"Opętana. Tajemnice życia Marii Magdaleny" Tajemnicza kobieta z przeszłością, której wybaczyć może tylko jeden Człowiek. Prawdziwa opowieść o miłości, która zmieniła bieg historii. (fragmenty)
Atticus Aureliusz, setnik dowodzący drugą centurią Cohors Secunda Italica Civium Romanorum, zatrzymuje się przed wejściem do sali sądowej, by złapać oddech. Kobieta stojąca przed Flawiuszem mówi po grecku z galilejskim akcentem, którego nie spodziewał się usłyszeć w Rzymie.
Zamierzał przybyć przed rozpoczęciem przesłuchania, ale ta zwłoka może okazać się korzystna. Z miejsca, w którym stoi, może obserwować tę kobietę i słuchać tego, co mówi, sam nie będąc widziany.
Zagląda do wnętrza przez łukowate wejście i uważnie przypatruje się przesłuchiwanej. Jej strój nie zdradza żadnych szczególnych cech, ale głos świadczy o tym, że jest starsza, niż można by sądzić. Jej tunika i welon, bez których żadna pobożna Żydówka nie pokazałaby się publicznie, są proste i pozbawione zdobień. Barwa jej głosu ani jej postać z niczym mu się nie kojarzą. Dlaczego przyznała się do tak potwornej zbrodni?
Atticus wchodzi do sali, mając nadzieję zrobić to niepostrzeżenie, ale Flawiusz bezgłośnie wita go ruchem dłoni i skinieniem głowy. Zdezorientowana kobieta urywa i odwraca się przez ramię, napotykając wzrok Atticusa. Nagle coś zmienia się w wyrazie jej twarzy: kąciki jej ust zaciskają się lekko, a Atticus czuje, że czerwieni się pod wpływem jej spojrzenia. Setnik szybko odwraca wzrok, siada na ławie i zaczyna uważnie oglądać swoje dłonie, jak gdyby przesłuchanie w ogóle go nie interesowało.
A przecież interesuje go — i to bardzo. Ta kobieta jest wrogiem Rzymu, a zatem i jego osobistym wrogiem. Większość ludzi, których spotkał w regionie Galilei, rzadko opuszczała granice swoich wiosek. Żylaści rybacy odważnie stawiali czoła wzburzonym falom swojego wewnętrznego morza, a ich żony zajmowały się domem.
Kobieta znów zwraca się do Flawiusza, ale w jej głosie daje się wyczuć napięcie. Atticus patrzy na nią ukradkiem, próbując przypomnieć sobie jej rysy. W młodości była na pewno atrakcyjna, może nawet piękna. Czyżby spotkał ją w Galilei? W Cezarei? A może w Jeruzalem?
A może jest obłąkana i nigdy wcześniej się nie spotkali.
Atticus wraca myślą do jej zbrodni i znów nie może ukryć zdumienia. Obłęd mógłby wprawdzie tłumaczyć stawiane kobiecie zarzuty, ale jej głos jest zbyt silny i łagodny zarazem. Wypowiada się precyzyjnie i rzeczowo, a przy tym biegle mówi po grecku, co jakiś czas podkreślając wagę swoich słów oszczędnym gestem.
Jej wygląd ani zachowanie nie dają żadnych podstaw, by posądzać ją o obłęd lub ślepy fanatyzm.
Atticus przenosi wzrok na sekretarza, który słucha jej opowieści z wyrazem znudzenia na twarzy, spisując ją krótkimi, energicznymi ruchami rysika. Flawiusz rozpiera się na krześle sędziowskim, ręce ma skrzyżowane na piersiach, a nogi wyprostowane.
Atticus pochyla się do przodu, mając nadzieję jeszcze raz zobaczyć twarz kobiety, gdy ona, jak gdyby przeczuwając jego zamiar, odwraca się lekko ku niemu i spogląda mu w oczy — tym razem bez śladu wahania czy oznak strachu lub paniki. Nie stałaby tutaj, gdyby nie zasłużyła na śmierć, ale dlaczego przyznała się do najcięższej zbrodni?
opr. aw/aw