„Mówienie, że to tylko spowiedź jest strasznym, traumatycznym i przemocowym doświadczeniem z góry nastawionym na gnębienie, jest po prostu uprawianiem ideologii" – wskazuje o. dr Jacek Prusak SJ, psychoterapeuta i duszpasterz. W rozmowie z KAI jezuita zauważa, że spowiedź może stać się doświadczeniem np. przemocowym tylko wtedy, kiedy spowiednik w niewłaściwy sposób będzie realizował swoją rolę. Jak podkreśla, spowiedź jest potrzebna, ale o tym przekonuje się penitent, gdy dobrze z niej korzysta.
– Trzeba pamiętać, że spowiedź jako forma interakcji międzyludzkiej może być doświadczeniem pozytywnym albo negatywnym, tak jak każda inna forma komunikacji, gdzie występuje zależność. To, jak przebiegnie, zależy od osób, które biorą w niej udział i od kontekstu, w jakim się to odbywa. Nie można z góry powiedzieć, że spowiedź jest czymś złym, czy że jest formą przemocy psychicznej. Wskazuje na to doświadczenie - osoby w różnym wieku, o różnych życiowych doświadczeniach, same do tej spowiedzi przystępują i albo z niej korzystają, albo nie – wskazuje o. dr Jacek Prusak SJ.
Jak zauważa, gdyby poważnie traktować dzisiejszą krytykę spowiedzi, można by powiedzieć, że każda forma relacji, w której występuje jakaś zależność, powinna być uznana za niebezpieczną i eliminowana - „Oczywiście nikt tego nie robi bo, wtedy trzeba by zanegować również np. psychoterapię, mentoring czy jakąkolwiek inną interakcję, w której relacja nie jest z definicji symetryczna”.
– Prawdą jest jednak, że spowiedź jest doświadczeniem trudnym z samej definicji, ponieważ polega na tym, że obojętnie ile penitent ma lat, jaką ma samoświadomość, co przeżył i czego doświadczył – idzie się spowiadać nie po to żeby się chwalić swoim życiem, tylko po to żeby wyznać rzeczy, które najchętniej by ukrył nie tylko przed sobą, ale i przed innymi. W spowiedź wpisany jest trud. Jest z definicji doświadczeniem trudnym, ponieważ ma na nas postawić w prawdzie przed samym sobą. Ale nie po to, żeby nas upokorzyć, nie po to żeby nas poniżyć, tylko po to żeby nas wyzwolić – podkreśla jezuita.
O. Prusak wskazuje również na „element ludzki” występujący przy spowiedzi: „Po stronie penitenta może być związany z poczuciem winy i ze wstydem, z bolesnymi, trudnymi emocjami moralnymi, które sprawiają, że to doświadczenie spowiedzi nie jest łatwe. Również po stronie spowiednika mogą być różne ludzkie ograniczenia, które sprawią, że tę spowiedź utrudni albo spowiedź uczyni bolesnym doświadczeniem. Trzeba jednak pamiętać, że tu mówimy o sytuacjach ekstremalnych, a nie o intencji spowiednika i penitenta żeby się nawzajem krzywdzić”.
– Spowiedź jest trudna. Ma być trudna. Ponieważ ma skłonić penitenta do stanięcia w prawdzie ze sobą przed innym człowiekiem, a w kontekście religijnym - także przed samym Bogiem. Dotykanie swojego sumienia wtedy, kiedy ono nam wyrzuca coś niewłaściwego, jest doświadczeniem trudnym. I po to spowiedź jest. Natomiast spowiedź może stać się doświadczeniem więcej niż trudnym, czyli np. przemocowym, tylko wtedy, kiedy spowiednik w niewłaściwy sposób będzie realizował swoją rolę, np. zachowując się inwazyjnie lub nie szanując wrażliwości penitenta. Ale tu mówimy o nadużyciu spowiedzi, nie o jej naturze, jej celu czy normalnym przebiegu – mówi o. Prusak.
Odnosząc się do niedawnej wypowiedzi prof. Stanisława Obirka oraz innych osób, które domagają się zlikwidowania spowiedzi, wskazuje, że odwołując się do osobistych doświadczeń nie można ich uogólniać. „Pewnie każdy, kto się kiedyś w życiu spowiadał, może przytoczyć lepszą i gorszą spowiedź. Taką, która coś ważnego w jego życiu zrobiła i taką, którą chciałby, żeby się nie powtórzyła, łącznie z tym, że ma pewnie takich spowiedników, do których jak nie musi, to nie wróci. To jest oczywiste, podobnie jak w życiu mamy osoby, którym powierzyliśmy swoje sekrety i te osoby albo stanęły na wysokości zadania albo nie, czym nas zawiodły. Dlatego mówienie, że to tylko spowiedź jest strasznym, traumatycznym i przemocowym doświadczeniem z góry nastawionym na gnębienie, jest po prostu uprawianiem ideologii” – podkreśla jezuita.
