W sensie społecznym i geopolitycznym Rok Miłosierdzia jest szansą dla świata i ludzkości
W sensie społecznym i geopolitycznym Rok Miłosierdzia jest szansą dla świata i ludzkości
Zaskoczył nas papież Franciszek – jak to ma w zwyczaju – ogłaszając na rozpoczynający się rok liturgiczny Nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia. Jubileusze bowiem kojarzą się nam z okrągłymi latami, które upływają od ważnych wydarzeń. W Kościele chodzi więc o okrągłe rocznice od tradycyjnie przyjętych dat narodzin lub śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Stąd rokiem jubileuszowym, czyli Rokiem Świętym, był rok 2000 – liczony od narodzin Chrystusa, a wcześniej rok 1983 – jako 1950-lecie naszego odkupienia. Wyjątkiem w tych datach był Rok Święty Maryjny, ogłoszony przez papieża Piusa XII na lata 1953/1954.
Tym razem wydarzeniem, do którego odniósł się papież Franciszek, ogłaszając Rok Święty, jest pięćdziesiąta rocznica zakończenia Soboru Watykańskiego II. Bardziej jednak niżeli fetowanie konkretnej rocznicy leży papieżowi na sercu wyjście naprzeciw potrzebom Kościoła i całej ludzkości. Istotą tego jubileuszu jest hojniejsze niż dotąd szafowanie miłosierdziem. Stąd symbolicznym wyrazem początku Roku Świętego jest otwarcie Drzwi Świętych w najważniejszych rzymskich bazylikach. W tym roku symboliczne „Bramy Miłosierdzia” mają być otwarte również we wszystkich katedrach, konkatedrach i innych świątyniach o szczególnym znaczeniu. Ten zastosowany po raz pierwszy w Rzymie w połowie XV wieku gest nawiązuje prawdopodobnie do zwyczaju pojawiającego się czasem w średniowieczu. Kiedy z rozmaitych względów trzeba było wprowadzić do świątyni kogoś (choćby po jego śmierci), kto jako publiczny grzesznik nie mógł przekroczyć progów świątyni, wtedy wybijano dziurę w bocznej ścianie i przez nią przeciskano nieszczęśnika do wnętrza. Chodziło przecież o kogoś, kto nie mógł wejść do Chrystusowej owczarni zwyczajnie, przez bramę.
Symbol dodatkowych drzwi wykutych w murze wskazuje na szczególne otwarcie się Kościoła w tym czasie na wszystkich potrzebujących miłosierdzia. Nadzwyczajne środki, do których Kościół ucieka się w tym czasie, to nade wszystko rozesłanie do wszystkich diecezji tzw. misjonarzy miłosierdzia, mających władzę odpuszczania nawet tych grzechów, z których rozgrzeszenie zarezerwowane jest Stolicy Apostolskiej. Prócz tego jest możliwość uzyskania rozgrzeszenia przed każdym kapłanem nawet w przypadkach zastrzeżonych biskupowi. Wyjątkowym gestem papieża Franciszka jest również zgoda, aby wierni mogli w tym czasie korzystać z sakramentu pokuty, także kiedy sprawują go kapłani nie pozostający w pełnej jedności z papieżem – tzw. lefebryści. Są bowiem takie kraje, gdzie to oni najczęściej zasiadają w konfesjonałach.
Do istoty Roku Jubileuszowego należą też ułatwienia w korzystaniu z odpustów – wsparcia w zadośćuczynieniu za grzechy w tym wymiarze, w jakim człowiek o własnych siłach zadośćuczynić nie może. O tym będziemy jeszcze pisać szczegółowo, bo od czasów reformacji wokół odpustów narosło wiele nieporozumień. A jest to sprawa szczególnie ważna dla tych, którzy wpisali się w rozmaite struktury zła, a na których papież w bulli ogłaszającej Rok Święty kieruje szczególną uwagę.
Rok Miłosierdzia niesie także wyzwania dotyczące relacji międzyludzkich. Społeczny wymiar jubileuszy był ich nieodłączną treścią, począwszy od czasów Starego Testamentu. Raz na pięćdziesiąt lat następowało darowanie wszystkich długów, a nieruchomości – niezależnie od ceny, za jaką zostały nabyte – wracały do swoich pierwotnych właścicieli i ich spadkobierców. Dzięki temu unikano zbytniego rozwarstwienia ekonomicznego oraz wydziedziczenia i wykluczenia całych grup społecznych, które w Ziemi Obiecanej nie miałyby niczego na własność. Takie wykluczenie byłoby moralnie niesprawiedliwe, bo „do Pana należy ziemia i to, co ją napełnia”, oraz społecznie niebezpieczne, bo człowiek wykluczony nie identyfikuje się ze swoim państwem.
Franciszek nie byłby sobą, gdyby otwierając Rok Miłosierdzia – także w ubiegłym tygodniu w Afryce – nie akcentował potrzeby ludzkiego miłosierdzia i ludzkiej sprawiedliwości. W sensie społecznym i geopolitycznym Rok Miłosierdzia jest szansą dla świata i ludzkości. Dalsze utrzymywanie podziału na tych, którzy opływają w bogactwa, i na tych, którym brakuje nawet chleba i wody, grozi bowiem tragicznym końcem świata, jaki znamy i w którym żyjemy. Końcem naszego świata grozi również nakręcająca się spirala nienawiści i przemocy.
Miłosierdzie jest więc dla nas szansą pod każdym względem.
"Idziemy" nr 49/2015
opr. ac/ac