Czy rzeczywiście potrafię sobie uświadomić, że Bóg mnie wspomaga i jest ciągle ze mną?
Pan Bóg mnie wspomaga,
dlatego jestem nieczuły na obelgi,
dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz
i wiem, że wstydu nie doznam.
(Iz 50,7)
Duchu Święty, przyjdź!
Jezu, rozpoczynam z Twoją pomocą rozważanie tekstu biblijnego, który Kościół podaje na Niedzielę Palmową.
Stanowi on Twoje słowa, które prorok Izajasz przepowiedział około siedmiuset lat przed Twoim przyjściem. Mówisz w nim, że jesteś zupełnie zdany na swojego Ojca. Jest to przedziwne, ponieważ zaraz potem wspominasz o obelgach. W jaki więc sposób Ojciec Cię wspomagał? Chyba tylko – a może „aż” – psychicznie… Tak często nie jestem w stanie całkowicie zaufać Bogu, często sam próbuję ingerować w moje życie, a co gorsza, w życie innych. Nie umiem z prostotą powiedzieć w swoim sercu, że Bóg mnie wspomaga. Cóż, muszę jako postanowienie poprawy zacząć bardziej ufać Tobie, niż ludziom. Wtedy na pewno będzie lepiej.
„Jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz”… Skoro tak powiedziałeś, musiałeś być zapewne bardzo mocny. W końcu ramię Pana Cię podpierało. Ale w pewnym sensie dziwi mnie Twoje zachowanie. Jesteś Bogiem i w czasie pobytu na ziemi nie zechciałeś w tym wypadku ze swej Boskości skorzystać. Postanowiłeś, że nie będziesz reagował na prymitywne zaczepki żołnierzy i pospólstwa. Ciężko to zrozumieć z czysto ludzkiego sposobu patrzenia. Właśnie – z ludzkiego. Spójrzmy więc razem, Panie Jezu, z Twojego punktu widzenia.
Świat poprzez grzech Adama zerwał więź z Bogiem. Później Żydzi składali Bogu w zamian za swoje grzechy w ofierze baranka w czasie świąt Paschy. Twój Ojciec postanowił, że takim Barankiem będziesz Ty, ale nie za grzechy swoje (w końcu ich nie miałeś), tylko za grzech całego świata. Musiałeś mieć wielkie pokusy, by zamiast tak okrutnie cierpieć, spokojnie „być u Ojca w niebiesiech”. Wybrałeś jednak co innego. Postanowiłeś, że wypełnisz misję Ojca do końca. Był to naprawdę czyn bardzo bohaterski. Bo – jak mówi św. Paweł – jeszcze za osobę dobrą, sprawiedliwą ktoś by poniósł śmierć. Ale za grzeszników?
„Wiem, że wstydu nie doznam”… Moim zdaniem, Panie Jezu, w pewien sposób tymi słowami zaszantażowałeś swojego Wszechmocnego Ojca. Stwierdziłeś, że skoro Bóg Cię wspomaga, to nie możesz doznać wstydu, bo byłoby to zaprzeczeniem Boskości Twojego Ojca. Czytając te słowa mam też pewne odczucie, że byłeś strasznie pewny siebie. Fakt, skoro się miało za plecami kogoś takiego, jak Twój Ojciec, nie było innego sposobu.
Panie Jezu, przemyślę przez najbliższe dni:
1. Czy rzeczywiście potrafię sobie uświadomić, że Bóg mnie wspomaga i jest ciągle ze mną?
2. Czy w momencie trudnych sytuacji umiem zacisnąć zęby i zdać się na opiekę Bożą?
3. Czy wiem o tym, że Bóg traktuje mnie jako swego obywatela i nie pozwoli, by ktoś bezkarnie ze mnie szydził i mną poniewierał?
opr. aś/aś