Owca, która zginęła

Świat narkotyków widziany z bliska

O problemie uzależnienia od narkotyków głośno w mediach, na ulicach plakaty „Narkomanii stop”. Mimo to był mi zupełnie obcy i daleki. Dopóki nie poznałam Basi.

Ma od tygodnia 18 lat, co, jak mówi, „strasznie ją cieszy, bo rodzice nie będą się już wtrącać”. Ma miły uśmiech, jest schludnie ubrana, długie blond włosy spadają jej na ramiona. Jest uczennicą szkoły średniej. Uwielbia czytać. To właśnie ona pokazała mi z bliska świat narkotyków, ulicy.

— Palę od czternastego roku życia. Najpierw paliłam marihuanę. Robiłam to, bo chciałam być akceptowana w towarzystwie, teraz palę, bo lubię. Marihuanę można kupić na każdej ulicy, wszędzie jest pełno dilerów — nawet w szkole. Mamy swoje hasła, które tylko my rozumiemy, które nas nie zdradzają i nie wzbudzają podejrzeń: staff, jazz, beton, zielsko, dragi... Dajesz 30 zł i dostajesz działkę marychy, która starcza na 10 baków. Możesz częstować w towarzystwie i znowu jesteś lubiany. Kiedy miałam 16 lat, wzięłam pierwszy raz amfę. Amfetamina to już droższa zabawka — kosztuje 40 zł. Teraz amfetaminę zażywam zawsze przed całonocną imprezą, oddala senność i nieśmiałość. Niestety, amfa ma to do siebie, że kiedy przestaje działać, to człowiek popada w depresję, ja często po amfie płaczę. Kluby, puby, dyskoteki to ogniska narkotykowe, tam kręci się cały interes — dla Basi to cały świat.

— A ochrona? — pytam.

— Ochroniarze sami patrzą, od kogo mogliby dostać skręta lub dawkę amfy. Kiedyś wzięłam LSD, taki papierek nasycony świństwem, miałam po nim halucynacje. Wszystko pływało wokół mnie i widziałam bawiących się i tańczących Egipcjan. Po LSD człowiek śmieje się bez powodu i wszystko go bawi — wspomina Basia.

Ostatnio na osiedlu była afera. Jakaś panienka sprzedaje się, aby tylko zdobyć pieniądze na narkotyki. Inna jest w ciąży, w drugim miesiącu, jutro idzie usunąć. Historia Basi coraz bardziej przeraża.

— Wszystko to przez te przeklęte narkotyki — stwierdza nagle. Patrzę na nią zdziwiona, ona to widzi i mówi: — Ja jestem na poziomie, narkotyzuję się z klasą. Nigdy nie dałam sobie w żyłę, i nie dam.

— Czy Twoi rodzice wiedzą? — pytam. — Nie, wezwanie na komisariat nie przyszło do domu — uspokaja Basia — załatwiła mi to znajoma. Przyjaciółka mnie sypnęła. W tej branży nikomu nie wolno ufać. Mnie też przesłuchiwano, kazano wybierać: dom, szkoła, rodzina czy przyjaciele, i wybrałam to pierwsze. Zdradziłam głównego pośrednika, trzymają go teraz w areszcie. Miałam już telefony: „Jeśli wiesz, kto go sypnął, to przekaż tej osobie, żeby uważała na siebie...”. Teraz muszę zmienić zeznania, a za to grożą 3 lata... Boję się.

Po spotkaniu z Basią byłam pełna przerażenia i lęku o nią. Modlę się, aby do niej też odnosiły się słowa Pana: „Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła” (Łk 15,6).

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama