Z USA na Podlasie. „Jezus mnie niesie – jak tę owcę” – mówi Wioletta, pokazując obraz Serca Jezusa z Milejczyc

„Mieszkaliśmy w USA, pracowaliśmy, mieliśmy dom, samochody. Wydawało nam się, że prowadzimy normalne życie, ale tak naprawdę myśleliśmy tylko o sobie” – mówi Opoce pani Wioletta Biesaga. W wypadku zginął jej syn, sama ledwo przeżyła. Dziś mówi o „małych cudach”, za przyczyną Najświętszego Serca Jezusa.

Wioletta i Grzegorz Biesaga cztery lata temu przeprowadzili się z USA na Podlasie. Prowadzą tam pokoje gościnne „Pan Tadeusz”. Wychowują czwórkę dzieci – najstarszy syn tragicznie zginął w wypadku samochodowym. Przy wyjściu z domu stoi obraz z wizerunkiem Najświętszego Serca Jezusa z Milejczyc. „W trudnych chwilach staram się pomyśleć, że to ja jestem tą owieczką, którą Jezus niesie” – mówi Opoce właścicielka gościnnych pokoi.   

„Iskra wyszła z Milejczyc”

Informację o cudownym wizerunku Najświętszego Serca Jezusa z Milejczyc małżonkowie zawarli w przygotowanym własnoręcznie przez siebie dla gości przewodniku „Spacer po Siemiatyczach”. Z informatora można dowiedzieć się, że mała wieś Milejczyce znajduje się zaledwie 22 km od Siemiatycz i jest miejscem cudów za przyczyną Najświętszego Serca Jezusa.

 „W Milejczycach znajduje się zabytkowy, XVII-wieczny, drewniany kościół św. Stanisława Biskupa i Męczennika, który w ostatnich latach stał się celem licznych pielgrzymek. Wierni ciągną tam w celu modlitwy o łaski przed znajdującym się w świątyni obrazem Najświętszego Serca Jezusa, który według badań specjalistów jest – najpewniej najstarszym w Polsce, a może i na świecie – tego typu wizerunkiem. W ciągu ostatnich 4 lat proboszcz, na polecenie biskupa, zebrał już ponad 150 świadectw: cudownych uzdrowień duchowych i fizycznych – w tym dwóch wskrzeszeń. Osobiście znam osobę, która została uleczona z raka, mimo że według lekarzy zostało jej maksymalnie kilka dni życia” – pisze w przewodniku pani Wioletta.

Po więcej informacji odsyła w przewodniku do artykułu mojego autorstwa – „Iskra wyszła z Milejczyc”, który 3 stycznia został opublikowany na portalu Opoka. 

Z USA na Podlasie. „Jezus mnie niesie – jak tę owcę” – mówi Wioletta, pokazując obraz Serca Jezusa z Milejczyc   Informację o artykule "Iskra wyszła z Milejczyc" właściciele pokoi gościnnych zamieścili w swoim przewodniku o Siemiatyczach i okolicy @ Agata Ślusarczyk / Fundacja Opoka

Wyłączyliśmy telewizor 

„Mieszkaliśmy w USA, pracowaliśmy, mieliśmy dom, samochody. Wydawało nam się, że prowadzimy normalne, dobre życie, ale tak naprawdę myśleliśmy tylko o sobie – o własnym samorozwoju” – mówi o historii swojego nawrócenia pani Wioletta. „Zaczęliśmy wracać do Boga w czasie, gdy nasz najstarszy syn przygotowywał się do pierwszej Komunii Świętej. Postanowiliśmy wtedy na stałe wyłączyć telewizor. W domu zapanowała cisza. Zauważyłam, że coraz częściej pojawiało się pragnienie modlitwy. Miałam wrażenie, że Bóg poprzez różne natchnienia zaczął do mnie mówić, dawać różne wskazówki, także upomnienia dotyczące obowiązku wychowywania w wierze naszych dzieci. Po pewnym czasie uświadomiłam sobie, że ja Go wcale nie znam i co najgorsze…. nie kocham” – mówi. 

Wyraźny znak 

W krótkiej modlitwie pani Wioletta poprosiła Jezusa, by mogła Go bliżej poznać. Następnego dnia, do restauracji, w której pracowała przyszła kobieta i ku ogromnemu zaskoczeniu pani Wioletty, wręczyła jej Pismo Święte. „Powiedziała, że ma przekonanie, że w najbliższym czasie, będzie mi potrzebne” – wspomina. „To był dla mnie namacalny znak, że te ciche natchnienia w moim sercu pochodzą od Boga” – mówi.

„Postanowiliśmy wspólnie z mężem się modlić – na początku z całą rodziną przy posiłku, dziękując za to, co danego dnia się wydarzyło. Podstawy wiary ponownie poznawaliśmy z synem, który przygotowywał się do sakramentu Pierwszej Komunii” – mówi. 

