O ks. Antonim Kresie
Doprowadził do wybudowania kopca upamiętniającego Henryka Sienkiewicza, ale to nie jedyne dzieło, dzięki któremu pamięć o ks. Antonim Kresie przetrwała do dzisiaj.
Ks. Antoni Kresa urodził się 19 stycznia 1895 r. w Miedniku koło Stoczka Węgrowskiego. Po ukończeniu gimnazjum wstąpił do seminarium w Płocku. Na ostatni rok teologii przeniósł się do seminarium lubelskiego. Natomiast po utworzeniu diecezji siedleckiej w 1918 r. zgłosił się do nowo utworzonego Seminarium Duchownego w Janowie Podlaskim. Święcenia kapłańskie przyjął 29 czerwca 1919 r. z rąk bp. Henryka Przeździeckiego. W 1920 r. rozpoczął studia w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, zakończone licencjatem w 1922 r. Dziekan Wydziału Teologicznego, w liście do ordynariusza podlaskiego zachęcał, by ks. Kresa podjął studia doktorskie, jednak bp. Przeździecki skierował go do pracy w seminarium diecezjalnym. W 1925 r. wyjechał na upragnione studia w Uniwersytecie Angelicum do Rzymu. W teczce osobowej, należącej do Archiwum Diecezji Siedleckiej, zachował się list do bp. Przeździeckiego, w którym z radością uzasadnia chęć kształcenia: „trzeba się wyżej nastrajać...”. W 1927 r. otrzymał stopień doktora św. teologii. Po powrocie z zagranicy, został ponownie mianowany profesorem SD w Janowie, a w grudniu - jego wicerektorem. W 1929 r. ks. Kresę mianowano najpierw wikariuszem, a później proboszczem parafii pw. św. Piotra i Pawła w Okrzei w dekanacie żelechowskim.
Jak pisze Anna Cybulska w przewodniku „Ocalić od zapomnienia. Dzieje kościoła i parafii w Okrzei”, ks. Kresa szybko dał się poznać jako świetny administrator. Kilka miesięcy po objęciu parafii założył Kółka Rolnicze. Gdy w marcu 1931 r. pożar w Okrzei strawił 3 domy mieszkalne, 38 stodół i 30 innych budynków, zatroskany o los poszkodowanych proboszcz utworzył Komitet Pomocy Pogorzelcom. Kiedy w 1937 r. Okrzei zaczęła zagrażać klęska głodu, napisał do prasy wzruszający apel o pomoc głodującym. O wsparcie zwrócił się też do biskupa. Zorganizował w Okrzei specjalne komitety pomocy. Przedsiębiorczy, zaradny, a przede wszystkim współczujący biednym, pukał do drzwi wielu instytucji, jak też osób prywatnych także rok później, kiedy przyszedł kolejny nieurodzaj.
Ks. Kresa z takim samym zaangażowaniem dążył do celu - czy była to budowa kopca, pomoc najuboższym, budowa ochronki dla dzieci, czy ufundowanie księgozbioru do biblioteki w jednej z najuboższych parafii diecezji. Zapewne dlatego wysunięto jego kandydaturę do rady powiatu, na co jednak pozwolenia nie dał bp. Przeździecki.
„Budował, karmił, uczył kochać Boga i Ojczyznę, zapalał do czynu, dbał o rozrywkę dla młodzieży, uważając, że zabawa zachęca do pracy, chroni przed występkiem, zapobiega rozprężeniu moralnemu” - pisze A. Cybulska. Wspólnie z młodymi przygotowywał przedstawienia. „Komedyjki”; wystawiane w sali wikariatu ściągały mnóstwo widzów. Także tutaj odbywał się zabawy wiejskie.
Ks. Kresa doprowadził do odnowienia kościoła w Okrzei. Do dzisiaj można podziwiać na sklepieniu kościoła powstałe wówczas malowidła Adama Kossowskiego, nawiązujące do powieści Sienkiewicza. W czasie remontu odrestaurowano też obraz Józefa Buchbindera „Przemienienie Pańskie” oraz odnalezione na kościelnym strychu dzieło Franciszka Smuglewicza „Święta Rodzina”
O zaangażowaniu ks. Kresy w budowę kopca, zainicjowaną przez bp. H. Przeździeckiego, ks. Ciołek mówi krótko: „bez niego kopca by nie było”. Właśnie Kresa przewodniczył pracom powołanego specjalnie Komitetu. To on propagował ideę uczczenia wielkiego Polaka w wystąpieniach radiowych i odezwach w prasie w kraju i zagranicą. W AD zachowało się pismo ks. Kresy z 23 października 1935 r., w którym prosi biskupa o pozwolenie, aby „dać w radjo odczyt i nawet przeprowadzić pewną łączność w dążeniach Sienkiewicza i Piłsudskiego”...
- Sienkiewicz, urodzony w Woli Okrzejskiej, a chrzczony w kościele w Okrzei, zyskał światową sławę. Kresa wiedział, że aby „wypromować” Okrzeję, trzeba coś dla niej zrobić. A przede wszystkim, był zakochany w twórczości pisarza - podkreśla ks. Ciołek.
2 października 1938 r. na uroczyste przekazanie kopca społeczeństwu, do Okrzei przybyło ponad 20 tys. osób. Ks. Kresa nie zdążył stworzyć muzeum noblisty, ale z takim pomysłem się nosił.
