Recenzja: Eric Matthews, Twentieth-Century French Philosophy, Oxford University Press, Oxford 1996, s. 232.
Eric Matthews, Twentieth-Century French Philosophy, Oxford University Press, Oxford 1996, s. 232.
Książka Erica Matthewsa została wydana w serii wydawniczej "Opus", w której ukazują się pisane przez profesjonalistów dzieła przeznaczone do szerokiego odbioru. Autor, wykładowca na Uniwersytecie w Aberdeen, pragnął przedstawić w sposób syntetyczny sytuację filozofii francuskiej, podejmując dodatkowo kilka ogólniejszych kwestii związanych z sytuacją filozofii kontynentalnej. Syntetyczność ujęcia widoczna jest już w fakcie wybiórczości prezentowanych filozofów, choć w tym przypadku nie chodzi o ujęcie encyklopedyczne. Matthews zaznacza, że jego książka przeznaczona jest przede wszystkim dla tych, którzy tak jak on "zostali uformowani w innej tradycji filozoficznej"[1]. Dla wielu z nich kwestią zasadniczą może być już wątpliwość, czy w ogóle mamy do czynienia z "poważną" filozofią we Francji. Należy się jednak spodziewać, że wątpliwość ta jeszcze bardziej może się pogłębić po lekturze książki, w której zostały pominięte takie postacie jak Paul Ricoeur czy Jacques Maritain. Według autora Twentieth-Century French Philosophy umieszczenie kogoś takiego jak wspomniani myśliciele w książce "dedykowanej temu co jest specyficznie francuskie w dwudziestowiecznej filozofii francuskiej"[2] byłoby jednak niewłaściwe.
W klimat myśli francuskiej wprowadza nas Henri Bergson, który zdaniem Matthewsa w poważnym stopniu zdeterminował jakość filozofii francuskiej, wobec czego prace następców sprowadzają się w znacznej mierze do rozwoju zapoczątkowanej przez niego tradycji. W przypadku Bergsona szczególnie charakterystyczna okazała się metodologia wyraźnie odróżniająca właściwą dla wiedzy naukowej analizę od wykorzystywanej w metafizyce intuicji. W ten sposób swoim następcom Bergson wyznaczył kierunek poszukiwań źródła wiedzy absolutnej, która - tak jak jego intuicja - docierałaby do "bezpośredniego, nieperspektywicz-nego, wewnętrznego zrozumienia czegoś"[3].
Bergsonowska reakcja na pozytywizm okazała się inspirująca dla innych. Matthews postanowił więc prześledzić to zdeterminowanie myślą Bergsona w twórczości wybranych przedstawicieli filozofii francuskiej. Znalazło się wśród nich dwóch filozofów religijnych (Emmanuel Mounier i Gabriel Marcel), Jean Paul Sartre oraz Maurice Merleau-Ponty jako przedstawiciele fenomenologii i egzystencjalizmu, trzech myślicieli klasyfikowanych w pracy jako marksiści (Alexandre Koj ve, Jean-Paul Sartre i Louis Althusser), strukturaliści i ich następcy (Jacques Lacan, Michel Foucault, Emmanuel Levinas, Jacques Derrida i Jean-François Lyotard) oraz stanowiące najnowsze zjawisko - feministki (Luce Irigaray, Julia Kristeva i Michele Le Doeuff). Taki wybór można oczywiście uznać za dowolny, ale dla Matthewsa jest on świadomym zawężeniem umożliwiającym klarowność interpretacji. Jednym z jej celów jest dotarcie do tych uwarunkowań, które są odpowiedzialne za sytuację, iż wspomnianych filozofów nie sposób w pełni zrozumieć bez uwzględnienia faktu, że są "Francuzami i przynależą do dwudziestego wieku"[4].