– Jasne jest jednak, że skoro spowiedź jest trudna, nie powinna być przeprowadzana tak samo z każdym penitentem. Spowiedź dziecka powinna mieć inny przebieg niż spowiedź osoby dorosłej. Tu pojawia się pole do nadużyć, gdy spowiedź traktuje się mechanicznie. A ta podatność możliwa jest z obu stron - i penitenta i spowiednika. Ale problem nie leży w samej spowiedzi. Przecież jeśli dziecko w szkole bądź w domu coś zbroi i rodzic wzywa je, prosząc o rozmowę, pytając o to wydarzenie, chcąc zrozumieć perspektywę dziecka - zmusza je przecież do czegoś, co jest ekwiwalentem spowiedzi i rachunku sumienia. Jako spowiednik mogę powiedzieć, w odróżnieniu od Stanisława Obirka, bo nie wiem, czy on spowiadał dzieci, a jeśli tak, chyba robił to fatalnie, biorąc pod uwagę to, co on teraz o spowiedzi mówi – dzieci się nie wypytuje w taki sposób. Są niestety nadużycia, ale to nadużycia. Spowiedź dziecka sprowadza się do tego, by uszanować jego poziom świadomości moralnej, który jest świadomością konwencjonalną. Dziecko spowiada się z tego, o czym wie, że jest dobre lub złe, bo ktoś mu tak powiedział - rodzic czy katecheta. Ale nie chodzi o przepytywanie dziecka jak na przesłuchaniu. Dzieci mają świadomość, że wyrządzanie krzywdy sobie czy komuś nie jest dobrą rzeczą. I to jest spowiedź dziecka – wskazuje o. Prusak.
Odnosząc się do wyrażanego coraz częściej przekonania, że spowiedź jest szkodliwa, zwłaszcza dla dzieci, jezuita podkreśla, że pozytywna rozmowa kształtująca sumienie zawsze ma pozytywny wpływ na rozwój dziecka. „Dzieci nie uczą się moralności w taki sposób, że jej nie ma, a potem nagle się pojawia, gdy są dorosłe. Spowiedź dziecka nie ma polegać na tym, żeby mu wmawiać grzech, poczucie winy, czy je zawstydzać. To religijne towarzyszenie w rozwoju moralnym. Grzech zakłada zło. O grzechu mówimy wtedy, gdy rozumiemy, że zła, które wyrządziliśmy, nie chce Bóg. Kwestionowanie spowiedzi, bo rzekomo dziecko nie jest moralne, nie rozumie pewnych rzeczy, więc się nie powinno spowiadać jest dużym uproszczeniem. Przecież, gdyby tak było, w normalnej socjalizacji dzieci nie mogłyby być karane za robienie rzeczy, które uznajemy za złe, ani wypytywane o to, co źle robią. Oczywiście ta kara nie ma być nie celem samym w sobie, a adekwatnym środkiem wychowawczym, ale ona jest i nikt tego nie kwestionuje. Spowiedź tymczasem nagle potraktowano tak, jakby była jakimś zagrożeniem dla rozwoju emocjonalnego czy moralnego dziecka. Spowiedź sama w sobie nie jest zagrożeniem. Jest nim wtedy, gdy wypaczy się naturę spowiedzi” – zaznacza psychoterapeuta.
– Powtórzę: spowiedź dziecka nie powinna i nie może wyglądać tak, jak spowiedź osoby dorosłej, a i między osobami dorosłymi też nie każda spowiedź może wyglądać tak samo – ona musi być dopasowana do wrażliwości penitenta. Nie powiedziałbym, że ludzie odrzucają spowiedź, bo ona jest zła. Ludzie odrzucają spowiedź, bo mają coraz słabszą świadomość grzechu. Z drugiej strony nie oznacza to braku wiedzy o tym, że popełniają w życiu błędy. Ludzie wbrew temu, co twierdzi Stanisław Obirek, nie chcą rezygnować ze spowiedzi jako takiej, tylko spowiedź w formie usznej staje się dla nich trudna. Właśnie dlatego, że życie się komplikuje, mam się spowiadać przed osobą obcą, i - co jest właśnie problemem - spowiednik podchodzi do mnie w mechaniczny sposób, ma swoje regułki, do których próbuje dopasować poszczególne osoby. To jest problem, ale nie jest problemem sama spowiedź – mówi jezuita.
Jak zaznacza, nie oznacza to oczywiście, że sama uszna forma spowiedzi powinna zniknąć, zwłaszcza, że wielu osobom daje ona poczucie czegoś wyjątkowego. Jednak do doświadczenia tego wymagane jest dojrzałe i poważne podejście do tego sakramentu, a nie bazujące na utartych formułkach, kiedy mamy do czynienia z infantylizacją. „W sytuacji, kiedy penitent dobrze wie, że w życiu popełnił błąd, spowiedź uszna daje przestrzeń do wypowiedzenia tego, usłyszenia i wybaczenia. I to są doświadczenia osób spowiadających się. Krytycy spowiedzi mówią o pewnych doświadczeniach, które mogą być autentyczne, ale nie można ich uogólniać. Badania wskazują, że praktyka spowiedzi zanika, gdy zanika poczucie grzechu - ale nie poczucie moralności. Inny powód zanikania spowiedzi to brak zgody z nauczaniem Kościoła w różnych kwestiach” - powiedział.
O. Jacek Prusak podkreśla, że spowiedź jest potrzebna, ale o tym przekonuje się penitent, gdy dobrze z niej korzysta. „Za spowiedzią przemawia sama spowiedź, gdy jest dobrze praktykowana”.
dg / Kraków