„Dzisiaj policjanci pełnią służbę bojową, ponieważ jesteśmy w stanie „wojny”. Nasi koledzy, podobnie jak większość obywateli, są zmęczeni cierpieniem pod dyktatem tych brutalnych mniejszości” – podkreślają policyjne związki zawodowe we Francji.
Domy i sklepy zabite dechami, strach wśród obywateli, policjanci pełniący non-stop służbę... Tak wygląda dziś Francja. Gwałtowne, okrutne wręcz, zamieszki rozpoczęły się w tym kraju po śmierci 17-letniego Nahela M., który był pochodzenia północnoafrykańskiego. Nahel uciekał przed policją, narażając przechodniów na niebezpieczeństwo. Policjant próbował go zatrzymać. Padł strzał, który okazał się śmiertelny.
Wielu postanowiło go „pomścić”. Zaczęto niszczyć sklepy, domostwa, środki transportu, rzucać ogniem. Wśród okrzyków można było niejednokrotnie usłyszeć „Allahu Akbar” z ust zamaskowanych atakujących. Nie cofają się oni przed niczym. Jak podaje portal kath.net, muzułmańscy młodzi ludzie atakują nawet księży i kościoły. Kościół Seine-et-Marne został zamalowany hasłem „Niech żyje islam”. Atakujący dopuścili się także m.in. zniszczenia pomnika ofiar Holokaustu. Niektórzy zaczęli wykrzykiwać, że będzie wnet... kolejny „Shoah”.
„Dzisiaj policjanci pełnią służbę bojową, ponieważ jesteśmy w stanie „wojny”. Nasi koledzy, podobnie jak większość obywateli, są zmęczeni cierpieniem pod dyktatem tych brutalnych mniejszości” – podkreślają policyjne związki zawodowe we Francji.
Sami przywódcy religijni apelują o drogę pokoju... „Jako przywódcy religijni we Francji, od dawna zaangażowani na rzecz zgody i braterstwa, pragniemy wspólnie zaapelować o dialog i pokój w tych trudnych czasach dla naszych dzielnic i naszego kraju” – czytamy w oświadczeniu ogłoszonym na początku lipca w Paryżu.
Policja uważa jednak, że tych ludzi nie da się prosić o spokój. Widzi w nich „dziką hordę”, którą trzeba zatrzymać.
źródło za: kath.net; informacje prasowe