Ślady tragicznych wydarzeń 1940 r. w Okrzei i okolicach przetrwały w Archiwum Diecezjalnym w postaci kilku dokumentów. Pierwszym z nich jest list dziekana żelechowskiego do bp. Przeździeckiego, w którym informuje: „Otrzymałem pewną wiadomość, że ks. Kresa, ks. Władysław Jaworski i ks. Michał Bąkowski, kapłani parafii Okrzeja, przebywają obecnie w Lublinie, oddział 2. (...)” i prosi o starania o ich zwolnienie. Kolejny to informacja Komendanta Komisji Bezpieczeństwa i SD na dystrykt lubelski z 24 listopada 1941 r. o skazaniu ks. Kresy przez Sąd Doraźny na śmierć, za zbrodnie z par. 1 i 8 Rozporządzenia o zamachach z 1934 r., oraz wykonaniu wyroku 31 marca 1941 r. w Obozie Koncentracyjnym w Oświęcimiu. Na podstawie tego dokumentu, przesłanego do Kurii Siedleckiej, w parafii Okrzeja spisano akt zgonu. Jako świadków wezwano wówczas 2 mieszkańców Okrzei. Jednym z nich był żyjący do dzisiaj Bolesław Osial.
Ks. Kresę aresztowano wraz z liczącą ponad 40 osób grupą działaczy Związku Walki Zbrojnej, głównie inteligencji, wydanych przez zegarmistrza z Adamowa. Znalazł się tam również ks. Bąkowski - wikary z Okrzei, organista Kurek, oraz ks. kan. Konstanty Pabisiewicz z Adamowa. Ocalał organista, którego słowa wspomina B. Osial: - Opowiadał, że kiedy w więzieniu brali go na przesłuchanie, ksiądz zdążył mu powiedzieć: „Niech się pan nie boi. Im więcej biją, tym mniej boli” - cytuje.
Praca ks. Kresy w ruchu oporu nie jest udokumentowana, stąd pozostają tylko domysły o jego roli. „Pomagał żołnierzom gromadzącym się w pobliskich lasach. Plebania w Okrzei szybko stała się punktem kontaktowym” - pisze A. Cybulska.
Dyrektor Archiwum Diecezjalnego, ks. Bernard Błoński, podkreśla rolę księży jako duchowych przywódców zniewolonego narodu. Poza tym, Niemcy wiedzieli, że po walczących w tym rejonie Kleeberczykach zostało sporo broni, a to stwarzało zagrożenie akcji zbrojnej. Stąd dążenia, by wyeliminować tworzące się struktury wojskowe i przywódców.
Jak zaznacza obecny proboszcz Okrzei, istnieje teza, że ks. Kresa był ostrzegany przed aresztowaniem, a nawet namawiany do ukrycia się w lasach Kryńszczak-Jata, ostoi rodzącej się wówczas Armii Krajowej. Potwierdzają to przypuszczenie słowa Jadwigi Orzoł z Okrzei, która zapamiętała rozmowy domowników. Proszono proboszcza, żeby „zszedł” z parafii, ratował się, na co miał odpowiedzieć: „pasterz swych owiec zostawić nie może”. Ks. Ciołek rozwija ten wątek: - Ks. Kresa dowiedział się, że jeśli się nie zgłosi, zostanie rozstrzelanych 30 mieszkańców Okrzei. Dlatego zrezygnował z ukrycia się.
Ks. Rafał Łysanowicz, przebywający w więzieniu lubelskim w tym samym czasie co ks. Kresa, wspomina jego niezłomność i odwagę (Homo Dei RXVIII, nr 6[64], 1964 r.). Kiedy wychodził na spacer po dziedzińcu, nie wkładał czapki, „aby nie kłaniać się dozorującym gestapowcom”. Przetrwało także wspomnienie ks. Konrada Szwedy. „Ks. Kresę poznałem w Oświęcimiu. Wyczerpanego ciężka pracą i pobitego do nieprzytomności przyniesiono do obozowego szpitala (...). Kiedy w obawie, że może już umarł, dotykałem go lekko, otwierał oczy i mawiał krótko: Jest mi dobrze, niczego nie potrzebuję”. I dalej: „W rozmowach nie brał udziału, nie politykował. Dużo rozmawiał z Bogiem, modlił się w cichości (...). Potajemnie spowiadał, zachęcał do modlitwy w zgadzaniu się z wolą Bożą w cierpieniach”.
Z jego relacji wynika, że 31 marca 1941 r., do szpitala obozowego przyszła z kancelarii wiadomość o zwolnieniu ks. Kresy z obozu. Wbrew niej i oględzinom lekarskim zakończonym diagnozą „zdolny do transportu”, na oczach współwięźniów został dołączony do grupy około 80 Polaków, w której był też ks. kan. Pabisiewicz. Chwilę później wszyscy zostali rozstrzelani.
Zasługi księdza i zaangażowanie w działalność społeczną docenił za jego życia rząd Rzeczypospolitej Polskiej, przyznając mu Złoty Krzyż Zasług za pełną poświęcenia pracę i trud w służbie człowieka. W kronice parafialnej z 1948 r. widnieje wpis „Okrzeja długo nie zapomni o swoim proboszczu księdzu Antonim Kresie - tylko ciemny człowiek nie dozna uczucia wdzięczności i modlitwy dla swego Dobrodzieja, Opiekuna, Bohatera.”
Pamięć o ks. Kresie żyje w parafii także dzisiaj. Ks. proboszcz Czesław Ciołek chciałby, by jej wyrazem było nadanie nazwiska wielkiego poprzednika jednej z okrzejskich ulic.
opr. aw/aw