Fragmenty książki "By życie nie było smutne. Cieszyć się każdą chwilą"
ISBN: 978-83-60703-90-8
wyd.: Wydawnictwo SALWATOR 2008
O radości z Boga i w Bogu jest mowa przede wszystkim w Ewangelii św. Jana. Jezus obiecuje uczniom w swoich mowach pożegnalnych radość, która ma inną jakość niż radość, którą mogą sobie dać nawzajem ludzie. Jezus mówi o spełnionej radości albo o obfitej radości. Objawia swoim uczniom słowa, które usłyszał od swojego Ojca: „aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna” (J 15,11). W modlitwie arcykapłańskiej mówi: „Ale teraz idę do Ciebie i tak mówię, będąc jeszcze na świecie, aby moją radość mieli w sobie w całej pełni” (J 17,13). Przemawia więc do swoich uczniów tak, żeby przepełnili się radością, która nie jest z tego świata. Jego słowa mają wywołać radość. Kiedy dzisiaj medytuję nad tymi słowami, chcą one we mnie wywołać tę samą radość, co wtedy u uczniów podczas ostatniej wieczerzy. Są to słowa, które Jezus wypowiedział przed swoją śmiercią, ale również słowa, które Zmartwychwstały i Wywyższony kieruje do mnie osobiście z nieba tak, żeby wypełniły moje serce radością. Ale te słowa nie sprawiają natychmiastowej radości. Muszę kosztować słowa Jezusa i smakować je, kołysać w sercu, żeby mnie całkowicie przeniknęły. Wyobrażam sobie wtedy, że Jezus przemawia do mnie tymi słowami tu i teraz, żebym się radował. Wtedy wyczuwam często coś z radości, która nie jest z tego świata, którą Bóg mi ofiaruje, abym mógł doświadczyć innej jakości życia, abym miał życie wieczne.
Jezus mówi o pełni radości i tak samo o pełni życia, które nam obiecuje: „Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości” (J 10,10). Greckie słowo napełniać — pleroun oznacza „coś całkowicie wypełnić”, „coś zakończyć”, „napełnić miarę”, „spełnić obietnicę”. W tym słowie pobrzmiewa obraz całości i spełnienia. Pełnia radości jest pełnym, obfitym życiem, prawdziwym życiem. Jest wyrazem wiecznego życia — tak św. Jan nazywa nową jakość życia, którą ofiaruje nam Jezus. Dlatego dla św. Jana radość jest właściwym wyrazem życia wiecznego, które otrzymaliśmy w Jezusie Chrystusie, boskiego życia, które nas przenika. Ta radość osiągnęła w Jezusie Chrystusie pełny wymiar. Jezus jest Tym, który objawił, odsłonił przed ludźmi tajemnicę Boga i w ten sposób dał im udział w radości Boga. Bo Bóg jest życiem i miłością, On też jest radością. U św. Jana radość jest boskim darem i wyrazem życia, które Bóg ofiaruje mi w Jezusie Chrystusie, życia wiecznego, które jest jednocześnie miłością. Tak to rozumiał również papież Jan XXIII, kiedy mówił, że „dzięki radości otwieramy się na odbicie Pana”.
Jezus mówi w Ewangelii św. Jana o tym, że uczniowie są strapieni w świecie, bo cierpią z powodu nieobecności Jezusa. „Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz zamieni się w radość. Kobieta, gdy rodzi, doznaje smutku, bo przyszła jej godzina. Gdy jednak urodzi dziecię, już nie pamięta o bólu z powodu radości, że się człowiek narodził na świat. Także i wy teraz doznajecie smutku. Znowu jednak was zobaczę, i rozraduje się serce wasze, a radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać” (J 16,20-22). Proces przemiany człowieka porównywany jest tutaj do narodzin dziecka. Narodziny życia Bożego w nas to bolesny proces. Ale kiedy Chrystus nabierze w nas postaci, kiedy wszystko w nas przeniknie, wtedy rozraduje się nasze serce. I będzie to radość w nas, której ten świat nie będzie mógł już nam odebrać. Bo jest to radość, która nie jest z tego świata. Tym samym św. Jan podchwytuje gnostyczny temat, ponieważ gnoza również mówi o niezniszczalnej radości, która wypływa z innego świata.
Radość, która nie jest z tego świata.
Dla św. Jana radość jest cechą człowieka, który na nowo narodził się w Chrystusie, który dojrzał, który poszedł drogą indywidualizacji, samostawania się. Radość pokazuje, że mam osobisty stosunek do Jezusa Chrystusa, że moje serce jest skierowane na Niego. Radość jest więc kryterium tego, czy jestem człowiekiem duchowym, czy też nie.
Czytając teksty św. Jana, często pojawia się we mnie uczucie, że są one zbyt piękne, żeby mogły być prawdziwe. Nie potrafię wyjaśnić tych tekstów. Jednak kiedy pozwolę takim słowom działać we mnie, bez krytycznego podawania ich w wątpliwość, wtedy pojawia się we mnie przeczucie. Tak, jeśli Jezus wciąga mnie w tajemnicę Boga, to tam pojawia się radość, której nikt nie może mi odebrać. Pomaga mi przy tym wyobrażenie: Jeśli jest tak, jak zostało napisane, to jak się z tym czuję, kim wtedy jestem, jak odbieram wtedy moją rzeczywistość? Czy czuję wtedy równocześnie bóle porodowe tego nowego życia, tej boskiej radości? Ponieważ przeczuwam, że już nie muszę się określać przez sukces i troskę drugiego człowieka, uwagę, jaką mi poświęca, przez zdrowie i wydajność, nawet nie przez przyjaźń i miłość. Rośnie poczucie, że jest we mnie coś, co przekracza wszystko to, co widzialne, co nie jest z tego świata. I dlatego ten świat nie ma nad tym mocy. Ale umrzeć dla tego świata, pozbawić go mocy, jest jednocześnie bolesnym porodem. Również zaraz po porodzie wiem, że nie zawsze będę mógł żyć na samym szczycie tego doświadczenia. Muszę na nowo poddać się codziennym problemom. Pośród rzeczywistości mojej mało spektakularnej codzienności istnieje coś, co wyprowadza mnie ponad ten świat. I tam, gdzie to inne, tam dokąd prowadzi mnie Jezus Chrystus — Boski Objawiciel, tam jest pełnia radości, tam jest radość obfita, radość, której nikt nie może mi odebrać.
opr. aw/aw