Za edukację w seminariach powinno się wziąć państwo - dopiero wtedy klerycy nauczą się liberalizmu i tolerancji. Czy można to brać na serio?
„W tej sytuacji państwo powinno się przyjrzeć procesowi formowania kapłanów w seminariach duchownych i zaproponować środki zaradcze, np. poprzez przymusowe wprowadzenie do programów nauczania dodatkowych lekcji z zakresu konstytucjonalizmu, wielokulturowości i nowocześnie rozumianych praw człowieka”. Czytam i aż przysiadłem z wrażenia.
Czytam jeszcze raz z otwartą gębą i wstrzymanym oddechem, bo może to nie Redaktorowi się w głowie pokiełbasiło, tylko mnie? A może za ten okres co mnie w Polsce nie było GW przeprofilowała się na czasopismo humorystyczne i artykuł „Seminaria — inkubatory nietolerancji” (GW 05.04.19) należy odczytywać w kluczu satyry? Nie, Wojciech Maziarski pisze to ze 100 % powagą. A może zarobki dziennikarzy GW są już tak niskie, ze względu na spadający nakład, że autor postanowił zemścić się na pracodawcy i w duchu strajku włoskiego go tym tekstem ośmieszyć? Nie, Maziarski rzeczywiście jest szczerze zaniepokojony, że w seminariach wychowuje się „propagatorów ciemnoty, ksenofobii i zabobonu”. Roni krokodyle łzy, że Kościół w Polsce został „opanowany przez ludzi niekompatybilnych ze współczesnością”. W ogóle słownictwo artykułu to miód i cymes — mam nawet podejrzenie, że autor zerżnął sobie je z jakiejś gazety z czasów stalinowskich. Bolszewizm w czystym stylu, którego by się nie powstydzili najwspanialsi piewcy podstępu z czasów PRL.
Przejdźmy do meritum. Redaktor Maziarski jak każdy lewicowiec zamiast obserwować rzeczywistość kształtuje ją sobie w głębinach swojej postępowej duszy. Otóż jest absolutną pomyłką twierdzenie, że „seminaria stały się wylęgarnią ksenofobii, nietolerancji i nacjonalizmu”, bo młodzież do seminariów już taka przychodzi, a zasługą tego są właśnie artykułu typu radosnej twórczości Pana Wojciecha. Do seminarium przychodzą chłopaki ze świata, gdzie tolerancja i wielokulturowość cieknie z ekranu i internetu bezustannie i właśnie dlatego ci chłopcy są tacy jacy są. Seminarium kleryków bynajmniej nie wychowuje na nazistów, bo tam się wykłada teologię dogmatyczną i sakramentologię - ani to podniecające, ani z bieżącą sytuacją polityczną w kraju powiązane. Jak znam wykładowców seminaryjnych to przeważającej większości nie jest to ludek zbyt radyklany, ani ideologicznie zacietrzewiony.
A dlaczego ideowa młodzież jest dzisiaj właśnie taka? Bo można kleryka nie lubić, ale nie można mu nie przyznać, że młody człowiek, który w dzisiejszych czasach internetu i związków partnerskich gotów jest ze względu na swoje poglądy zdecydować się na celibat, jest człowiekiem ideowym, gotowym za swoje poglądy zapłacić wysoką cenę. Jak by się Redaktor zastanowił, dlaczego młodzi wolą chodzić na spotkania ONR, a nie do klubów GW, to może by krzyknął: Eureka! Ale nie krzyknie, ponieważ się nie zastanowi, a nie zastanowi się, ponieważ lewicowość nie opiera się na obserwacji rzeczywistości, tylko na powtarzaniu dogmatów.
Załóżmy, że władze oświatowe się przestraszyły i rzeczywiście wprowadziły do seminarium lekcje postępu, tolerancji i multikulti. Byłby to zabieg na który sobie nawet bolszewicy nie pozwolili. I co? No i nic! A raczej dokładnie na odwrót. Po takiej edukacji to młody ksiądz już nie byłby narodowcem, ale wręcz nazistom i nie życzyłbym redaktorowi Maziarskiemu spotkać w ciemnym zaułku jakąś klerycką bojówkę. Skąd to wiem? Otóż z praktyki.
