„Sytuacja w Nikaragui jest bardzo trudna, ale nie tracimy nadziei” – mówi kard. Leopoldo Brenes, który stoi na czele delegacji episkopatu biorącej udział w dialogu narodowym.
Hierarcha podkreśla, że mimo iż ostatnie spotkanie przy stole rozmów miało miejsce 50 dni temu, to dialog nadal pozostaje jedyną drogą wyjścia z kryzysu w tym południowoamerykańskim kraju.
„Na ulice wychodzi mniej marszów protestacyjnych, ale w powietrzu czuć ogromne niezadowolenie i napięcie” – mówi kard. Brenes. Wskazuje, że w obawie przed represjami ludzie nie opuszczają wieczorami swych domów, miasta są totalnie wyludnione. Ze względów bezpieczeństwa w kościołach do odwołania zawieszone zostały wieczorne msze i nabożeństwa. „Ludzie chcą zmiany i wolności, marzą o lepszym życiu” – wskazuje nikaraguański hierarcha podkreślając, że rodząca się opozycja tak łatwo nie odstąpi od swych demokratycznych żądań.
Kard. Brenes zauważył, że Nikaragua jest obecnie ilustracją słów Papieża Franciszka, że Kościół musi być szpitalem polowym. „Jesteśmy blisko cierpiących i potrzebujących. Nasi księża niosą pomoc każdemu kto jest w potrzebie nie patrząc na poglądy polityczne” – mówi arcybiskup stołecznej Managui. Dodaje, że wiele kościołów dosłownie stało się szpitalami, w których działają punkty pierwszej pomocy. „Przyjmujemy każdego, kto przychodzi zarówno manifestantów, jak i policjantów” – dodaje. Jest to bardzo ważna pomoc ponieważ szpitale odmawiają przyjmowania rannych opozycjonistów. W Managui odbył się właśnie marsz protestacyjny przeciwko zwalnianiu lekarzy, którzy w ciągu stu dni protestów udzielali pomocy rannym. „Zbrodnią jest odmawianie ludziom pomocy medycznej, szpitale stają się w ten sposób narzędziem represji” – podkreśla Lea Guido, była minister zdrowia.
źródło: vaticannews.va