„Azerowie nie tylko eksterminowali Ormian na terytoriach, nad którymi przejęli kontrolę, ale także wymazali wszelkie ślady po nich” – mówi Hovhannès Gevorgyan, przedstawiciel Górskiego Karabachu we Francji.
„Ponawiam mój apel o dialog między Azerbejdżanem a Armenią, mając nadzieję, że rozmowy między stronami, przy wsparciu społeczności międzynarodowej, będą sprzyjać trwałemu porozumieniu, które położy kres kryzysowi humanitarnemu” – mówił w niedzielę. Zobowiązał się też do modlitwy za ofiary wybuchu składu paliw w pobliżu miasta Stepanakert, stolicy regionu.
Pod koniec września Azerbejdżan wymusił kapitulację władz nieuznawanego międzynarodowo państwa Górskiego Karabachu i otworzył blokowany wcześniej korytarz Laçin łączący ten region z Armenią. Doprowadziło to do masowych wyjazdów zamieszkujących te tereny Ormian, stanowiących tam zdecydowaną większość. W obawie przed prześladowaniami oraz mordami ze strony Azerów ponad 100 tys. osób ze społeczności liczącej w sumie ok. 120 tys. uciekło już do Armenii. Z racji jedności kulturowej przyjmujący ich kraj udziela im sporej pomocy, ale i tak zostawili oni za sobą dziedzictwo życia licznych pokoleń.
O problemach i bólach tej ludności mówi Radiu Watykańskiemu Hovhannès Gevorgyan, przedstawiciel Górskiego Karabachu we Francji. Zaznacza też, że nikt z Ormian mieszkających na miejscu nie potrafi ufać zachętom azerskiego prezydenta, Ilhama Alijewa, by pozostać w regionie. „Bo widzimy jego działania” – zauważa ormiański przedstawiciel.
„Jego żołnierze zabili naszych żołnierzy i wciąż zabijają naszych ludzi na terytorium Górskiego Karabachu. Ci żołnierze zamknęli jedyną drogę na zewnątrz (…) praktycznie przez 10 miesięcy, aby zagłodzić miejscowych mieszkańców. Gdy tylko ci żołnierze przybyli, gdy tylko weszli do naszych domów, natychmiast usunęli wszelkie ślady ormiańskiego pisma, wszelkie ślady tego, co można nazwać naszą religią, czyli chrześcijaństwa, ściągnęli wszystkie krzyże – mówi Radiu Watykańskiemu Hovhannès Gevorgyan. – Jeśli ktoś uważa, że w takich warunkach można żyć razem i ufać temu, co mówi pan Alijew, zapraszam wszystkich do życia pod jarzmem pana Alijewa, ale Ormianie tego nie potrafią, ponieważ są po prostu fizycznie gnębieni. My zostajemy zmuszeni do odejścia, to nie jest nasz wybór, którego dokonaliśmy lub moglibyśmy dokonać inaczej. Obecnie pod kontrolą Azerbejdżanu znajdują się inne regiony. Podam jako przykład jeden: region Nachiczewanu, leżący między Armenią a Turcją, ale należący do Azerbejdżanu. Na tych ziemiach, które nie stawiały oporu ani nie ogłosiły niepodległości, kiedyś ponad 50 proc. mieszkańców stanowili Ormianie. Zgadnijcie, ilu dziś ich tam mieszka? Ani jeden. Zgadnijcie, ile ormiańskich śladów można znaleźć w tym regionie, gdzie kiedyś były kościoły, klasztory i krzyże – nagrobki naszych rodziców czy dziadków – na każdym cmentarzu. Ani jednego. Azerowie nie tylko eksterminowali Ormian na terytoriach, nad którymi przejęli kontrolę, ale także wymazali wszelkie ślady po nich.“