Susan Justice czuła się jak zmięty kawałek papieru. Trauma po aborcji była tak silna, że Susan nie potrafiła normalnie żyć. Wtedy spotkała w swoim życiu Chrystusa, stała się osobą wierzącą. „Nie ma grzechu, którego Jezus nie mógłby przebaczyć, jeśli żałujemy”. Publikujemy świadectwo Susan.
Publikujemy tekst świadectwa Susan Justice, które ukazało się na portalu liveaction.org:
„Byłam jak kawałek papieru… zmięty, nieprzeczytany i wyrzucony do kosza. Osoby dotknięte aborcją mają do opowiedzenia historię i... mają serca, które wymagają naprawy. Nie ma grzechu, którego Jezus nie mógłby przebaczyć. Jego miłosierdzie jest wielkie. Jego odkupieńcze cele nie znają granic.
Byłam na pierwszym roku studiów i byłam niewierząca, kiedy mój ukochany z liceum i ja zeszliśmy ze śliskiego zbocza, które ostatecznie sprawiło, że stanęliśmy twarzą w twarz z niezamierzoną ciążą. Zszokowani i zawstydzeni udaliśmy się po pomoc do pobliskiego kampusu dla kobiet. Jedyną „radą”, jaką otrzymaliśmy, było to, że aborcja „usunie kępkę komórek”, „rozwiąże nasz problem” i pozwoli nam żyć dalej. Będąc w kryzysie, zdezorientowani i bez pieniędzy na utrzymanie dziecka, zaplanowaliśmy zabieg na przerwę świąteczną.
Kiedy wróciłam do domu na przerwę, moja mama (która opuściła ojca wkrótce po moim wyjeździe na studia) zgodziła się spędzić kilka dni w odwiedzinach, aby spędzić czas z moim rodzeństwem i ze mną w Boże Narodzenie. Ze względu na trudną sytuację rodzinną ani mój chłopak, ani ja nie czuliśmy, że możemy poradzić sobie z naszą kryzysową sytuacją, znajdując wsparcie u którejkolwiek z par rodziców. I niestety... Nadszedł ten pamiętny dzień. Nikt z mojej rodziny nie wiedział, że „świąteczna wyprawa na zakupy”, była w rzeczywistości godzinną podróżą powrotną do centrum dla kobiet w pobliżu naszego kampusu uniwersyteckiego. Chociaż nie miałam wtedy kontaktu z Chrystusem, bo byłam niewierząca, podczas zabiegu wszystko we mnie rozbrzmiewało prawdą, że dzieje się coś strasznego, a coś cennego we mnie zostało odebrane… utracone na zawsze!
Mój chłopak i ja wracaliśmy do domu w całkowitej ciszy. Moje emocje odzwierciedlały ciemność wieczornego nieba. Ogarnął mnie smutek, a także pochłaniająca pustka, która zdawała się osadzać w moim brzuchu, tworząc miażdżącą czarną dziurę. Kiedy mój chłopak mnie wysadził, po cichu skierowałam się na górę do mojego pokoju. Desperacko chciałam przetworzyć to, co się stało, chcąc nawet porozmawiać z moją mamą, ale strach trzymał moje usta szczelnie zamknięte.
W niemym błaganiu o pomoc przykleiłam moje instrukcje po zabiegu na widoku, w prawym górnym rogu korkowej tablicy ogłoszeń wiszącej na ścianie w kącie, tuż za drzwiami mojej sypialni. Miałam desperacką nadzieję, że moja matka zauważy ten kawałek papieru. Ku mojemu przerażeniu pozostało to niezauważone przez resztę mojej przerwy świątecznej. A gdy przerwa się skończyła, spakowałam swoje rzeczy, aby wrócić do college'u. Wzięłam instrukcje po zabiegu — moja trauma aborcyjna upamiętniona w czerni i bieli — zdjęłam ją z korkowej tablicy i wyrzuciłam do kosza na śmieci. Czułam się jak ten śmieć. Zmieniłam się. Mój chłopak też. Nasz związek szybko załamał się pod ciężarem naszego sekretu.
Próbowałam odrzucić traumę i wymazać aborcję z pamięci. Zanurzyłam się w imprezowym stylu życia, próbując uśmierzyć ból. Dopiero siedem lat później, poprzez serię nieprzewidzianych wydarzeń, Jezus Chrystus uratował mnie i zaczął naprawiać moje serce kawałek po kawałku... Doświadczenie żywej wiary.
Ze względu na uzdrowienie, którego doświadczyłam, i zdumienie samą wielkością miłosierdzia Chrystusa, zaczęłam gorliwie dzielić się Ewangelią, a także moją historią uzdrowienia. Chociaż dzielenie tak intymną częścią mojego życia było zniechęcające, miałam palące pragnienie oddania chwały Jezusowi Chrystusowi, publicznego uhonorowania mojego dziecka, pomocy innym w żałobie i zniechęcenia innych do tego samego tragicznego wyboru.
Podzieliłam się swoją historią, podkreślając aspekty skutków aborcji, a mianowicie to, co jest znane jako „ syndrom poaborcyjny”, który może obejmować objawy takie jak poczucie winy, drętwienie, lęk, depresja, impulsy samobójcze, używanie alkoholu i/lub narkotyków, koszmary senne, zaburzenia odżywiania, niepokój związany z płodnością i problemami z rodzeniem dzieci, syndrom rocznicowy itp.
Po jednym nabożeństwie mężczyzna, który był w codzienności ratownikiem, podszedł do mnie i podziękował za moje świadectwo, które wtedy wygłosiłam. Wyznał, że przed moją przemową zawsze bardzo pogardzał osobami dotkniętymi aborcją. Dopiero po wysłuchaniu mojej historii Duch Święty zmienił jego nastawienie. Kiedy słuchał mojego opowiadania, powiedział, że został zalany powodzią współczucia Chrystusa. Podziękował mi za odwagę dzielenia się i powiedział, że zamiast osądzać, zaoferuje teraz współczucie, wskazując ludziom Chrystusa. Ci, którzy zostali zranieni przez aborcję, również mi podziękowali, informując, że moja historia dodała im odwagi, by wyjść z ciemności ich tajemnego wstydu i do nadziei na uzdrowienie ofiarowane w Chrystusie.
Od tamtego dnia, a było to już wiele lat temu, Bóg nadal zadziwia mnie, otwierając wiele drzwi, aby dzielić się Jego przesłaniem odkupieńczej miłości. Jego historia odkupienia trwa w życiu wielu, z którymi miałam przywilej pracować. Głęboką dobrocią Boga jest umożliwienie wielu uzdrowionym z traumy aborcyjnej stania się jednymi z najbardziej żarliwych, głośnych i skutecznych orędowników obrony życia.
W końcu jestem wdzięczna, że w niebie nie ma koszy na śmieci. Nic się nie marnuje, gdy oddamy się Chrystusowi. On naprawdę JEST naszym Odkupicielem. Każde życie jest cenne i godne miłości!”.
Susan Justice
źródło: liveaction.org (z zastrzeżeniem, że treść jest opinią autorki)