Coraz częściej w sercu małżonków pojawiały się myśli o powrocie do Polski. „Powiedziałam do Boga: »Panie Jezu, jeśli to pragnienie pochodzi od ciebie, to pomóż nam«. Po ludzku to nas przerasta…mieliśmy do spłaty dom, samochody, karty kredytowe….. To był czas, kiedy musieliśmy całkowicie zaufać Bogu i zdać się na Jego wolę. Dom sprzedaliśmy… w cztery godziny od zamieszczenia ogłoszenia… Z uzyskanych pieniędzy udało się spłacić wszystkie długi. W niecały rok wróciliśmy całą rodziną do Polski” – wspomina. 

Jak Gedeon 

Pani Wioletta pochodzi z Mazowsza, jej mąż, choć urodził się w USA, ma korzenie na Śląsku. „Podlasie – nie wiedzieć do końca czemu – kiełkowało w naszych sercach, ale nie mieliśmy pojęcia, jak mamy znaleźć tam swój dom…. Pomyślałam wówczas, że Bóg na pewno da nam wyraźny znak, że »to ten«”. I faktycznie, serce nam drgnęło, dodatkowo okazało się, że naprzeciwko domu, który oglądaliśmy, znajduje się kaplica pod wezwaniem św. Maksymiliana – mojego patrona, który od zawsze mnie prowadził, mieszkaliśmy z rodzicami w pobliżu Niepokalanowa. Potrzebowaliśmy jeszcze jednego znaku. Umówiła się Panem Bogiem jak Gedeon – na znak – że jeśli przez miesiąc dom nie zostanie sprzedany, znaczy, że czeka na nas” – mówi Opoce. 

Mój syn nie żyje 

Do domu na Podlasiu państwo Biesaga  sprowadzili się w 2020 roku. Rok później pani Wioletta miała poważny wypadek. „Najstarszy syn zginął na miejscu, mnie w bardzo ciężkim stanie zabrał helikopter. I kiedy leżałam na trawie, widząc nad sobą drzewa i niebo, zaczęłam się modlić. Powtarzałam: »bądź wola Twoja«, choć wewnętrznie wiedziałam już, że syn nie żyje – matka takie rzeczy wie. Przyszła wtedy do mnie taka myśl – wydaje mi się, że od Anioła Stróża, że to jest czas dawania świadectwa. Zaczęłam więc modlić się na głos. Potem z raportów policyjnych dowiedziałam się, że moja modlitwa dotknęła bardzo wielu obecnych tam ludzi” – wspominana.

Problemy z jelitami zniknęły 

Pani Wioletta miała złamany kręgosłup, połamane kończyny, przerwane jelita. „W tym czasie ksiądz Paweł z mojej parafii zamówił Mszę św. w Milejczycach o moje uzdrowienie. Nie słyszałam nigdy wcześniej o tym miejscu. Ku mojemu zdziwieniu, następnego dnia zniknęły problemy z jelitami – po raz pierwszy od czasu wypadku mogłam normalnie zjeść posiłek.  Po miesiącu wróciłam do domu. Ksiądz Paweł przyniósł mi wówczas obrazek Najświętszego Serca Jezusa z Milejczyc. Patrzyłam na niego i wyobrażałam sobie, że jestem taką owieczką, którą Jezus niesie na swoich ramionach i to dosłownie – bo leżałam w łóżku, nie mogąc nigdzie iść” – wspomina. „Mogłam tylko się modlić. Zaufanie Sercu Jezusa dawało mi siłę” – dodaje. 

Moje drogi, nie są waszymi 

Pani Wioletta jest przekonana, że ze swoją historią „dopisuje się do małych cudów”, za przyczyną Serca Jezusa w Milejczycach. „Staram się, żeby to Jezus mnie niósł przez życie, bo moja historia pokazuje, że Jego drogi nie są moim drogami. To, co nas spotkało: wypadek, śmierć dziecka, utrata zdrowia – często powodują, że rodziny się rozpadają. Naszą wręcz przeciwnie – to doświadczenie wzmocniło. Wiele osób z naszej rodziny przekonało się, że siła, z jaką pokonaliśmy te trudności, pochodziła nie z nas – ale z Najświętszego Serca Jezusa. Dzięki temu świadectwu nasi najbliżsi także zaczęli wracać do wiary. Na pogrzebie syna bardzo dużo osób poszło do spowiedzi. Mówili, że była to »radosna celebracja przejścia«” – mówi pani Wioletta. 

„Może po ludzku trudno to sobie wyobrazić, ale jedno dziecko już »zaprowadziliśmy« do nieba – dodaje właścicielka gościnnych pokoi.  

Wioletta i Grzegorz Biesaga polecają wizytę w Milejczycach szczególnie osobom, które zmagają się z różnymi trudnymi sprawami, by tam, przez cudownym wizerunkiem Najświętszego Serca Jezusa złożyli całą swoją ufność. „Znamy niejedną historię osób, które w Sercu Jezusa złożyły nadzieję” – podsumowuje pani Wioletta. 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama