Fragmenty książki dla dzieci, zatytułowanej "Hektor i tajemnice życia"
François Lelord HEKTOR I TAJEMNICE ŻYCIA |
|
Hektorek lubił spędzać czas z rodzicami, a jeszcze bardziej być sam z mamą albo sam z tatą, ponieważ wtedy lepiej się rozmawiało. W niedziele tata lubił chadzać na wycieczki do lasku niedaleko dzielnicy, w której mieszkali, i oczywiście zabierał z sobą syna. Las był piękny, a Hektorek zawsze miał nadzieję, że pewnego dnia spotkają tam chochliki albo wróżki — jak w bajkach, choć zdrugiej strony wiedział, że to niemożliwe. Od czasu do czasu widywali jednak z tatą łanie, które zatrzymywały się na kilka chwil, by się im przyjrzeć ze zdumieniem, a później błyskawicznie znikały.
Była jesień, a las jest wtedy oczywiście najpiękniejszy, lekki wiaterek poruszał kolorowymi liśćmi. Syn iojciec szli wolnym krokiem. Hektorek się martwił. Robił sobie w głowie listę wszystkich swoich zmartwień, jak to miał w zwyczaju. Zwykle był zadowolony, kiedy trapiła go tylko jedna rzecz, nie mówiąc już o sytuacji, kiedy nie miał powodów do smutku, co zdarzało się dosyć często. Tego dnia miał ich jednak wiele.
Pożyczył na przykład grę wideo jednemu koledze, a on mówi, że ją zgubił, ale na pewno znajdzie. Mimo wszystko to go denerwowało, bo gra należała do Artura, innego kolegi Hektorka. Artur był bardzo miły ibył ostatnią osobą, której Hektorek chciałby zrobić przykrość.
Poza tym niezbyt starannie odrobił ostatnie zadanie z geografii i zastanawiał się, czy nauczyciel nie postawi mu przypadkiem dwói, a to byłby wstyd, zwłaszcza gdyby mama zajrzała do dzienniczka.
Co więcej, kiedy ostatnio poszedł z mamą po nowe buty, to w sklepie powiedział mamie i sprzedawczyni, że pasują jak ulał, bo chciał mieć tę parę adidasów, bardzo drogą, w której wyglądał jak sportowiec, a nie było większego numeru. Ale teraz boleśnie odczuwał, że te piękne buty były na niego za ciasne.
Ostatnie zmartwienie trapiłogo już od dawna: bardzo mu się podobała jedna dziewczyna w szkole, Amanda, ale dotąd nie odważył się z nią porozmawiać. W dodatku wmawiał sobie, że jeśli ona by to spostrzegła, wyszedłby na głupca.
— Wszystko w porządku, Hektorku? — zapytał tata, zatrzymując się i bacznie mu się przyglądając.
— Tak, w porządku.
— Tak? Bo nic nie mówisz, nie zbierasz tych pięknych liści i wydaje mi się, że wyglądasz na zmartwionego.
Hektorek rozumiał, że zawód taty polegał na pomaganiu ludziom, żeby mieli mniej zmartwień, nic więc dziwnego, że tata doskonale widział, co się działo.
— Tak, trochę — odpowiedział Hektorek.
— Dobrze, więc powiedz mi, co to za zmartwienia.
Hektorek zawahał się, co powiedzieć tacie. Zaczął od najłatwiejszego, od historii Wilhelma i Mateusza, później przeszedł do swojego zadania z geografii... potem opowiedział mu całą resztę o grze wideo Artura, o za małych butach, oAmandzie...
Na końcu miał ochotę się rozpłakać.
— Dobrze — powiedział tata — to dobrze, że o tym rozmawiamy.
— Mam tego dość — odrzekł Hektorek — chciałbym nie mieć zmartwień!
— Ach, ale wiesz, że wszyscy je mają. To normalne.
— Nie — odpowiedział Hektorek — kiedy będę duży, nie będę już miał zmartwień.
Wydawało mu się, że mama i tata nie mają takich problemów.
Tata się uśmiechnął.
— Hektorku, zmartwienia nigdy się nie kończą.
— Nawet kiedy jest się dużym?
— Tak, nawet wtedy.
— Ale jakie się ma wtedy zmartwienia?
Tata wyglądał, jakby się zastanawiał przez jakiś czas, po czym powiedział:
— Takie same.
— Takie same?
— Tak.
— Ależ nie! Kiedy jest się dużym, można robić, co się chce, i mówić, co się chce.
— Nie są to dokładnie te same zmartwienia — powiedział tata — ale jednak bardzo podobne.
— Jakie na przykład?
— Na przykład nie wiemy, co powinniśmy zrobić... Nie mamy odwagi czegoś powiedzieć... Boimy się, że nie jesteśmy dość silni... Zastanawiamy się, czy nie zrobiliśmy komuś przykrości... Zobaczysz, to wszystko — to jest życie.
— Ależ to smutne!
— Nie, takie jest życie. Ważne, żeby się nauczyć radzić sobie ze zmartwieniami. Bo zawsze będziemy je mieć.
— Ale były czasy, kiedy nie miałem zmartwień, teraz już je mam.
— To bardzo dobrze, bo nauczysz się z nimi postępować i będzie ci to służyło przez całe życie.
— Czyli dobrze jest mieć zmartwienia?
Tata się uśmiechnął.
— Tak, ale umówmy się, że powiesz mi, kiedy będziesz ich miał za dużo. Mnie albo mamie.
Hektorek zastanawiał się, czy nie powinien poprosić taty, żeby porozmawiał z mamą o butach, bo sam nie ośmieli się tego zrobić.
Wieczorem Hektorek poczuł się lepiej. Tata miał rację — rozmowa o problemach przyniosła mu ulgę.
A przede wszystkim wiedział, że ma coś bardzo ważnego do zapisania na pierwszej stronie swojego notesu. Napisał na nim imię i nazwisko, potem dzień, rok, a w końcu:
opr. ab/ab