Ojcze nasz
Znak Jonasza
Różnymi motywacjami kierowały się osoby przychodzące do Jezusa. Jedni gromadzili się przy Nim, aby usłyszeć Jego nauczanie, inni pragnęli doświadczyć uzdrowienia, a jeszcze innych przyprowadziła ciekawość, a nawet wrogość wobec Jezusa. Zresztą tak jest nadal.
Jezusa nie zabiegał o popularność. Nie posługiwał się pijarowymi sztuczkami mającymi służyć powiększeniu liczby zwolenników. Był wewnętrznie wolny i nie uzależniał stylu swojego bycia oraz treści nauczania od oklasków lub gwizdów tłumów. I dlatego głosząc z mocą prawdę o Bogu, a zarazem człowieku, nie wahał się nazywać słuchaczy „plemieniem przewrotnym”. Wszystko to jednak – także niedyplomatyczny język – było podyktowane miłością.
Świat jest pełen znaków, które mówią o istnieniu i działaniu Boga. Także nauczaniu Jezusa one towarzyszyły. Dziś w Ewangelii wskazuje On na wyjątkowość Jonasza. Odnosi tę postać do siebie. Sam więc jest „znakiem Jonasza”, i to w podwójnym sensie. Jezus wzywa do nawrócenia podobnie jak czynił starotestamentalny prorok. Będzie też przebywał jak on trzy dni we wnętrzu wielkiej ryby. W przypadku Jezusa będzie nią grób, który opuści mocą zmartwychwstania. Wydarzenie paschalne jest sercem Ewangelii i jako takie na zawsze pozostanie najważniejszym znakiem. Nic już nie będzie w stanie go przewyższyć.
Jezus jest kimś więcej niż Jonasz. Nie jest bowiem tylko symbolem pokonania śmierci, ale jej autentycznym sprawcą. Jest także kimś większym niż Salomonem, ponieważ nie tylko głosi mądrość, lecz jest mądrością. I nie tyle buduje świątynię, ale jest świątynią.