Powierzchowna lektura słów Jezusa może prowadzić do wniosku: udawaj pokornego, a wtedy zyskasz. Tylko że Jego rada nie odnosi się do taktyki zajmowania miejsca na przyjęciach. Chodzi o przyjęcie życiowego miejsca, które dał nam Stwórca
Pełny tekst czytań wraz z komentarzem >>
POKORA TO NIE TAKTYKA LECZ MĄDROŚĆ ŻYCIA
Śledzili Pana Jezusa… Z tego śledzenia prawdopodobnie niewiele się o Nim dowiedzieli. On natomiast przygląda się zaproszonym na ucztę, jawnie, bez używania „technik operacyjnych”. I dostrzega od razu problem, który ma wielu z nich. A jest to problem każdego z nas, od Adama i Ewy, a nazywa się pycha. Pan nie potępia jednak nikogo, lecz wskazuje drogę jego rozwiązania.
Powierzchowna lektura słów Jezusa może prowadzić do wniosku: udawaj pokornego, a wtedy zyskasz. Tylko że Jego rada nie odnosi się do taktyki zajmowania miejsca na przyjęciach. On nam mówi jaki powinien być nasz stosunek do rzeczywistości i do Boga, który jest jej Stwórcą. Zaproszeni na ucztę mają poczekać, aż gospodarz wskaże im miejsce. Sami nie potrafią tego ocenić, bo nie oni tę ucztę urządzili. W ludzkich przedsięwzięciach ich organizator może błędnie ocenić nasze możliwości i zasługi. Bóg, który zorganizował ucztę naszego świata, zna nas lepiej niż my sami. On wie najlepiej, jakie miejsce jest dla każdego z nas najlepsze. Pokora oznacza przyjęcie tego miejsca.
Dlaczego jednak najpierw mamy zająć miejsce ostatnie? Czy to nie jest wyraz kompleksu niższości? Być może w relacjach społecznych zajmowanie na wejściu ostatniego miejsca nie jest roztropne, szczególnie jeśli ktoś ma jakąś daną wcześniej misję. Przykładowo dyplomata nie może sobie pozwolić na postawę wycofania i chowania się, bo reprezentuje nie siebie, lecz wspólnotę, o której interesy musi dbać. Ale wobec Boga sprawa wygląda inaczej. Wiem, że On dał mi godność nieskończoną, więc nie mam żadnych kompleksów. Wiem też jednak, że noszę w sobie słabość grzechu pierworodnego, że mam w sobie nieuporządkowaną skłonność do wywyższania się kosztem innych. Dlatego na wejściu mówię Mu: „Nie chcę być wyżej niż inni, bo nie wiem, jakie jest miejsce, które wyznaczyłeś innym. Dlatego staję na końcu i czekam, które miejsce mi wskażesz”. Tak właśnie postąpił św. Józef. W obliczu tajemnicy dziewiczego poczęcia Jezusa, uznaje, że nie jest godzien w niej uczestniczyć i wycofuje się. Nie jest to jednak ucieczka przed wyzwaniem, lecz pokorne uznanie, że sam z siebie nie może decydować o uczestnictwie w najważniejszym wydarzeniu w historii świata. Gdy tylko otrzymuje od Boga jasny znak, że ma wejść do gry, podejmuje zadanie z odwagą i bez kompleksów.