Na forum ONZ trwają usilne starania o uznanie aborcji za prawo człowieka

Kraje Unii Europejskiej, a także USA wywierają coraz mocniejszą presję na Zgromadzenie Ogólne ONZ, aby przyjąć rezolucję uznającą aborcję za prawo człowieka.

Na forum ONZ trwają negocjacje na temat rezolucji, która deklaruje „dostęp do bezpiecznej aborcji” jako politykę obowiązującą rządy poszczególnych państw. Rezolucja ta wiąże aborcję z „promocją i ochroną praw człowieka wszystkich kobiet oraz ich zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego”.

Negocjacje są już w ostatniej fazie i pomimo sprzeciwów ze strony wielu krajów, które starają się chronić życie dzieci w łonie matki, rezolucja ma zostać przyjęta do końca sierpnia. Jeśli tak się stanie, będzie to niezwykle groźna zmiana, oznaczająca w praktyce zwycięstwo frakcji pro-aborcyjnej. Dzięki niej agencje ONZ uzyskałyby mandat do promowania aborcji i wywierania mocnego nacisku na kraje członkowskie, które realizują politykę pro-life lub ograniczają prawo do aborcji.

Promotorami bezkompromisowego proaborcyjnego języka są zachodnie kraje należące do Unii Europejskiej, a także USA pod rządami administracji Bidena. Zastanawiająca jest także postawa japońskiego dyplomaty, prowadzącego negocjacje, który nie pozwolił delegacjom innych krajów zmodyfikować proponowanych sformułowań – można powiedzieć, że projekt powstał pod dyktando kilkunastu krajów zachodnich, wbrew wszelkim głosom sprzeciwu.

Uczestnicy negocjacji przekazali Friday Fax, że ani jeden paragraf rezolucji nie został uzgodniony w drodze konsensusu przed złożeniem projektu w tym tygodniu, co odbiega od wieloletniej procedury dyplomatycznej stosowanej w negocjacjach Zgromadzenia Ogólnego. Piętnaście krajów próbowało w związku z tym zablokować złożenie rezolucji, bez żadnego skutku.

Co charakterystyczne, podczas negocjacji złamano obowiązujące dotychczas procedury i dobre zwyczaje. Kraje członkowskie UE, które zaproponowały tekst rezolucji, uczestniczyły również aktywnie w negocjacjach, co nie należy do przyjętych praktyk. Zazwyczaj autorzy tekstu rezolucji ograniczają się do moderacji dyskusji, a nie opowiadają się zdecydowanie po jednej ze stron.

Delegacje poszczególnych krajów miały zasadnicze wątpliwości nie tylko co do kwestii dotyczących aborcji, ale także w odniesieniu do języka całego dokumentu i użytych w nim sformułowań, które mogą zostać wykorzystane do wspierania polityki promującej homoseksualizm i transseksualizm pod pretekstem zajęcia się przemocą seksualną, której ofiarami są głównie kobiety.

Sformułowania dotyczące aborcji bliskie są ustanowienia aborcji jako międzynarodowego prawa człowieka. Być może jednak uda się wprowadzić klauzulę ograniczającą, jeśli w ostatecznym tekście znajdzie się zastrzeżenie „tam, gdzie takie usługi są dozwolone przez prawo”.

Sam termin „bezpieczna aborcja” nie jest powszechnie akceptowany przez państwa członkowskie ONZ. Jeszcze bardziej kontrowersyjną kwestią jest język wiążący aborcję z prawami człowieka. Egipt, Bahrajn i Arabia Saudyjska zaproponowały w czerwcu poprawkę, aby usunąć termin „bezpieczna aborcja” z rezolucji Rady Praw Człowieka. Poparła ją mniej więcej połowa głosujących członków Rady.

Na forum Zgromadzenia Ogólnego termin ten pojawia się jedynie w kontrowersyjnej rezolucji dotyczącej przemocy wobec kobiet, promowanej przez Francję i Holandię. Obie delegacje są zdecydowanymi zwolennikami międzynarodowego prawa do aborcji.

Promowanie dostępu do aborcji jako prawa człowieka uznawane jest powszechnie za podważanie konsensusu Zgromadzenia Ogólnego, określonego w 1994 r. na Międzynarodowej Konferencji na temat Ludności i Rozwoju, która odbyła się w Kairze. Konsensus ten zakładał, że aborcja jest sprawą, o której decyduje ustawodawstwo krajowe bez ingerencji z zewnątrz oraz, że rządy powinny pomagać kobietom w unikaniu aborcji oraz zapewniać matkom i ich dzieciom opiekę przed i po urodzeniu. Jednak przez ostatnie trzy dekady kraje zachodnie usiłują zmienić ten konsensus, wywierając naciski na agencje ONZ.

Agencje ONZ, a w szczególności WHO, coraz częściej forsują pojęcie „bezpiecznej aborcji”, wiążąc je ze „zdrowiem i prawami reprodukcyjnymi”. Tego typu sformułowania pojawiają się w dokumentach Funduszu Ludnościowego ONZ i agencji ONZ ds. kobiet. Do tej pory robiły to jednak z własnej inicjatywy, bez mandatu Zgromadzenia Ogólnego. Jeśli uchwalenie nowej deklaracji stanie się faktem, zyskają znacznie mocniejszy mandat do wywierania nacisków na poszczególne kraje, aby zapewniły kobietom prawo do „bezpiecznej aborcji”.

 

źródło: C-Fam, Liveaction

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama