Co stawiają na szali migrujący rodzice? Czy cena, którą przychodzi zapłacić w nowej sytuacji nie jest zbyt wysoka?
Główną przyczyną migrowania w naszym kraju są wyjazdy za granicę na zarobek (migracja zarobkowa). Może ona być szansą, gdy migrują ludzie wolni, młodzi, wykształceni, znający języki obce. Natomiast, gdy migruje rodzic (jeden lub oboje) należałoby zapytać, czy tak naprawdę stanowi ona dobro rodziny? Oczywiście nie da się wykluczyć swoistej konieczności migrowania w sytuacji krańcowej, gdy wszelkie inne sposoby utrzymania rodziny we własnym kraju zawiodą. Co stawiają na szali migrujący rodzice? Czy cena, którą przychodzi zapłacić w nowej sytuacji nie jest zbyt wysoka? Gdzie jest właściwie pojęte dobro rodziny, którym najczęściej rodzice tłumaczą swój wyjazd?
Migracja zarobkowa, choć przyczynia się do poprawy statusu materialnego wielu osób, powoduje często zrywanie więzi rodzinnych i problemy wychowawcze z pozostawionymi w kraju dziećmi. Jak wskazują badania, jest ona dużym wyzwaniem dla życia rodzinnego, psychicznego i moralnego rodziców i dzieci. Rodzinę bowiem zakłada się po to, by być razem, by się wspierać, pomagać sobie, tworzyć jedność. Dziecko wychowuje się w bliskości rodziców, buduje z nimi bliskie relacje emocjonalne. Nie da się budować trwałych więzi przez telefon, skype czy inne sposoby zdalnej komunikacji. Niestety, ta prawda nie jest w stanie powstrzymać wielu przed decyzją wyjazdu.
Rozstanie z rodzicami to wielkie przeżycie dla dziecka. Obecność matki lub ojca zapewnia poczucie bezpieczeństwa. To od nich otrzymuje akceptację i wsparcie.
Zależnie od wieku dziecka oraz od jego wrażliwości zrozumienie rozstania jest inne. Zapewnienia rodziców, że wrócą, nie są dla dziecka wystarczające. Z czasem pojawia się niepewność, czy rzeczywiście wrócą, czy ono jest kochane, czy może zrobiło coś złego, itp.
Rodzice starają się niejednokrotnie zrzucić odpowiedzialność za swój wyjazd na barki dziecka. Tłumaczą mu: „wyjeżdżam dla twojego dobra”, „żeby zapewnić ci lepszą przyszłość”, „zarobić na twoje utrzymanie”. Ono nie może dźwigać na swojej wątłej i ciągle rozwijającej się psychice takiego ciężaru.
Nie można mówić o nieszkodliwym okresie rozłąki, który każde dziecko wytrzyma, choć rodzice często tak to postrzegają. Każde dziecko ma własny „wewnętrzny zegar”, który trudno zmierzyć, bo zależy nie tylko od wieku, ale indywidualnych predyspozycji i stopnia rozwoju emocjonalnego. Wszystko zależy od siły więzów łączących dziecko z rodzicami. Nic tu nie da się ustalić z góry. Co więc zrobić, gdy dramatycznego wyboru: dobro dziecka albo szukanie pieniędzy czy szczęścia za granicą — według rodziców nie da się uniknąć? Najpierw trzeba ten wybór drobiazgowo skalkulować. Zastanowić się wspólnie, czy warto zarabiać kilka tysięcy złotych, ale przegapić ich dzieciństwo, czy zarabiać mniej, ale z dziećmi.
W sprawę migrowania rodzica wpisany jest dramat rozstania. Najbardziej dotyka on dzieci, które zostają w Polsce pod opieką dziadków czy znajomych. To najbardziej okrutna z tęsknot, zwłaszcza dla dziecka. Tak naprawdę w przypadku dzieci chodzi o coś więcej niż przywiązanie. Wyjazd rodziców i rozstanie zaburza u dziecka poczucie bezpieczeństwa — potrzebę, której zaspokojenie jest absolutnie konieczne. Rozłąka budzi w dziecku także obawy, że rodzice nie wrócą po nie. Można temu zaradzić przygotowując się zawczasu do wspólnego wyjazdu, tak by cała rodzina mogła być w komplecie.
Nawet jeśli dziecko jest przygotowane na rozłąkę, mimo tego będzie ją bardzo przeżywać. Wszystko to poważnie obciąża emocjonalnie małego człowieka. Ponowne spotkanie, mimo że pełne radości, nie zmazuje z wrażliwej psychiki dziecka przeżyć, które towarzyszyły mu, gdy rodziców nie było. Boleśniejsza jest sytuacja, kiedy dochodzi do porzucenia dziecka, do zerwania kontaktów. Dziecko wówczas wini siebie. Uważa, że to ono jest niedobre i dlatego rodzic przestał się nim zajmować.
Starsze dzieci mogą znieść więcej, ale ważne, by miały stały kontakt z rodzicem, który wyjechał, a także, by ten, który pozostał, akceptował sytuację. Liczy się częstotliwość kontaktów, ale jeszcze bardziej to, co jest w ich trakcie mówione. Rodzic powinien wysłuchać żalów dziecka, pozwolić mu powiedzieć: „Mamo, tato, jestem zły, bo tak mi ciebie brakuje, mocno tęsknię i kocham”. To trudne, szczególnie dla rodzica. Ale wypowiedzenie przez dziecko także tych przykrych emocji rozładowuje częściowo napięcie.
Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze inne problemy wychowawcze, bo rodzice nie są w stanie kontrolować metod wychowawczych dziadków czy opiekunów. Rodzice też często nie rozumieją swoich dzieci po powrocie, skarżą się na problemy z dyscypliną, kłopoty z dietą, złe nawyki. Oprócz tego, czując się bezradni i pragnąc zrekompensować dzieciom okres rozłąki, spełniają często wszelkie zachcianki swoich pociech, kupują zabawki, słodycze, pozwalają na więcej niż wcześniej. Po dzieciach widać też „syndrom opuszczenia”. Stają się one albo wycofane, albo agresywne. Pojawiają się często problemy z nauką w szkole i praktykami religijnymi.
Odpowiedzialni rodzice powinni więc brać pod uwagę wszystkie rodzące się problemy rozważając swój wyjazd z domu na dłuższy okres czasu.
opr. aw/aw