Bóg nie przyszedł po to, aby toczyć z nami debaty. Nie przyszedł i nie przychodzi także dziś, aby spektakularnymi znakami zaspokoić naszą próżność. On przychodzi, aby nas zbawić. Wkracza w historię człowieka, aby pokazać mu, jak opuścić ziemię niewoli i wkroczyć na drogę prowadzącą ku prawdziwej wolności.
Pełny tekst czytań wraz z komentarzem >>
Czyż mało znaków uczynił Jezus w trakcie swej publicznej działalności, że faryzeuszom i uczonym w Piśmie wciąż było ich mało? Oczekiwali znaku, który miałby uwiarygodnić misję Jezusa, jako obiecanego Mesjasza. Doprawdy trudno sobie wyobrazić, jak miałoby to wyglądać. Czyż oczekiwali, że Pan stanie przed Sanhedrynem, zacznie działać cuda czy spowoduje jakieś spektakularne zjawisko? A może jednym słowem powali na ziemię Rzymian i sprawi, że uciekną w popłochu? Tego nie wiemy, ale kiedy przypomnimy sobie zdradę Judasza, zobaczymy, jak szybko wrócił on do arcykapłanów i chciał oddać srebrniki, mówiąc, że wydał krew niewinną. Czyżby i on sam miał własny pomysł na skłonienie Jezusa do spektakularnego cudu, który sprawiłby, że arcykapłani i Sanhedryn wsparci mocą Mesjasza przywróciliby królestwo Dawidowe? Wszak jeszcze na krzyżu wrogowie Mistrza z Nazaretu drwili z Niego i krzyczeli, aby zszedł z krzyża, a uwierzą w Niego.
Jednak Bóg nie przyszedł po to, aby toczyć z nami debaty. Nie przyszedł i nie przychodzi także dziś, aby spektakularnymi znakami zaspokoić naszą próżność. On przychodzi, aby nas zbawić. Wkracza w historię człowieka, aby pokazać mu, jak opuścić ziemię niewoli i wkroczyć na drogę prowadzącą ku prawdziwej wolności dzieci Bożych.
Izraelici opuszczający Egipt też nie rozumieli, w jaki sposób nadejdzie wyzwolenie. Widzieli plagi egipskie, drżeli z przerażenia, gdy Bóg mocną ręką i wyciągniętym ramieniem prowadził ich do ziemi opływającej w mleko i miód, ale każda próba, każde potencjalne niebezpieczeństwo chwiało ich wiarą i zachowaniem tak, że przecież jak wiemy musiało nadejść nowe pokolenie, które już było zrodzone w drodze do wolności, a nie w niewoli, aby dotrzeć i w mocy Bożej zająć ziemię obiecaną.
SŁOWO BOŻE W PRAKTYCE
My też dzisiaj mamy swój plan dla Boga. Ileż to razy mówimy Mu: „zaczekaj na lepsze czasy”, „pozwól mi działać, a będę Ci wierny”, „spełnij moje modlitwy, a dam Ci to i tamto”. Nie rozumiemy, że to nie my dla Boga, ale to Bóg dla nas ma plan na nasze życie. Co więcej, On widzi nasze nieporadne starania, zna zamysły naszych serc i co więcej, nieustannie towarzyszy nam w drodze ku nowej ziemi i nowemu niebu, a my raz po raz domagamy się znaku. Nie widzimy i nie chcemy po wielokroć dostrzec obecności Boga w naszym życiu, ale uparcie postępujemy tak, jakby ta pustynia życia, jaka nas otacza, miałaby być naszym domem na wieki.
PYTANIE DLA ODWAŻNYCH
Czy gotów jestem zaufać Bogu i pójść za Nim?