Dla wielu ludzi sam fakt, że w Kijowie jesteśmy żywi i mówimy do świata był źródłem nadziei. Wojsko rosyjskie tak szybko szło przez terytorium Ukrainy, że nie wiedzieliśmy, gdzie są teraz – mówił w Warszawie abp Światosław Szewczuk.
Zwierzchnik Kościoła Greckokatolickiego Ukrainy od lutego 2022 r. nagrywa przesłania wideo dla swoich rodaków. Ich zapis wydano w Polsce w formie książki pt. „Orędzia pokoju”. Jak podkreślił abp Szewczuk, pozycja ta „nie została napisana”. Pomysł nagrywania orędzi dla Ukraińców zrodził się spontanicznie, m.in. po to, by trafić do księży i wiernych znajdujących się na terenach, które Rosja zdążyła już zająć. Nie mieli oni dostępu do ojczystej telewizji, lub radia, ale mogli słuchać przesłań abp. przez internet.
„Dla wielu ludzi sam fakt, że w Kijowie jesteśmy żywi i mówimy do świata był źródłem nadziei – tłumaczył abp Szewczuk. – Wiele milionów ludzi nie wiedziało, co robić. Wojsko rosyjskie tak szybko szło przez terytorium Ukrainy, że nie wiedzieliśmy, gdzie są teraz. Sam fakt, że Kijów stoi dawał ludziom sens do walki, nadziei”.
Zwierzchnik ukraińskich grekokatolików przypomniał, że Rosjanie podeszli pod Kijów od strony Białorusi, więc szybko znaleźli się w pobliżu stolicy.
„To był cud Boski, że ukraińscy chłopcy ich zatrzymali 20 km od mojego domu. Grupy bojowe już przyszły do mnie, wiedzieli dokładnie, gdzie jest moje okno i moje drzwi. Szukali mnie, ale nie udało im się” – opowiadał abp Szewczuk.
Jak dodał, po rozpoczęciu nagrywania orędzi szybko zorientował się, że to dobre narzędzie ewangelizacji.
„Kiedy te nagrania zaczęły przyciągać uwagę milionów, zrozumiałem, że nie moje słowo, ale słowo Boże jest siłą” – mówił. Podkreślił, że nadzieja jest cnotą podróżującego, który jeszcze nie jest u celu, ale może go osiągnąć. Dlatego „kto nie wierzy w Boga, nie ma nadziei”.
„Może ma uczucie, że wszystko będzie dobrze, ale to sentyment, który nie ma fundamentu” – wyjaśniał.
Opowiedział też, jak podczas podróży do Żytomierza, gdzie napotykał wystraszonych ludzi mierzących do niego z broni myśliwskiej rozmawiał z kobietą, która prosiła, by nadal nagrywał swoje filmy. Odparł, że po dwóch miesiącach nie wie już, o czym mówić. „To nieważne” – skwitowała starsza pani. Widzowie, jak wyjaśniał arcybiskup, oczekiwali błogosławieństwa.
Abp Szewczuk ze wzruszeniem mówił też o telefonie od abp. Wojciecha Polaka w pierwszych dniach wojny.
„Słyszałem w tym drżącym głosie łzy arcybiskupa, jak on się troszczy nawet o mnie osobiście”
– opowiadał ukraiński hierarcha. Wspomniał ponadto, że delegacja polskiego episkopatu była pierwszą, która odwiedziła Kijów.
Projekt finansowany ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2023. Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych.