Raz na zawsze zniszczy śmierć
Iz 25,6-10a; Flp 4,12-14.19-20; Mt 22,1-14
Duchu Święty, przyjdź!
Jezu, z Twoją pomocą rozpoczynam rozważanie tekstu biblijnego, który Kościół podaje na XXVIII Niedzielę Zwykłą.
Śmierć jest nieodłącznym elementem życia człowieka. Każdy kiedyś się urodził i każdy kiedyś umrze. Jeden za niedługi czas, inny za wiele lat. Ale ten moment nastąpi. Warto zastanowić się, jak chcielibyśmy przeżyć swój czas na ziemi.
Śmierć w historii chrześcijaństwa była różnie przedstawiana. Czasem jako wybawicielka, dobra „matka”, ale częściej jako kościotrup z kosą. W XVII i XVIII wieku powszechnie malowany był tak zwany „taniec śmierci”, w czasie którego Śmierć tańczyła w kole razem z żywymi ludźmi. Bano się wówczas śmierci. Dlatego też ludzie mieli albo bardzo hedonistyczne podejście do życia, albo też pokutnicze, które często przekształcało się w zwykłe cierpiętnictwo.
W życiu bowiem trzeba wyważyć niektóre zachowania. Nie można i nie wolno pochwalać hedonizmu, ale też nie jest godna pochwały skrajna pokuta, która może prowadzić do obłędu psychicznego. Przede wszystkim trzeba „zaprzyjaźnić się” ze śmiercią, myśleć o niej jako o drodze, którą każdy musi przejść, by być z Bogiem, który jest źródłem dobra i szczęścia. Pokuta jest istotną częścią chrześcijaństwa, ale nie może być masochizmem, pogardą dla ciała. Zadawanie swojemu ciału umartwień ma spowodować, że człowiek zwróci się do Boga, a nie do tego, by zniszczyć swoje ciało.
Przemyślę w tym tygodniu:
1. Czy praktykuję prawdziwą pokutę?
2. Czy myślę o śmierci?
3. Czy żyję tak, jakbym miał za chwilę umrzeć?
Powyższa refleksja została zaczerpnięta z książki Kajetana Rajskiego „Wsłuchani w Słowo. Refleksje na niedziele i święta roku A” (Biblos 2010)
opr. aś/aś