Odpowiedź na pytanie o odmienności tradycji francuskiej wydaje się dla Matthewsa prosta. Wynika ona z preferencji Francuzów, którzy nie potrafili tak jak Descartes połączyć augustiańskiej filozofii podmiotowości z właściwym dla Galileusza uznaniem dla nauk przyrodniczych. Chroniczne lekceważenie i nie uwzględnianie nauk przyrodniczych zaowocowało jednorodną wizją rzeczywistości, uwzględniającą jedynie uwarunkowania społeczno-kulturowe, inspirowaną głównie literaturą. Nawet jednak ta połowiczna wierność Descartesowi okazuje się pozorna. W ramach filozofii francuskiej zakwestionowano bowiem również tak cenną dla Descartesa podstawę wiedzy, jaką był obdarzony zdolnością samorefleksji podmiot funkcjonujący w świecie dualistycznym i uporządkowanym.
Przywołanie odpowiedzialnych za współczesną postać dualizmu Descartesa i Bergsona pozwoliło Matthewsowi na wyakcentowanie popularnej obecnie opozycji między dualizmem a monizmem. Uzyskuje on dzięki temu również doskonałą płaszczyznę odniesienia do problematyki istotnej dla filozofii analitycznej. Przewodnimi odnośnikami w analizach Matthewsa stają się w ten sposób m.in. body-mind problem i kwestie związane ze współczesnymi modyfikacjami koncepcji ludzkiego "ja" (self). Wszyscy przywykli do kanonów obowiązujących w filozofii anglosaskiej mogą w ten sposób poczuć się bardziej swojsko, poruszając się po wcześniej "nieprzystępnym" gruncie filozofii francuskiej. Fakt ten należy uznać za zasadniczy atut książki, która nie zniechęca swą terminologią i ujęciem poszczególnych kwestii czytelnika przyzwyczajonego do tego, że filozofia francuska stanowi postać swoistej literatury eksperymentalnej.
Matthews ukazuje, jakie kształty przyjmuje Kartezjańskie cogito w poszczególnych systemach, warunkując równocześnie ogólną koncepcję człowieka i jego roli w świecie. Sprawność pisarska autora sprawia, że w pozbawionych "emocji" analizach płynnie referuje nawet skrajnie odmienne stanowiska. Radykalność pojawiających się ujęć obrazują propozycja Mouniera, by osobę definiować jako "działanie ukierunkowane na wartości"[5], i poststrukturalistyczne eliminowanie istnienia "ja" uznawanego jedynie za "konstrukt społeczny"[6]. Może zaskakiwać, że Matthews poza analityczną rzeczowością Anglosasów ujawnia także swoje "ciepłe" nastawienie do filozofii francuskiej. Takie podejście Matthewsa przejawia się w przedstawieniu racji feministek kwestionujących "tradycje", w których ukazuje się kobiety "tylko w terminach ich odmienności od mężczyzn"[7]. Dotyczy to także "różni" Derridy, która w zamyśle jej twórcy ma nas utwierdzać w przekonaniu, iż najlepszym sposobem na eliminację "odwiecznej obecności" jest "nieustające odwlekanie"[8].
Francuzi przewidzieli, co wymyśli Rorty wzywający, by filozofia stała się "gałęzią literatury" i kryzys filozoficzny ich nie dotknął. Matthews uważa bowiem, iż szansę na przetrwanie ma ona tylko na marginesie dyscyplin empirycznych, bądź literatury i innych dziedzin sztuki. Co więcej zdobywa się na niebezpieczne, jak zaznacza, twierdzenie, że "najbardziej interesująca filozofia w dwudziestym pierwszym wieku będzie pochodzić ze zbieżności tradycji analitycznej i francuskiej"[9].
Pytaniem retorycznym pozostaje, czy wraz z zaproponowanym przez Matthewsa ujęciem zmieni się równocześnie ogólny image filozofii francuskiej, który ukonstytuował się w naszej świadomości? Książka ta jednak z pewnością okazałaby się bardzo przydatna w polskim tłumaczeniu, wypełniając wciąż jeszcze nie przyswojone w naszych warunkach przestrzenie filozofii.
Przypisy
[1]Matthews, 5.
[2]Tamże, 40.
[3]Tamże, 29.
[4]Tamże, 1.
[5]Tamże, 45.
[6]Tamże, 142.
[7]Tamże, 188.
[8]Por. tamże, 168.
[9]Tamże, 207. Dla ostrożności przy tradycji francuskiej w nawiasie Matthews dodaje "lub szerzej kontynentalnej".
opr. jk/ab