W PRL uczyłem się w szkole gdzie było kilka wybitnych przedmiotów, które miały nam wcisnąć do głowy „konstytucjonalizm i nowoczesność”, o których tak marzy Autor. Oto te przedmioty: wychowanie do życia w rodzinie socjalistycznej, wiedza o społeczeństwie, religioznawstwo, przysposobienie wojskowe, język rosyjski (w moim wypadku jeszcze i niemiecki, gdzie podręcznik bez ustanku wychwalał jak wspaniałe jest życie w NRD), lekcje wychowawcze i jeszcze różne okazyjne czytanki wygłaszane np. przez oficerów politycznych LWP. W wielu szkołach do tego można dodać było lekcje historii i język polski. No i co? No i napompowany przez edukację całym tym postępem zaraz po maturze zgłosiłem się do nowicjatu. Kiedy jako młody zakonnik zjawiłem się w moim liceum i spotkałem mojego profesora od religioznawstwa, to mu podziękowałem, że tak mi pięknie pomógł w rozeznaniu powołania. „Byłeś tylko na dwóch lekcjach!” — oburzył się szczerze (przyznaję wiele wtedy wagarowałem). „Sorze i te dwie lekcje mi już wystarczyły” — odpowiedziałem równie szczerze.
Zaraz, zaraz przecież pomysł reedukacji kleryków to nie jest bynajmniej idea Pana Wojciecha! To plagiat! Otóż w latach 60tych w ramach gomułkowskiej walki z Kościołem stworzono 3 jednostki wojskowe, do których kierowano wszystkich kleryków z seminarium. Jednym z takich reedukowanych kleryków był Jerzy Popiełuszko. Klerycy oczywiście nie uczyli się tam strzelać z kałasznikowa, tylko bez końca siedzieli na lekcjach postępu i nowoczesności. Oprócz tego zapraszano dziewczęta ze szkoły pielęgniarskiej na potańcówki. Rezultat był taki, że nawet ci, którzy chcieli zrezygnować z kapłaństwa, czekali aby wyjść z woja, wracali do seminarium, zakładali sutannę i następnego dnia ją zdejmowali: żeby tylko komuchom nie dać satysfakcji.
Tutaj krótka anegdota. Jedna taka jednostka była niedaleko Szczecina i służył w niej nasz magister nowicjatu. Oficjalnie takich jednostek nie było, to znaczy nie ogłaszano, że wszyscy poborowi to klerycy. Zdarzyło się raz, że jakaś Pani Profesor z Wyższej Szkoły Partyjnej nie mając świadomości jaką ma publiczność, zaczęła ostro jechać na Kościół, dokładnie tymi słowami co Pan Wojciech: że ciemnota, wstecznictwo itp. Po lekcji wstał jeden z szeregowych i serdecznie podziękował za te słowa krytyki pod adresem Kościoła: „Najbardziej do mnie przemówiło to, co Pani Profesor mówiła o jezuitach, że oni są wszędzie: na Uniwersytetach, w policji, w biznesie i polityce. Niech Pani sobie wyobrazi, że na tej sali jest ich trzech!”. I tutaj cała sala ku zupełnemu osłupieniu Pani Profesor ryknęła śmiechem, a trzech jezuitów-żołnierzy ukłoniło się pozostałym. No i Panie Wojciechu dlaczego komuna zrezygnowała z tych kleryckich oddziałów? Bynajmniej nie ze względu na protesty Episkopatu, tylko dlatego, że zobaczyła, że skutek jest odwrotny do zamierzonego: nie tylko klerycy byli jeszcze bardziej kleryccy, to jeszcze demoralizowali kadrę zawodową. Dokładnie taki sam byłby skutek wprowadzenia do seminariów wykładów z postępu i tolerancji. Po takich lekcjach kleryk już nie będzie wojownikiem ciemnogrodu, ale chyba nawet prawicowym satanistą.
Jest zadziwiającą prawidłowością, że lewica zawsze ma w głowie totalitaryzm: presować ideologicznie homo sapiens, prać mu mózgi i łamać duszę. Według piewców postępów najlepszy sposób przekonywania o słuszności swoich poglądów to kij i pałka. I wszystko to z najszczytniejszymi hasłami humanizmu na ustach. Ciągle gdzieś w głowie się lęgnie idea jak to wychować tych, którzy myślą inaczej niż ja sam. Otóż idea ta już miała swoją realizację, ponieważ pierwotna idea hitlerowskich obozów koncentracyjnych, z Dachau zaczynając, to była właśnie reedukacja. Исправительно-трудовая колония czyli obóz „pracy i poprawiania” taka była oficjalna nazwa radzieckich łagrów. I pamiętajmy, że tak SS-mani jak oficerowie NKWD byli głęboko przekonani o słuszności swoich poglądów, nie mniej głęboko niż Pan Wojciech Maziarski o swoich. Niestety w państwie demokratycznym, opartym o konstytucję, głębokość własnych przekonań nie daje nikomu prawa, aby np. tym ciemnogrodzkim głupolom za państwowe pieniądze szuflować tęczową rewolucję do mózgów.
Panie Wojciechu a tolerancja, a wielokulturowość? Gdzie się podziały? Otóż tolerancja oznacza cierpienie poglądów, które sprzeczne są z moimi. Tolerancja to nie jest machanie do grających na ulicy krysznaitów, poklepywanie po ramieniu mantrującego buddysty lub klękanie przed przechodzącą paradą równości. Taka tolerancja, która polega na afirmacji tego, co mi się samemu podoba, nie jest żadną tolerancją. Tolerancja zaczyna się wtedy, kiedy przestaję opluwać tych, co klęczą na procesji Bożego Ciała. Społeczeństwo wielokulturowe mieści w sobie również kleryka wstecznika i babcię wielbicielkę ks. Rydzyka, którego to tak Autor porównuje na minus z ks. Tischnerem. Otóż jeśli duża część społeczeństwa jest ksenofobiczna to w duchu wielokulturowości, demokracji i tolerancji ma prawo, aby ich dzieci formowali ksenofobiczni księżą, wychowani w ksenofobicznych seminariach. W całym artykule redaktor Maziarski ubolewa, że wszystek ten ksenofobizm podlewany jest obficie za pieniądze podatników. I tutaj oczywiście znowu przysiadam ze zdziwienia. A co ksenofobiści to podatków nie płacą i ich pieniądze to mają być z jakiś mistycznych powodów przeznaczane na propagowanie tęczowej rewolucji?
Autor oburza się, że księża nie lubią Harry Potter i Halloween. A dlaczego mieli by lubić? Biblia potępia magię i kulty pogańskie, więc jest ku temu poważny powód. Ktoś czyta dziecku na wieczór Harry Pottera, a ktoś inny Biblię dla dzieci. I na tym polega „ideowy fundament Rzeczypospolitej”, o którym to Autor tak gdaka w swoim artykule. Ja na przykład nie lubię szpinaku, a ktoś inny lubi. No i co? No i nic! Chyba, że: Nie ma tolerancji dla wrogów tolerancji! No pasaran! Parówkowym skrytożercom mówimy NIE! Klerycy do Dachau! I niech wszystkim dzieciom z rana pani przedszkolanka czyta jakiś akapit z Czerwonej Książeczki towarzysza Mao. I „tu, tu, tu” jak śpiewał Jacek Kaczmarski.
Jeśli Autor tak się brzydzi Kościołem w Polsce, to rzeczywiści jest szkopuł. Bo jeśli by żył np. w Szwecji to sprawa jest prosta: trzeba zmienić wyznanie na luterańskie. I wtedy jego dziecko uczyłaby katechizmu ksiądz-lesbijka odprawiająca modły w ornacie w kolorach tęczy. A uczyłaby wyłącznie rzeczy prawidłowych: ekologii, wielokulturowości i „że miłość, że chleb, że wolność, że równość, braterstwo i sen”. Tymczasem w Tym Kraju nawet luteranie nie stają na wysokości zadania.
Pisząc tą ripostę mam spore poczucie zażenowania, tak jakbym kopał leżącego, bo przecież GW sięgnęła dna publikując takie intelektualne badziewie. Nie chodzi mi o to, że się z tym nie zgadzam, tylko o sam poziom logiki i argumentacji. Wydaje mi się, że dziennikarz najpierw powinien myśleć, a potem pisać, bo jak ktoś powiedział: myślenie ma kolosalną przyszłość. Gazeta właśnie ma nowy rekord: poniżej 100.000 czytelników (licząc oba wydania), ale mnie to i tak dziwi, że jest jeszcze tak dużo ludzi gotowych codziennie wydać 4,99 na pisaninę, za którą bym nawet maturzystę skrytykował. Nie jestem wielbicielem PiS, ale jak przeczytałem na koniec artykułu, że po stracie władzy przez Jarka te idee Autora zostaną wcielone w życie, to nie tylko na PiS, ale nawet na NSDAP jestem gotów zagłosować.
opr. mg/mg